Euro 2016. Ukraina - Polska. Plan minimum wykonany

Jeśli na każdym turnieju musi zdarzyć się słabszy mecz, to Polakom zdarzył się w jedynym dopuszczalnym dniu na mistrzostwach. Wydusili z siebie jednego gola, Ukrainę pokonali miminalnie. I zagrają w 1/8 finału

Popołudnie ocalił Jakub Błaszczykowski. Strzelił lewą nogą, swoją słabszą. I na razie zasłużył się dla wszystkich polskich goli na Euro 2012 oraz Euro 2016. Dwa osobiście wbił, przy dwóch asystował. Niewykluczone, że to reprezentacyjny bohater numer jeden w XXI wieku. Nie zawodził nigdy, nawet w schyłkowym okresie selekcjonera Leo Beenhakkera i ponurych czasach selekcjonera Waldemara Fornalika. Talizman.

Zanim we wtorek ugodził Ukraińców, oglądaliśmy grę potwornie bałaganiarską. I być może najwspanialszym hołdem złożonym dziełu, które stworzył Adam Nawałka, było zdumienie, jakie ów bałagan wywoływał. Wiemy, że czasami im nie idzie, że mylą się w defensywie, że czasami za zwycięstwo muszą przelać ostatnią kroplę potu... Ale całkowicie stracić kontrolę nad meczem?! Odzwyczailiśmy się.

Popołudnie na przepięknym Stade Velodrome rozpoczęło się przyjemnie, manifestacją biało-czerwonej potęgi - znajome barwy dosłownie zalały trybuny, nasi kibice mieli miażdżącą przewagę nad ukraińskimi. Ale potem długo było tylko stresująco, chaotycznie, zaskakująco.

Kibice - zwłaszcza bezstronni - takie widowiska lubią, trenerzy ich nienawidzą. Mecze nazbyt szalone, z piłką podskakującą gdzie jej się podoba, z akcjami mającymi wyłącznie bohaterów negatywnych - zawodników defensywnych, którzy do nich w niedopuszczany sposób dopuścili, oraz ofensywnych, którzy je spartaczyli. Wyrywaliśmy włosy z głowy, gdy Robert Lewandowski stawał oko w oko z bramkarzem i pudłował (jak zresztą wszyscy najwybitniejsi snajperzy na Euro). Oddychaliśmy z ulgą, gdy rywale rozpruwali naszą obronę, lecz na niewiele im się to zdawało - całe szczęście, że na środku ataku mają rozczulającą nędzę i upychają tam Romana Zozulę, ruszającego się z gracją defensywnego pomocnika.

Dotąd Polacy najrzadziej wśród wszystkich uczestników turnieju nacierali środkiem boiska. Tym razem Nawałka obciął im jednak skrzydła, osadzając w rezerwie zagrożonego dyskwalifikacją za żółte kartki Kamila Grosickiego oraz nieprzyzwyczajonego do gry o trzy dni Błaszczykowskiego. Wreszcie wypuścił na boisko natomiast Piotra Zielińskiego, jedynego w całej kadrze kandydata na rozgrywającego i po dwóch kolejkach chyba największego polskiego "przegranego" turnieju. Przed mistrzostwami sądziliśmy, że wtargnął do podstawowego składu, a on w meczach z Irlandią Płn. i Niemcami nawet nie dotknął boiska.

A we wtorek właściwie nie dotknął piłki. Pracę w defensywie też zignorował, jego leniwe ruchy kłuły w oczy. I trener wystawił mu najbrutalniejszą możliwą recenzję. Na drugą połowę Zieliński już nie wyszedł. Na Euro 2016 prawdopodobnie już nie wystąpi, ryzyko byłoby zbyt duże. To jego zastąpił w przerwie Błaszczykowski.

