Euro 2016. Niemcy skupieni na Paryżu, nie Polakach

- To bardziej sprawa rozdmuchiwana przez media niż coś, co jest roztrząsywane wewnątrz drużyny - zaznaczał rzecznik prasowy niemieckiej reprezentacji na dwa dni przed meczem z Polską. Po ponad pół roku mistrzowie świata wracają na Stade de France, gdzie w listopadzie 2015 r. w trakcie ich meczu towarzyskiego z Francją doszło do zamachów terrorystycznych. Początek meczu Niemcy - Polska w czwartek o godz. 21.

Był to powtarzający się i poruszany z różnych stron temat wtorkowej konferencji prasowej w doskonale zorganizowanym centrum prasowym Niemców. Obszerna hala w miejscowości nad jeziorem genewskim może pomieścić kilkuset dziennikarzy, są jeszcze osobne sale dla całego departamentu mediów DFB (niemiecki związek piłki nożnej - przyp. red.), na indywidualne wywiady, które mocno ogrniczono po starcie turnieju. Wszechobecni byli sponsorzy reprezentacji - obok podium na sali konferencyjnej stało auto jednej marki motoryzacyjnej, na miejscu zorganizowano nawet McDonaldsa z kawą i posiłkami. Tylko pogoda była daleka od ideału - kilkanaście stopni i zacinający deszcz - choć Lukas Podolski zapewniał, że piłkarzom nic nie przeszkadza.

Kwestie bardzo lekkie, jak krążące po internecie wideo z zachowaniem Joachima Loewa w trakcie meczu z Ukrainą ("Osiemdziesiąt procent z was też często sprawdza, gdzie macie swój sprzęt", powiedział Podolski) mieszały się z poważnymi tematami. Tym najważniejszym nie okazała się reprezentacja Polski, ale powrót do Paryża po siedmiu miesiącach od listopadowych zamachów. Przed spotkaniem na trybuny Stade de France próbowali dostać się bez biletów terroryści, którzy ostatecznie zdetonowali bomby po drugiej stronie ulicy od bram stadionu. Zginęła jedna osoba, kilkadziesiąt zostało rannych, w trakcie meczu było słychać ogromny huk i chociaż spotkania nie przerwano, to piłkarze pozostali w szatniach długo po jego zakończeniu.

- Oliver Bierhoff (dyrektor reprezentacji Niemiec - przyp. red.) rozmawiał z piłkarzami o bezpieczeństwie, zaoferował każdemu możliwość głębszego poznania zasad ich ochrony, ale nikt z tego czy z dostępnej pomocy psychologa nie skorzystał - mówił rzecznik prasowy mistrzów świata. Ale to było już po wielu pytaniach w tym temacie, w tym o to, czy rodziny zawodników w ogóle pojawią się na paryskim stadionie. Jerome Boateng powiedział, że jego żona została w kraju, Shkodran Mustafi z kolei zaznaczył, że dla niego obecność rodziny jest bardzo istotna, a Łukasz Podolski dodał, że żona i dwójka dzieci mogą przyjechać do Francji na mecze fazy pucharowej.

- Nie potrzebuję wsparcia psychologa, bo skupiam się na aspektach sportowych. Takich na które mogę sam wpłynąć - mówił Mustafi. - Na tym etapie naprawdę nikt siętym nie przejmuje. Czujemy się i jesteśmy bezpieczni. A listopadowe zamachy w psychologicznym znaczeniu zostawiliśmy już za sobą - zakończył Boateng.

Turniej stanu wyjątkowego. Komandosi przy drużynach, autobusy pod specjalnym nadzorem. Stade de France: tam gdzie terroryści przegrali Turniej stanu wyjątkowego. Komandosi przy drużynach, autobusy pod specjalnym nadzorem. Stade de France: tam gdzie terroryści przegrali

Jak będzie z Niemcami?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.