Euro 2016. Szwajcaria chce do Saint Etienne. Ostrzeżenie dla Polaków

Od momentu rozlosowania grup i ogłoszenia terminarza mistrzostw Europy mecz Szwajcarii z Rumunią powinien być na rozkładzie kibica reprezentacji Polski. Nie tylko przez fakt, że to starcie dwóch możliwych rywali biało-czerwonych w 1/8 finału, ale też piłkarską jakość pokazaną przez obie drużyny. Zwycięzcy nie było, ale ostrzeżenie dla drużyny Adama Nawałki pozostaje aktualne.

- Myślę, że ćwierćfinał to nasz obowiązek - mówi szwajcarski kibic w kolejce metra linii nr 9 wiozącej tłumy na Parc des Princes. - Ja patrzę bardziej optymistycznie, bo półfinał jest w naszym zasięgu. Jeszcze zobaczysz, że Granit Xhaka daleko nas poprowadzi - zastrzegał drugi. I myśleli już o ćwierćfinale z Hiszpanią (bardzo prawdopodobnym zwycięzcą grupy D i rywalu w półfinale), a nie możliwości gry z Polską we wcześniejszej rundzie.

Trudno dziwić się ich pewności siebie. Chociaż w pierwszym meczu Euro z Albanią wygrali jedną bramką, to jakość przebija się w każdej formacji składu Vladimira Petkovicia. Yann Sommer utrzymał miejsce w bramce pomimo kapitalnego sezonu Romana Burkiego w Borussii Dortmund - i naprawdę nie jest to decyzja łatwa do podważenia. Gdy Arsenal zapłacił 30 milionów funtów za Granita Xhakę, ten stwierdził, że takiego piłkarza jak on długo w Moenchengladbach nie będzie - znów, choć wypowiedź to buńczuczna, po 23-latku spodziewa się kariery na miarę np. Danielle De Rossiego. A gdy cała Europa cierpi na brak świetnych bocznych obrońców, Petković po lewej ustawia Ricardo Rodrigueza (chcą go najlepsze kluby z Hiszpanii), po prawej - Stephana Lichtsteinera z Juventusu Turyn.

Ambicji tej drużynie nie brakuje, wysokie wymagania stawia im sam Petković. Przed środowym meczem z Rumunią dosyć krytycznie odnosił się do zwycięstwa z Albanią ("Musimy mocno się poprawić") i tonował dosyć optymistyczne nastroje. Wiedział, że z długo grającym w dziesiątkę rywalem było znacznie łatwiej niż będzie z Rumunią.

Reprezentacja prowadzona przez Anghela Iordanescu to również interesujący zespół. Pełny przeciętnych zawodników z co najwyżej średnich europejskich klubów (najlepszy strzelec, Alexandru Chipciu gra w Steaule Bukareszt) i z brakami, które selekcjoner wprost określa. Ale - co na turnieju we Francji najważniejsze - to bardzo mocna drużyna. Taktycznie, pod względem pressingu w środku pola i wyprowadzania kontr zdecydowanie niedoceniana po porażce 1:2 z gospodarzami i faworytami mistrzostw.

Na Parc des Princes ze Szwajcarami potwierdzali obawy i komplementy, które prawił im Petković. Chociaż zaczęło się od dwóch świetnych okazji Harisa Seferovicia, to wkrótce Rumuni odpowiedzieli. Bogdan Stancu dyrygował kontrami, nie dał się upilnować ani wspomnianemu Xhace, ani Valonowi Behramiemu. A Chipciu i Gabriel Torje nękali uznanych bocznych obrońców do tego stopnia, że Liechtsteiner sfaulował jednego z nich we własnym polu karnym. I do końca pierwszej połowy wraz z rozpoczęciem drugiej to drużyna Iordanescu w pełni kontrolowała wydarzenia na boisku.

Ale to, co stało się później jest dla Polski - przypomnijmy: możliwego rywala drugiej drużyny z grupy A - najlepszym ostrzeżeniem. Bo po godzinie gry zawodnicy Petkovicia podkręcili tempo, którego Rumuni nie byli w stanie wytrzymać. Zrobili to na wielkim luzie, bez zauważalnej presji i obaw o to, że niepewni dziś stoperzy Fabian Schar czy Johan Jourou znowu coś zawalą.

Szwajcarów poprowadził Xhaka, którego wachlarz zagrań imponuje. Już nie tylko umiejętność wyprowadzenia kolegów z każdego kłopotliwego pressingu rywali, ale też stworzenia sytuacji. Jego zagranie zewnętrzną częścią stopy do Shaqiriego było najładniejszym w tym spotkaniu i jednym z lepszym w całym turnieju. W pierwszej kolejce fazy grupowej Euro to 23-latek wykonał najwięcej podań (116), w środę miał ich niemal sto przy 85 proc. dokładności. Przez to, jak stylowo i skutecznie łączył grę defensywną z ofensywą można było łatwo stwierdzić, dlaczego Arsene Wenger zdecydował się wyłożyć kilkadziesiąt milionów na niego, a nie m.in. Grzegorza Krychowiaka. Podobnych wątpliwości nie było także przy wybraniu go na gracza tego spotkania.

Z Rumunią Szwajcarzy nie wygrali, ale to nie jest moment turnieju, który od zespołów już w fazie grupowej wymaga zaprezentowania stu procent możliwości. Od momentu przyspieszenia mieli dwadzieścia minut kompletnej dominacji i kilka klarownych sytuacji, wypracowanych ładnymi kombinacjami podań oraz ruchu zawodników. Ale dostrzegli, że w baku rywala jest już pusto, że pali się rezerwa i na ostatnie dziesięć minut zwolnili, by też nie tracić na słabnących Rumunów wszystkiego. Obniżyli pressing i linię obrony, ale kontroli nie oddali do ostatniego gwizdka.

Z czterema punktami można śmiało typować ich do meczu w Saint-Etienne w 1/8 finału na który wybrać chcą się też Polacy. I niech możliwy przyszły rywal, którego spotkanie w Paryżu odbyło się dzień przed starciem biało-czerwonych z Niemcami poświadczy o poziomie intensywności, techniki i taktyki do którego trzeba aspirować. Pomijając możliwe połączenia w fazie pucharowej, spotkanie na Parc des Princes było jednym z najlepszych w pierwszych sześciu dniach turnieju.

Cristiano Ronaldo i Eden Hazard do poprawki. Wybraliśmy najgorszych [PO PIERWSZEJ KOLEJCE]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA