Euro 2016. Szwajcaria - Polska. Granit, pakuj walizkę

Rodzice pchali go na studia, a po ciężkiej kontuzji kolana w wieku 16 lat miał się ich posłuchać. A teraz w kwotach transferowych i jakości dodanej jest wart dla swojego klubu oraz kraju tyle, ile Grzegorz Krychowiak. W sobotę w Saint Etienne to ich starcie zdefiniuje losy pierwszego meczu 1/8 finału.

O nim we Francji było głośno zanim Euro na dobre się zaczęło. Drugiego dnia mistrzostw doszło do historycznego starcia braci - Granita i Taulanta Xhaków. Ale ten młodszy (Szwajcar) zdominował mecz w którym starszy (Albańczyk) grał nieco ponad godzinę. I znów wyszło, że Granit ma więcej talentu oraz większe szanse na sukces niż Taulant. Ten tego długo mu tego zazdrościł, bo rodzice jego pchali do sportu. Granit, dzięki zdobytym przez brata-piłkarza funduszom, miał iść na studia.

Złoto mistrzostw świata

Nie poszedł, bo wcześniej zwolniło się miejsce w kadrze na mistrzostwa świata. Nie te dorosłe, ale do lat siedemnastu. Jednak rok wcześniej zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Wrócił, ale bał się każdego starcia. Na mundial do Nigerii pojechał wyłącznie przez kontuzję innego kluczowego zawodnika. - Ale od razu powiedział, że nie pakuje się aż do finału, bo ma zamiar w nim zagrać - mówi dyrektor Bazylei Georg Heitz w wywiadzie dla Goal.com. Zagrał, nie spękał przy 64-tysięcznej widowni i obok Harisa Seferovicia oraz Ricardo Rodrigueza był najważniejszym piłkarzem złotej drużyny. Teraz z nimi mierzy w medale Euro 2016.

Jak na 23-latka doświadczenie ma olbrzymie - za sobą dorosły mundial w podstawowym składzie, z Polską dla Szwajcarii zagra po raz 45, w seniorskich rozgrywkach klubowych występów ma ponad dwieście. Dwa lata temu w składzie Ottmara Hitzfelda na MŚ w Brazylii miał opinię utalentowanego pyskacza, którego trzeba gdzieś wcisnąć. Grał na prawym skrzydle, za napastnikiem, ale jeszcze nie w sercu szwajcarskiej drużyny. Z też dopiero kształtującą się Francją choć strzelił pięknego gola (na 2:5), to został zdominowany. Wtedy miał uznać, że by reprezentacja liczyła się na Euro 2016 musi wziąć swoje miejsce w środku pola.

Mentalność zwycięzcy

- Bo dla niego liczy się tylko zwycięstwo, zwycięstwo i zwycięstwo - mówi Heitz. W Bazylei długo miejsca nie zagrzał, jako siedemnastolatek grał w drużynie rezerw, przed osiągnięciem dojrzałości debiutował w europejskich pucharach, po półtora roku w szwajcarskim futbolu wygrał wszystko. I odszedł, bo to niemiecka Bundesliga jest naturalnym miejscem rozwoju dla takiego zawodnika.

Ale w Moenchengladbach nie wszystko wyszło od razu. - Przychodziłem jako 19-latek z medalami w plecaku, z euforią w głowie, jako zawsze chwalony reprezentant kraju. Chciałem to wszystko utrzymać na wyższym poziomie, ale tego wszystkiego było za dużo. Zagotowałem się, na boisku próbowałem rzeczy, których nie robiłem nawet w Bazylei. Za bardzo chciałem. Teraz dostaję zadania od trenera, wykonuję je i też jest dobrze - mówi Xhaka.

Najmłodszy kapitan

Więcej niż dobrze. W recepcji centrum treningowego poznał przyszłą narzeczoną. Kilka domów dalej mieszkały albańskie rodziny, które dla młokosa gotowały i pozwoliły mu poczuć się jak u siebie. A jak już sobie poukładał życie na boku, to w Borussii został najmłodszym kapitanem w historii klubu. Tytułów nie wygrywał, ale o nie walczył. Posmakował Ligi Mistrzów i zechciał więcej. I wreszcie zdobył to najważniejsze miejsce w reprezentacji, choć kosztem Gokhana Inlera. Im od dawna się nie układało, każdy z nich za bardzo chciał piłki i podań dla siebie. Gdy trzeba było ustawić kolegę, krzyczeli obaj, a potem darli się na siebie. A po meczach to Xhaka dzielił się niewygodnymi dla starszych liderów opiniami, gdy oni uważali, że wciąż powinien po treningach zbierać piłki.

