Euro 2016. Bartosz Kapustka wyrósł z pchły

Przebył długą drogę - z Pogórskiej Woli do Nicei, gdzie błyszczał z Irlandią Północną. Szczęśliwie omijał rafy polskiego futbolu, trafiał na odpowiednich ludzi i podejmował dobre decyzje

Wystarczy pójść na jakikolwiek mecz trampkarzy, aby zobaczyć drobnych chłopców pałętających się między nogami wyrośniętych kolegów z drużyny. Sięgają im do pasa, ale uparcie próbują dryblować. W zderzeniu z większymi rywalami nie mają jednak szans. Tylko mądry trener pozwoli im przetrwać, poczeka aż urosną. To właśnie przydarzyło się Bartkowi Kapustce. - Byłem taką pchłą. Moje łydki zawsze były jak przecinki i tak zostało. I trudno będzie to zmienić - mówi nastolatek.

Urodził się w grudniu 1996 r. Aby zrozumieć, co to oznacza, trzeba przejrzeć składy wszystkich drużyn ligowych, reprezentacji juniorskich, a nawet seniorskiej kadry. I się okaże, że piłkarz z końca roku ma mniejszą szansę na zrobienie kariery. W rozgrywkach młodzieżowych wyróżniają się urodzeni na początku roku. To oni są wystawiani do gry przez trenerów, to oni przechodzą kolejne etapy selekcji.

Polski futbol nie umie zagospodarować Kapustków. Dojrzewających później, więc tłamszonych fizycznie. Ale za to z wysokimi umiejętnościami technicznymi, bo tylko dzięki szlifowaniu kontroli nad piłką mogą rywalizować w młodym wieku. Do nich trzeba cierpliwości, a często jej brakuje.

Spośród reprezentantów Polski na Euro urodzony w grudniu jest jeszcze tylko Jakub Błaszczykowski, z listopada pochodzi jeden piłkarz, z października nie ma nikogo. Od stycznia do czerwca urodziło się 16 z 23 zawodników, aż sześciu z nich w dwóch pierwszych miesiącach roku. Im było najłatwiej przetrwać selekcję.

***

- Kapustkę dostrzegłem w czerwcu 2012 r. na mistrzostwach kadr wojewódzkich w barwach Krakowa - przypomina sobie Robert Wójcik, od kilku lat trener reprezentacji Polski do lat 15. - To był drobny, niziutki chłopiec. Miał bardzo dobre wyszkolenie techniczne, bardzo dobrze rozumiał grę. To mi się na tyle spodobało, że powołałem go na konsultacje, a potem na mecz z Litwą, gdzie dałem mu zagrać przez kwadrans [miał wtedy 15 lat i 9 miesięcy].

- Warunki fizyczne miał na tyle słabe, że kompletnie nie radził sobie fizycznie. Zrobił dobry zwód, ale zaraz padał. Powiedziałem mu wtedy, że będziemy się mu przyglądać, bo jego wielkim atutem było czytanie gry i podejmowanie właściwych wyborów. Powiedziałem: "Jeśli podrośniesz, zmężniejesz, to będziesz grał w ekstraklasie" - wspomina Wójcik.

- Nigdy o takich chłopcach nie należy zapominać, bo mają talent do gry. Potem dochodzą do głosu walory czysto fizyczne i nagle mamy piłkarza. Belgowie mają nawet reprezentację późno dojrzewających, malutkich chłopców. Oni też rozgrywają mecze, ale z zawodnikami o podobnych warunkach - mówi Wójcik.

Trudności piętrzących się przed Kapustką było więcej. Na treningi z Pogórskiej Woli do Tarnowa woził go tato, ale w wieku 10 lat Bartek sam musiał zacząć dojeżdżać autobusem po 14 km w każdą stronę. Trzy lata później mały chłopiec musiał podjąć decyzję o przenosinach do Krakowa. Najpierw trafił do Hutnika i WOSSM-u (Wojewódzki Ośrodek Szkolenia Sportowego Młodzieży), a potem do Cracovii. I musiał wybierać dalej - gdy miał 15 lat, pojechał z Legią na turniej na Słowację. Strzelił gola Juventusowi, ale ostatecznie odrzucił ofertę z Warszawy, chociaż jego tato, Kazimierz, chciał, aby syn trafił do Warszawy. Kapustka wolał zostać w Krakowie, który już znał. I okazało się, że była to dobra decyzja.