Przykro było też patrzeć na polskie stałe fragmenty gry. Od wielu tygodni wysłuchiwaliśmy, że piłkarze ćwiczą je do upadłego. Do upadłego, a zarazem w ścisłym sekrecie - ach, ta okropna niebieska kotara oddzielająca nas od treningowego boiska w La Baule - żeby rywali śmiertelnie zaskoczyć. I rzeczywiście, wyglądało to w Marsylii tak, jakby cyzelowane w podziemnych laboratoriach rzuty wolne i rożne zostały zaprojektowane jako najbardziej wyrafinowane w historii piłki.

Niestety, nie stanowiły absolutnie zagrożenia dla wrogiej bramki.

Być może to właśnie porównanie z Ukrainą najlepiej uzmysławia, jak długą podróż odbyli w minionych latach polscy piłkarze. Podczas ostatnich eliminacji mundialowych rozprawiła się z reprezentacją Fornalika dwukrotnie, zwłaszcza w meczu w Warszawie obnażając jej słabość oraz ignorancję taktyczną. A teraz to podwładni Nawałki wyszli na boisko rozentuzjazmowani, utwierdzani w swojej wyższości przez wszelkich możliwych komentatorów. Po drugiej stronie ujrzeli natomiast drużynę w stanie śmierci klinicznej. Ostatnie treningi w bazie w Aix-en-Provence trener Mychajło Fomienko oglądał zastygły, podczas ćwiczeń na ławce nawet nie drgnął. Na przedmeczowej konferencji prasowej przemawiał bez otwierania ust i z wzrokiem wlepionym w stół. Bramkarz Andrij Piatow wyrażał publicznie nadzieję, że na pożegnanie z turniejem zagrają jedyni, którzy nie zawiedli, czyli rezerwowi. Rodacy szydzili z piłkarzy, że podjęli podczas Euro 2016 jedną sensowną decyzję - by wracać do kraju zaraz po meczu z Polską i wylądować w środku nocy, dzięki temu nikt nie musiał ich oglądać. Czarna rozpacz.

Tacy rywale bywają nieprzewidywalni. O czym przekonaliśmy się na własnej skórze, bo zamiast mimowolnie odfajkować mecz kompletnie bez znaczenia, zaatakowali z pasją. I jeśli przetrwaliśmy to bez straty gola, to tym razem nie ze względu na imponująco zorganizowaną defensywę. Ratowały nas pady Michała Pazdana, ratowała nieudolność przeciwnika. Tak, to jedyny dopuszczalny moment, by grać byle jak - gdy awans do 1/8 finału był już praktycznie zagwarantowany.

Do przerwy Polacy biegali bez ładu i składu, po przerwie przynajmniej zaczęli współpracować jak drużyna. Zareagował Nawałka, zareagowali jego ludzie. I znów przeżywaliśmy coś niezwykłego. Sprawdzać wynik toczącego się równocześnie meczu nie po to, by wiedzieć, czy nasi mogą jakimś cudem ocaleć, ale by sprawdzić, czy wyfruną w tabeli grupy nad Niemców, aktualnych mistrzów świata?!

Nasi sąsiedzi również minimalnie prowadzili z Irlandią Płn., zatem od idealnego remisu w tabeli - tyle samo punktów, 0:0 w bezpośrednim starciu, identyczna różnica bramkowa - dzielił Polaków jeden gol. Wtedy o pozycji lidera zdecydowałaby klasyfikacja fair play, tworzona z karnych punktów za uzbierane żółte i czerwone kartki.

Polacy kolejnej bramki jednak nie dołożyli, awansowali z drugiego miejsca, w sobotę zagrają o ćwierćfinał ze Szwajcarią. I jeśli marzą o czołowej ósemce w Europie, marsylskiego już powtórzyć nie mogą. Na szczęście na tyle znamy ich dojrzałość, że możemy być wręcz przekonani, że zdają sobie z tego sprawę.

I nie uspokajają się sentencją, do której mają prawo kibice - że tylko silni umieją zwyciężać także wtedy, gdy grają słabo.

Zobacz wideo

Pojedynek polskich i ukraińskich kibicek! Piękny doping w Marsylii [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA