Euro 2016. Dlaczego Nawałka nie potrzebuje trzeciego napastnika

Na liście dwudziestu ośmiu piłkarzy, których powołał Adam Nawałka znalazło się miejsce dla aż czterech napastników. Jednak nikt nie powinien być zdziwiony, jeśli na Euro 2016 poleci tylko Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik. Mariusz Stępiński oraz Artur Sobiech muszą rywalizować nie tylko ze sobą, ale też z przekonaniem selekcjonera, że w ogóle mogą się we Francji przydać.

Roy Hodgson wybiera spośród Harry'ego Kane'a, Wayne'a Rooneya, Jamiego Vardy'ego i Daniela Sturridge'a. Didier Deschamps nawet bez zawieszonego Karima Benzemy ma do dyspozycji czterech napastników. Vicente del Bosque będzie starał się obronić tytuł mistrzowski podobną liczbą snajperów, choć w jego taktyce na boisku jest miejsce tylko dla jednego. Nawet reprezentacja Niemiec, chociaż zazdrości otwarcie nam Roberta Lewandowskiego, to ma w składzie Thomasa Muellera, Maksa Kruse, Kevina Vollanda i Mario Gomeza.

Adamowi Nawałce daleko do takich luksusów, choć w ogłoszonej w czwartek grupie 28 zawodników znalazło się miejsce dla czterech napastników. Lewandowski i Arkadiusz Milik mają pewne miejsca nie tylko w samolocie do Francji, ale też w wyjściowej jedenastce na mecz z Irlandią Północną (11.06). Nic dziwnego, w eliminacjach do Euro 2016 strzelili 19 z 31 goli reprezentacji Polski. Ale poza nimi w trakcie całej kadencji Nawałki inny napastnik trafił do siatki tylko raz. Był to zapomniany już w kontekście kadry Paweł Brożek i to w meczu z Mołdawią na (prawdopodobnie) ostatnim w historii zimowym zgrupowaniu dla piłkarzy z ekstraklasy.

Gol przy dwustu kibicach

Początkowo Nawałka szukał partnera dla Lewandowskiego. Selekcjoner zdefiniował problem napastnika Bayernu Monachium w kadrze, stwierdził, że jest zbytnio odosobniony od reszty zespołu, a ofensywni pomocnicy (Adrian Mierzejewski i Ludovic Obraniak) nie wspierają go na tyle, by stanowił zagrożenie dla przeciwnika. Teraz wyzwanie jest inne - trzeci napastnik miałby nie tyle odciążyć Lewandowskiego lub Milika, byłby co oczywiste bez szans w bezpośredniej rywalizacji, ale stanowiłby realną alternatywę w razie (odpukać!) problemów zdrowotnych podstawowego duetu.

Nawałka sprawdzał ośmiu innych napastników, pośród nich znalazła się dwójka (Patryk Tuszyński i Dawid Nowak), która nie dostała nawet minutowej szansy. Średnio kandydat na trzecią "dziewiątkę" reprezentacji rozegrał mniej niż godzinę, tylko Mateusz Zachara (wtedy Górnik Zabrze) zaliczył całe spotkanie. Jednak było to na wspomnianym zimowym zgrupowaniu w Abu Zabi, a mecz z Mołdawią oglądało dwieście osób. Trudno uznać, by była to poważna szansa.

W pięciu meczach w różnym wymiarze czasowym wystąpił Łukasz Teodorczyk (ostatnio przeciwko Serbii), cztery zaliczył... Marcin Robak, który obecnie dopiero wraca do zdrowia po przewlekłej kontuzji. Napastnik Lecha Poznań zaczął w podstawowym składzie sprawdzian z rezerwową reprezentacją Niemiec w Hamburgu przed mundialem w Brazylii w 2014 r., ale po rozczarowujących 53. minutach został zmieniony przez... Milika. Ten zagrał tak dobrze, że niecały miesiąc później wystąpił w ataku z Lewandowskim w meczu towarzyskim z Litwą. W Gdańsku obaj strzelili po golu i tak narodziła się współpraca na miarę sukcesu w eliminacjach. W drodze do Euro 2016 z żadnego innego napastnika Nawałka nawet nie skorzystał.

