Euro 2016. Wściekły Cristiano Ronaldo, czyli jak udusić faworyta

Cristiano Ronaldo trafił piłką w mur zawodników Islandii i sędzia skończył spotkanie. Tak jak stał, Portugalczyk zdjął opaskę kapitańską i udał się do szatni nikomu za zremisowany (1:1) mecz nie dziękując. - Nie zauważyłem - mówił jego trener Fernando Santos. Ale Ronaldo chciał, by widzieli to wszyscy.

Dla piłkarza Realu Madryt był to wybitnie frustrujący wieczór. Z dziesięciu jego strzałów tylko jeden był celny, aż sześć zablokowali rywale. Ale z Islandczykami męczyli się także jego koledzy. W sumie uderzali na bramkę Hannesa Halldorssona 26 razy, najwięcej ze wszystkich reprezentacji w pierwszej kolejce fazy grupowej. - Cieszyli się, jakby już wygrali Euro. To mentalność małej drużyny, dlatego nic nie uda im się osiągnąć. Starali się tylko bronić, mieli w całym meczu dwie szanse, w ogóle nie próbowali strzelić kolejnego gola - krytykował swoich rywali Ronaldo.

Jednak ich radość była symboliczna. Raz, że kończyła pierwszą kolejkę fazy grupowej. Dwa, że idealnie oddawała to, co od piątku oglądaliśmy na mistrzostwach Europy we Francji. A Heimir Hallgrimsson, który razem z Larsem Lagerbackiem prowadzi reprezentację Islandii nieświadomie (bo słów kapitana Portugalczyków nie mógł słyszeć) odpowiadał na zarzuty Ronaldo na pomeczowej konferencji. - Najlepsze piłkarsko kraje mają zasadę, że nie można przegrać pierwszego meczu - powiedział wprost.

- Dla nas jako kraju to wielka radość, a dla drużyny komfort i podniesienie pewności siebie. To zasługa całego zespołu, bo przecież nie mogliśmy poświęcić jednego piłkarza na krycie wyłącznie Ronaldo. Kluczem było przesuwanie się formacji od jednej strony do drugiej, zamykanie przestrzeni rywalom. Nasza obrona strefowa byla świetna - dodawał Hallgrimsson.

Portugalia i tak może czuć się wyróżniona, bo tylko jej i pięciu innym drużynom udało się strzelić gola w pierwszych połowach. To ledwie 27 proc. wszystkich goli, najniższy wynik w XXI wieku licząc mistrzostwa Europy i świata po pierwszej kolejce fazy grupowej. Nie tylko symbolizuje to dotychczasowy przebieg mistrzostw, ale może również wpłynąć na następne spotkania.

O negatywnym wpływie rozbudowania Euro do dwudziestu czterech zespołów pisano już przed rozpoczęciem turnieju. Skoro trzy bezbramkowe remisy dają 87 proc., a jedno zwycięstwo przy minimalnej ujemnej różnicy bramkowej 75 proc. szans na awans do fazy pucharowej, to zespoły będą zwlekać do ostatniej chwili z ryzykowaniem. Ryzykowaniem, czyli w tym kontekście grą ofensywną.

Nawet Portugalia unikała wysokiego pressingu. W pierwszej połowie wtorkowego meczu w Saint-Etienne czasem Cristiano Ronaldo potruchtał do bramkarza Islandczyków, by zmusić go do wybicia piłki, choć Fernando Santos i jego zespół wiedzieli, że takie zagrania mogą sprawić faworytom krzywdę. Priorytetem było jednak jak najszybsze cofnięcie się ośmioma piłkarzami na własną połowę i uniknięcie błyskawicznego ciosu. Według serwisu WhoScored tylko dwa gole w fazie grupowej padły po kontratakach.

