Euro 2016. Bartosz Kapustka: Cały czas odkrywam siebie

Nie przeczę, że mnie też najwięcej przyjemności dają gole czy asysty, ale zdaję sobie sprawę, że to trenerzy zdecydują, jak najlepiej wykorzystać moje atuty. I dobrze, nauczyłem się już, że w futbolu niczego nie da się przewidzieć, na razie nawet nie wiem, jaką rolę w reprezentacji da mi ostatecznie trener Nawałka - mówi Bartosz Kapustka.

Rafał Stec: Choć rozegrałeś już dwa sezony ligowe, to jako piłkarz wciąż nastoletni po raz pierwszy przeżyjesz sezon wydłużony do maksimum, którego doświadczają tylko najlepsi. Cracovia na wakacjach, a przed Tobą tygodnie z reprezentacją i wielka impreza, Euro 2016. Wytrzymasz?

Bartosz Kapustka: Zdążyłem się już przyzwyczaić, że zabawa nie kończy się na klubach i urlop rozpoczynam później niż koledzy, jeździłem przecież na zgrupowania kadr juniorskich. A teraz tym bardziej nie czuję przesytu futbolem. Wszystko jest dla mnie nowe i wyjątkowe, a zgrupowanie w Juracie to sama przyjemność - mieszkamy świetnie, boisko idealne i w dodatku mogłem przyjechać z dziewczyną, jeszcze bardziej wszyscy się zintegrujemy w reprezentacji. Fajnie.

Adam Nawałka ceni Twoją naturalną zdolność do gry w defensywie. Choć długo byłeś znany jako zawodnik zdecydowanie ofensywny, w marcowym sparingu selekcjoner wystawił Cię w środku pola, na pozycji numer osiem. Widzisz siebie tam czy na skrzydle?

- Powiem szczerze, że już właściwie nie wiem, bardzo szybko się to wszystko zmienia. Kiedyś grałem - i myślałem, że już tak zostanie - za napastnikiem, a ostatnio biegam albo na boku, albo wycofany, bardziej jako defensywny pomocnik. To moja zaleta, jestem uniwersalny, potrafię się przystosować. W przyszłości chciałbym zostać ukierunkowany na jedną pozycję, ale dzisiaj nie umiem nawet przewidzieć, co trenerzy dla mnie wymyślą. I w ogóle się tym nie martwię.

Można powiedzieć, że cały czas odkrywasz siebie jako piłkarza?

- Trochę tak. Nigdy nie spodziewałem się, że będę miał aż tyle możliwości, przed tym sezonem nie pomyślałbym, że zostanę przerzucony na skrzydło. I że potem wrócę do środka, ale już gdzie indziej. Mam nadzieję się niebawem ustabilizować i skupić się na ćwiczeniu schematów na konkretną pozycję, a zarazem cieszy mnie, że będę miał warianty rezerwowe.

Wzorujesz się na kimś?

- Zawsze uwielbiałem patrzeć na Ronaldinho. Na jego luz, odwagę do niekonwencjonalnych zagrań. O to chodzi!

Jego interesował tylko atak, kroku do tyłu nie chciało mu się zrobić, jeśli to rywal miał przeciwnik. Z twojego stylu wynika, że możesz być co najwyżej Ronaldinho po upgradzie.

- Byłoby super. Nie przeczę, że mnie też najwięcej przyjemności dają gole czy asysty, ale zdaję sobie sprawę, że to trenerzy zdecydują, jak najlepiej wykorzystać moje atuty. I dobrze, nauczyłem się już, że w futbolu niczego nie da się przewidzieć, na razie nawet nie wiem, jaką rolę w reprezentacji da mi ostatecznie trener Nawałka.

Debiutowałeś w reprezentacji spektakularnie, powiedziałbym nawet, że bezczelnie. Wchodzisz z rezerwy i od razu - bach, po 11 minutach gol. Sparing z Islandią to samo, tym razem bramka po kilkudziesięciu sekundach. Z Finlandią nowa pozycja - i znów świetnie, od Twojego odbioru zaczyna się akcja na pierwszego gola. Ty się w ogóle stresujesz?

- Raczej się ekscytuję. I czuję radość. Tremy trochę jest, ale przed meczem, na boisku znika. Kiedyś było inaczej, w młodszych grupach młodości denerwowałem się przed meczami. Poradziłem sobie z tym. Bez pomocy psychologa, to była naturalna reakcja. Dojrzałem, poczułem, że umiem grać i teraz po prostu wychodzę robić to, co kocham.

Zobacz wideo

Krychowiak jak Boniek. Oto najlepsi Polacy w europejskich pucharach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.