Podrósł i jego atuty stały się oczywiste. Wkrótce, kilka miesięcy przed 16. urodzinami, we wrześniu 2012 r., na treningi z seniorską Cracovią zaprosił go trener Wojciech Stawowy. Po pół roku treningów opanował szybsze tempo gry, w mistrzostwach Polski juniorów do lat 19 był gotowy mierzyć się z dwa lata starszymi rywalami. A po roku od wezwania Stawowego zasłużył, aby pierwszy raz usiąść na ławce w ekstraklasie. W marcu 2014 r., w wieku 17 lat i 3 miesięcy zadebiutował w lidze. W meczu z Widzewem trener wpuścił go z ławki na środek pomocy. A nastolatek bez dowodu osobistego od razu spróbował nietuzinkowego przerzutu, a potem odważnie dryblował i zagrywał piłkę do przodu.

Więcej szans zaczął dostawać rok później, gdy trenerem był Jacek Zieliński. Kapustka najpierw wchodził z ławki, ale w sezonie 2015/16 zaczął dokładać od siebie coraz więcej do grającej w porywającym stylu Cracovii. Wzmocnił się fizycznie, w testach wydolnościowych osiągał dobre parametry, ciągle poszerzał wachlarz zagrań, a ostatnie rozgrywki ligowe zakończył z czterema golami i dziewięcioma asystami. Ale co najważniejsze, z debiutanckim golem i asystami w kadrze. We wrześniu debiutant wszedł z ławki w meczu z Gibraltarem z numerem 10 (!) na koszulce i wbił gola. W listopadzie przyszła bramka i asysta z Islandią oraz asysta z Czechami.

***

Po pierwszym meczu Euro można pomyśleć, że ma szansę stać się wizytówką polskiej piłki. Trzeba jednak pamiętać, że kapustkomanię obserwujemy dzięki temu, że - podobnie jak Robert Lewandowski - szczęśliwie omijał rafy polskiego futbolu, a nie dzięki systemowym rozwiązaniom. Pisałem o odrzucaniu późno dojrzewajacych dzieci przez trenerów, ale to nie koniec. Po przeprowadzce do Krakowa nastolatek trenował, jak setki tysięcy dzieci w Polsce, na sztucznych murawach, które są zgubne dla stawów nóg. - Nagle urosłem i zacząłem mieć problemy z kolanami. Na jakiś czas musiałem wrócić do Tarnowa, żeby się odbudować - wspominał swoje kłopoty.

Co teraz z nim będzie? Zimą ofertę do klubu z Krakowa wysłał Galatasaray Stambuł. Turcy zaproponowali 3 mln euro oraz dodatkowy milion, jeśli rozegrałby u nich określoną liczbę meczów. Na Kapustkę czekały roczne wypłaty w wysokości 700 tys. euro netto, ale tej oferty w ogóle nie brał pod uwagę. Uznał, że po Euro dostanie lepszą propozycję, a i Cracovia zarobi znacznie więcej. Wówczas agentem piłkarza był jeszcze Cezary Kucharski, ale Kapustka zrezygnował z jego usług. Wiadomo było, że od wiosny br. będzie reprezentować go agencja BMG. I to ona zarobi, jeśli latem Kapustka zmieni klub.

Jeszcze niedawno wydawało się, że skrzydłowy pozostanie w Cracovii przynajmniej na eliminacje Ligi Europy, które Kapustka i jego klubowi koledzy wywalczyli, zajmując czwarte miejsce w ekstraklasie. Teraz nie jest to już takie pewne. Po meczu z Irlandią Północną na Twitterze wychwalali go Gary Lineker i Rio Ferdinand, a przecież już przed Euro mocno przyglądało mu się FC Koeln i Southampton.

Tak naprawdę nie wiemy jeszcze, jak dobry jest Kapustka. Jego klasę zdefiniują kolejne spotkania turnieju. Pierwszy mecz z Irlandią Północną odsłonił na razie duże możliwości. Gdyby powtórzyłby taki występ z Niemcami i Ukrainą... Jacek Zieliński się uśmiecha: - Niech piękny sen Bartka trwa.

Zobacz wideo

Kolejna Polka po Natalii Siwiec zostanie miss trybun Euro? Piękne panie kibicują we Francji [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.