To była kolejka duszenia faworytów. Rumuni długo opierali się gospodarzom, mieli po prostu pecha, bo Dimitri Payet odnalazł trochę miejsca przed polem karnym i trafił piłką w samo okienko ich bramki. Cztery gole, które padły po strzałach zza szesnastki za każdym razem okazywały się ważne - Luka Modrić dał zwycięstwo Chorwatom, Eric Dier po 73. minutach wreszcie przełamał niemoc Anglików, a Gareth Bale otworzył wynik w meczu Walii. Ale tych prób z dystansu w całym turnieju było aż 136, ich skuteczność to ledwie trzy procent. Najwięcej razy zza pola karnego uderzali Portugalczycy, jedynym zespołem z zerowym dorobkiem była Islandia. Co więcej, w pierwszej kolejce fazy grupowej było jedynie o 31 więcej strzałów celnych niż zablokowanych.

Do duszenia dochodziło codziennie. Rosjanie długo zatrzymywali Anglików, Irlandczycy z północy - Polaków, Czesi aż do 89. minuty wytrzymywali napór Hiszpanów, Belgowie bezskutecznie dobijali się do bramki Włochów. Nie były to sensacje, ale brakowało wyników świadczących o wyjątkowej klasie jednej drużyny. Nawet mistrzowie świata Niemcy pozostawili po swoim zwycięstwie z Ukrainą (2:0) niemało wątpliwości, a Polacy - grając z prawdopodobnie najsłabszą drużyną w stawce - otwarcie przyznawali, że zamiast szukać drugiego gola woleli utrzymać jednobramkowe zwycięstwo.

- Nie gra roli, z jakich lig i drużyn zjeżdżają się piłkarze na zgrupowania reprezentacji. Zawsze cel jest ten sam: jak najszybciej doprowadzić wszystkich do tego samego poziomu i sprawić, by zespół był spójny oraz dobrze zorganizowany. Dni łatwych rywali już dawno się skończyły, teraz każdy wie, jak należy się skutecznie bronić. Po prostu niektórzy mogą uważać, że któraś z reprezentacji jest słaba, ale wszyscy mają plan, jak utrudnić najlepszym granie - mówił we wtorek Skhodran Mustafi, obrońca mistrzów świata.

Te różnice w podejściu pokazują statystyki - aż osiem z 24 reprezentacji w pierwszej kolejce zaliczyło przynajmniej 55-procentowe posiadanie piłki. To oznacza, że były ledwie cztery spotkania o wyrównanym udziale w grze obu zespołów. O przeszkadzaniu świadczy również liczba fauli - średnio prawie 25 na jedno spotkanie, tylko cztery drużyny (Portugalia, Niemcy, Francja - czyli trójka faworytów - i Ukraina) miały mniej niż dziesięć przewinień. Ale zespoły nie chcą też ryzykować, więc mniej oglądamy dryblingów - zawodnicy tylko pięciu reprezentacji podejmowało się okiwania rywali przynajmniej raz na sześć minut.

Utrudnianie gry jest teraz priorytetem. Można dyskutować, czy jest to wpływ drużyn klubowych - Atletico Madryt lub Leicester City z ostatniego sezonu - które albo polegają głównie na defensywie, albo kładą na organizację gry bez piłki bardzo duży nacisk. Bardziej chodzi o uniknięcie porażki i utrzymanie się w grze do ostatniego momentu, w którym po prostu trzeba będzie zaatakować. Z jednej strony to zwlekanie z ofensywą wpływa na jakość spotkań, z drugiej może dać więcej sensacyjnych wyników na miarę remisu Islandii z Portugalią. Pozostaje pytanie, czy jeszcze w fazie grupowej faworytom uda się uwolnić z duszenia, czy w ogóle dojdą do głosu. Gdy ostatni raz po pierwszej kolejce odsetek goli strzelonych przed przerwą był na tak niskim poziomie, mistrzostwa Europy wygrała ultra-defensywna Grecja.

Zobacz wideo

Oj, dostało się Cristiano Ronaldo, Pepe i Portugalczykom... [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.