Euro 2016. Polska - Portugalia 1:1. Co się wydarzyło w Marsylii? Pięć rzeczy po meczu

Trudno cokolwiek zarzucić polskiej drużynie po porażce w rzutach karnych w ćwierćfinałowym meczu z Portugalią. W karnych pomylił się Jakub Błaszczykowski, bez którego bramek kadra nie dotarłaby tak daleko na Euro.

Przegrać z Portugalią, to nie wstyd

Gdyby reprezentacja awansowała, pierwszy raz od 1982 r. dobiłaby do półfinału turnieju. Nie udało się, ale i tak drużyna Adama Nawałki zafundowała kibicom najlepsze lato od dziesięcioleci. Pierwszy raz od 1986 r. kadra dotarła do fazy pucharowej, pierwszy raz w ogóle wykonywała na wielkiej imprezie rzuty karne. A na koniec przeciągnęła Portugalczyków aż do jedenastek, choć to rywale byli faworytami. Trudno nawet Polsce cokolwiek zarzucić po meczu w Marsylii - nie znajdziemy piłkarza, który zagrałby fatalnie, nie można mieć zastrzeżeń do decyzji selekcjonera. Naprawdę, to nie wstyd odpaść po rzutach karnych z Portugalią.

Ilu bohaterów ma Polska

Euro 2016 wygląda tak, jak eliminacje. Nigdy nie da się odgadnąć, kto akurat zostanie bohaterem reprezentacji. We Francji byli już nimi Łukasz Fabiański, Michał Pazdan, Kuba Błaszczykowski, Arkadiusz Milik, w Marsylii dołączył do nich Robert Lewandowski. Kapitan kadry przeżywał bardzo trudny turniej - nie dość, że wciąż musiał się tłumaczyć z nieskuteczności, to jeszcze rywale traktowali go bardzo ostro. Do startu ćwierćfinałów był faulowany 16 razy - najczęściej na turnieju. W Marsylii w końcu trafił, pewnie wykonał jedenastkę, także dzięki niemu Polska dotrwała do karnych. Tam pomylił się Błaszczykowski, ale pamiętajmy, że bez jego bramek kadra nie dotarłaby tak daleko.

Początek Krychowiaka

Chyba nie ma piłkarza, który od początku eliminacji tak bardzo by dojrzał. Na początku był zawodnikiem pierwszej jedenastki, potem wyrósł na jeden z filarów drużyny, we Francji chętnie wchodził w buty lidera reprezentacji. Poza boiskiem Grzegorz Krychowiak - i to nawet po awansie do ćwierćfinału - powtarzał, że "to dopiero początek", na nim chętnie brał na siebie odpowiedzialność, rwał się do wykonywania piątych, decydujących karnych. W Marsylii oprócz zwyczajowej harówy w środku pola oraz asekuracji defensywy, dołożył też dynamiczne rajdy w pole karne. To lider na bardzo długo, w styczniu skończył przecież dopiero 26 lat.

Tej reprezentacji nie da się nie lubić

Polacy pokochali tę drużynę w eliminacjach. Bo gole strzelała seriami, jej mecze kipiały od emocji. Teraz ekipę Nawałki poznaje Europa. I też widzi w niej drużynę, która daje frajdę. Polska we Francji zepsuła wieczór mistrzom świata, natarła na Szwajcarię, potem fantastycznymi interwencjami musiał ją ratować Łukasz Fabiański, a popołudnie skończyła rzutami karnymi. W czwartek doszły do tego spektakularny początek meczu, kolejna jedenastek oraz akcje, które podrywały trybuny Stade Vélodrome. Ta wymiana podań z pierwszej piłki między Milikiem, Lewandowskim i Grosickim to kandydat na najładniejszą polską akcję ostatnich lat. Dla turnieju to źle, że Polacy odpadli.

Kto się bał Ronaldo?

Groźnie było za każdym razem, gdy gwiazda Realu dostawała piłkę niedaleko polskiego pola karnego, ale kończyło się na strachu. Ronaldo oddał w Marsylii pięć strzałów, ale aż trzy zostały zablokowane. Celnie uderzył raz. Tak naprawdę największą krzywdę mógł wyrządzić Polakom przed przerwą, gdy po starciu z Pazdanem padł w polu karnym. Sędzia nie podyktował jedenastki, ale pewnie wybroniłby się, gdyby zdecydował inaczej. Przeciętny wieczór Ronaldo wziął się jednak nie tylko z pracy Polaków, trzykrotny zdobywca Złotej Piłki nie przyjechał do Francji w najwyższej formie. Tuż przed 90. minutą stanął sam na sam z Fabiańskim, ale nie trafił w piłkę.

Pojedynek polskich i portugalskich kibicek! Jest pięknie [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.