Euro 2016. Szaleństwo w Jastarni, czyli kadra zaczęła przygotowania

Pogoda dopisała, ale nie na tyle, by na trening z Juraty do Jastarni reprezentanci Polski udali się rowerami. Pewnie gdyby wybrali ten środek transportu, to ich podróż trwałaby kilka razy dłużej, takie jest na Helu zainteresowanie przygotowaniami drużyny Adama Nawałki.

- A ty kogo widziałeś? - pyta ekspedientka sklepu w Jastarni swojego klienta. - Tylko kilka gwiazd, Artura Boruca, Arkadiusza Milika... No i selekcjonera! - pada w odpowiedzi. Podobne wymiany słychać wszędzie, dwie nadmorskie miejscowości żyją swoimi najważniejszymi gośćmi, którzy we wtorek rozpoczęli przygotowania do Euro 2016, a w środę odbyli pierwszy trening.

Na boisku, którego budowę sfinansował PZPN i zostanie ono następnie oddane do użytku lokalnej społeczności, piłkarze Adama Nawałki pojawią się tylko dwukrotnie - w środę i w piątek. Oprócz tego czekają ich zajęcia "kompensacyjne", ale przede wszystkim "alternatywne" - te pierwsze to rozciąganie, siłownia i jazda na rowerkach stacjonarnych, te drugie to... grillowanie, spędzanie czasu na basenie i relaksowanie się. Głównie na odpoczynku i łapaniu oddechu ma minąć reprezentantom czas w tych pierwszych dniach przygotowań. W Juracie są z rodzinami, dla dziewczyn, narzeczonych czy małżonek późnym popołudniem trening zorganizowała... Anna Lewandowska.

W luksusowym hotelu złapać oddech będzie łatwo, bo jest on wynajęty tylko przez PZPN. Inna sprawa była z treningiem - autokar od momentu wyjazdu z bazy do oddalonego o kilka kilometrów boiska skupiał na sobie pełne zainteresowanie mieszkańców. Gdy dojechał na miejsce, już od kilkunastu minut czekały na piłkarzy tłumy kibiców. Gdyby nie barierki odgradzające wejście na zamknięte boisko, piłkarze by się nie przebili.

Trening nie był zamknięty, weszło na nich około dwustu kibiców z wejściówkami i także kilkudziesięciu dziennikarzy. Ściśnięci za linią boczną mogli obserwować całe zajęcia, które były bardzo lekkie. Po krótkiej odprawie Adama Nawałki piłkarze rozgrzali się, pograli w "dziadka" i w siatkonogę, by zakończyć zajęcia stretchingiem. Tylko Arkadiusz Milik, Paweł Dawidowicz i Paweł Wszołek jeszcze dodatkowo trenowali strzały. Co ciekawe, ich prób nie bronili golkiperzy powołani na Euro 2016, a ci, którzy dopiero weszli do ekstraklasy. By nie eksploatować zmęczonych sezonem bramkarzy ze Swansea (Fabiański), Bournemouth (Boruc) czy AS Romy (Szczęsny) wypożyczono z Arki Gdynia Jakuba Miszczuka i Konrada Jałochę.

Niewiele więcej można było na boisku zrobić, bo... było ono kilkadziesiąt metrów węższe niż przewiduje regulamin piłki nożnej. Dlatego ćwiczenie stałych fragmentów i wszystkie bardziej taktyczne zajęcia selekcjoner zostawia na drugie zgrupowanie w Arłamowie. Najwięcej emocji było przy siatkonodze - podzieleni na trzyzespołowe drużyny piłkarze i część sztabu kadry (m.in. dyrektor Tomasz Iwan) na w pół serio rywalizowali na małych boiskach, choć nikt nie chciał przegrać.

Najbardziej te "mecze" podobały się kibicom, którzy dostali się na trening - piłkarze popisywali się przewrotkami (najchętniej Milik i Błaszczykowski) i sztuczkami technicznymi. Wśród fanów były dzieci ze szkoły z Jastarni, wszystkie ubrane w czerwone koszulki z hasłem "Polska Mistrzem Europy 2016". Ci, którzy zostali po drugiej stronie przesłoniętego płota narzekali. - Nie dość, że za Euro trzeba płacić, to nawet teraz kadrę przed nami chowają - mówili najbardziej rozczarowani. Ale piłkarze i Nawałka chętnie pozowali z każdym i rozdali setki autografów, nie odmawiając nikomu.

W strefie wywiadów miejsca było jeszcze mniej, a stłoczenie ogromne. Jeszcze rok temu, gdy reprezentacja miała otwarte treningi w Warszawie, to zainteresowanie było kilka razy mniejsze. Były dwa główne tematy rozmów z dziennikarzami i żaden nie dotyczył Euro 2016. Ważniejsze było transferowe lato reprezentantów, których nawet pięciu może zmienić kluby na lepsze i to za kilka, kilkanaście milionów euro. - Nie wiem, to wy mi te wszystkie informacje mówicie - śmiał się Milik na kolejne przywoływane plotki transferowe. - W Liverpoolu jeszcze nie byłem. Do wszystkiego podchodzę spokojnie - mówił Piotr Zieliński o którego przejściu z Empoli do Anglii jest ostatnio najgłośniej. Z podobnym dystansem do przyszłości podchodzili Kamil Grosicki i Kamil Glik, którzy sprawy swoich transferów chcą zostawić na czas po mistrzostwach Europy.

A drugim tematem był środowy finał Ligi Europy (Liverpool - Sevilla, godz. 20:30, relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE), który reprezentanci mają obejrzeć wspólnie przy zorganizowanym w hotelu grillu. - Wiadomo, że chcemy, by Grzegorz Krychowiak i jego Sevilla trzeci raz z rzędu sięgnęli po to trofeum. To byłby historyczny wynik i każdy mu tego życzy, choć oczywiście Liverpool ostatnio gra świetnie. Oglądałem ich mecze w półfinałach, zrobili spore wrażenie - mówił Grosicki.

Zobacz wideo

Kompany, Verratti, Gundogan. Wielkie gwiazdy opuszczą Euro 2016

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.