Przyszłość Szwajcarii

Przełom nastąpił w meczu eliminacyjnym z Litwą w zeszłym roku. Szwajcarzy męczyli się z defensywą rywali niemiłosiernie, gra im się nie kleiła, nie stwarzali sytuacji. Po godzinie gry Vladimir Petković zdjął nie Xhakę a Inlera - jego zespół co prawda szybko gola stracił, ale jeszcze szybciej odrobił i wydarł bezcenne zwycięstwo. Inler od tego czasu zagrał w Szwajcarii jeszcze kilka razy, od nowego roku Petković całkowicie odsunął go od składu. Po części dlatego, że poprzedni lider grał niewiele w Leicester City, ale prawdziwa wersja jest taka, że selekcjoner zrobił to dla Xhaki. W nim cała Szwajcaria widzi piłkarską przyszłość kraju.

Poziom Modricia I Kroosa

Nic dziwnego, że widzi. To piłkarz współczesny. Dziś zachwycamy się zwycięzcami Ligi Mistrzów Luką Modriciem (Chorwacja) i Tonim Kroosem (Niemcy), ale Xhaka na Euro pokazuje, że już do ich poziomu dorósł. Teraz na szczycie musi się utrzymać, choć już nie w Moenchengladbach a londyńskim Arsenalu. O Anglii marzył od dziecka, gdy rok temu zadzwonił do niego Arsene Wenger już nawet nie chciał iść do wcześniej ulubionego Manchesteru United. - Chodź do nas, tylko my damy ci esencję futbolu - powiedział Francuz. Musiał poczekać na Xhakę rok, ale nie odpuścił.

23-latek to w środku pomocy pełen pakiet. Siła, szybkość, chłodna głowa i pięknie ułożona lewa noga. - Ponoć są ludzie, którzy pamiętają, jak stracił piłkę - komentowano na niedawnym meczu Szwajcarii z Rumunią w Paryżu. - Przydałby się w drugiej linii Francji - to po bezbramkowym remisie w ostatnim spotkaniu fazy grupowej. I po dwóch latach to nie Francuzi zdominowali jego, ale on ich. By go powstrzymać musieli dwukrotnie rwać mu koszulkę. Gdy gospodarze bezpośredni styl gry tłumaczyli kiepskim stanem murawy, Szwajcarzy uparcie grali przez Xhakę. I on na tym śliskim klepisku w Lille wykonał 95 podań z 95 proc. dokładnością.

W drugim roku w Niemczech porównywano go do Stefana Effenberga, na szczęście przez pryzmat tego, jak dominuje na boisku. Ale można powiedzieć, że to też taki szwajcarski Sebastian Mila - bo lwią część swojej pensji oddaje rodzicom pochodzącym z ubogiego Kosowa. - Ja już w Bazylei zarobiłem na życie, teraz po prostu chcę skupić się na graniu - mówi Xhaka.

Przyszły kapitan

W kadrze do opaski jest tym trzecim za Stephanem Lichtsteinerem i Valonem Behramim, ale kwestią czasu jest, gdy przejmie rolę kapitana. Już teraz wypowiada się, jakby nim był: - Nie mamy wybitnej indywidualności, która ciągnęłaby zespół. Walczymy i biegamy jako całość. Niezmiernie ważne jest dla nas, by udowodnić kibicom, że z największym możemy się równać nie tylko w przebiegniętych kilometrach czy zrobionych wślizgach. Chcemy być tak samo kreatywni, dominujący. Nie bronić się, ale też atakować. Czy to Polska, czy Niemcy, każdy jest do pokonania. Na boisku nikt z nas się nie schowa.

Zobacz wideo

Power ranking po fazie grupowej Euro. Zaskoczenie na 1. miejscu, Polska wysoko!

Czy Polska awansuje do ćwierćfinału?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.