Napastnik do historii

Z prostego powodu - do tej pory żaden z napastników-kandydatów nie przekonał Nawałki. Robak, Brożek, Zachara, Nowak i Tuszyński to już dla reprezentacji historia, bardziej realnymi opcjami do niedawna byli Artur Sobiech z Hannoveru i Łukasz Teodorczyk z Dynamo Kijów. Temu ostatniemu selekcjoner chciał zaufać, bo w lutym występował w 1/8-finału Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi City. Jednak Teodorczyk przez większą część poprzedniego roku leczył złamaną nogę i nie wrócił do formy, która wcześniej zagwarantowała mu transfer z Lecha Poznań do Dynama Kijów za kilka milionów euro. Gdy wyszedł na ostatni kwadrans meczu z Serbią w Poznaniu zaprezentował się chaotycznie, dwa razy niepotrzebnie faulował, a przy groźnej kontrze zamiast podać do kolegi strzelił słabo z kilkudziesięciu metrów. Z Finlandią nie pojawił się już wcale, Nawałka wolał wystawić w pierwszym składzie Milika, a potem wprowadzić za niego Lewandowskiego. W Dynamie Teodorczyk też zawodzi, w całym sezonie trafiał do bramki ledwie trzy razy.

Z kolei Sobiech wrócił do kadry na mecze towarzyskie w listopadzie 2015 r., dwa lata po ostatnim powołaniu. Wchodził na końcówki spotkań z Czechami i Islandią, ale był mając kilka minut był tak naprawdę skazany na niepowodzenie. Chociaż w obecnym sezonie pobił swój najlepszy wynik strzelecki w Bundeslidze i trafiał do siatki w meczach z mocnymi Borussią Dortmund, Borussią Moenchengladbach oraz Herthą Berlin, to jego rekord (6 goli) wciąż jest niczym w porównaniu z np. królem strzelców ligi niemieckiej i kolegą z reprezentacji, Robertem Lewandowskim (29 bramek). W kadrze Sobiech ma dwa trafienia, ostatnie trzy lata temu w pożegnalnym meczu Jerzego Dudka z Liechtensteinem.

Także dlatego Nawałka nie jest usatysfakcjonowany powołaniem napastnika drużyny, która spadła z Bundesligi. Selekcjoner znany jest z patrzenia na to, jak spisuje się młodzież, więc w orbicie zainteresowań długo był Mariusz Stępiński. 21-latkowi selekcjoner przyglądał się nawet dzień przed ogłoszeniem powołań na zgrupowania w Juracie i Arłamowie. Napastnik Ruchu w meczu z Piastem Gliwice (0:3) grał tylko przez pierwszą połowę, zszedł z powodu urazu głowy. Był bardzo aktywny, starał się i miał dwie niezłe okazje, ale szesnastego gola w tym sezonie ekstraklasy nie strzelił.

Dlaczego nie zrobią różnicy

Ani Sobiech, ani Stępiński pewnie na Euro 2016 w ogóle nie zagrają. By dostali szansę musiałby zdarzyć się cud lub wielka tragedia. Cud, bo któryś z nich musiałby zachwycić formą na zgrupowaniach w Juracie i Arłamowie, przed trzydziestym maja, gdy Nawałka wybierze ostateczną kadrę na turniej we Francji. Tragedia, bo każda minuta na Euro dla jednego z tej dwójki oznaczałaby kontuzję i Lewandowskiego, i Milika. W rankingu selekcjonera znacznie wyżej są pomocnicy i w razie wypadnięcia jednego z dwóch podstawowych napastników szansę dostaliby prędzej Piotr Zieliński, Krzysztof Mączyński lub Filip Starzyński.

Tym bardziej Nawałka mógł zdecydować się na powołanie dwóch napastników bardziej jako piłkarzy na przyszłość (Starzyński) lub ze względu na obecną formę (Sobiech w czterech ostatnich meczach strzelił trzy gole). A nawet wyłącznie do treningu, by spełniali rolę rywali w wewnętrznych gierkach. Trzeciego napastnika kadra nie ma i nawet nie potrzebuje, choćby w linii pomocy są inni kandydaci do wyjazdu - Starzyński, Peszko, Mączyński, Wszołek i Kapustka - którzy także w reprezentacji potwierdzali, że mogą szybko zrobić pozytywną różnicę.

Zobacz wideo

Zbierałeś karty Panini? To quiz dla Ciebie!

Kogo najbardziej brakuje na liście powołanych zawodników:
Więcej o:
Copyright © Agora SA