Izraelski ekspert od bezpieczeństwa krytykuje ochronę europejskich stadionów

- Jeśli nie chronisz się wystarczająco dobrze, trzeba znakomicie reagować. To ratuje życie wielu ludzi. W Paryżu było zupełnie odwrotnie - słaba ochrona i bardzo, bardzo słaba reakcja - powiedział w rozmowie z portalem VICE Sports Rafi Sela, izraelski ekspert od bezpieczeństwa.

Kontrole na europejskich stadionach zaczynają się dopiero przed wejściem na obiekt. Są kołowrotki, gdzie pokazuje się bilet, a później ochrona rozpoczyna przeszukiwanie kibica. W szczytowym momencie tworzą się długie kolejki, więc ochrona przeszukuje bardziej pobieżnie, by upłynnić ruch. Po zamachach w Paryżu nikt nie będzie lekceważył zagrożenia. Ba, już zapowiedziano, choćby na stadionie Tottenhamu, bardziej szczegółowe kontrole.

- To błąd - mówi w rozmowie z VICE Sports Rafi Sela, izraelski ekspert od bezpieczeństwa, który współpracował z amerykańskimi siłami specjalnymi czy lotniskami na całym świecie, zwłaszcza lotniskiem w Tel-Awiwie. - 80 proc. bezpieczeństwa to wywiad. Jeśli wywiad nie działa i nie wiadomo jakie jest zagrożenie, to można mieć i tysiąc warstw ochrony, ale żadna nie pomoże - dodaje.

Sela tłumaczy, że jeśli zaostrza się kontrole, sprawdza się szczegółowo każdego widza, zaczyna się tworzyć tłum. Wówczas zamachowiec-samobójca nawet nie musi się dostawać na stadion, by zabić i zranić ponad setkę osób. Wystarczy wejść w tłum.

Zamachowca trzeba więc zobaczyć jeszcze przed tym jak pojawi się przed bramkami. Za przykład służyć powinien Izrael, w którym zaraz obok parkingów przy lotniskach ustawia się ochroniarzy, którzy nie zajmują się przeszukiwaniem ludzi, tylko ich obserwacją. Pytają się skąd pochodzą podróżni, jak się czują. Wyczekują reakcji, monitorują tych, którzy są nerwowi. Gdy tylko ktoś odejdzie od bagażu, natychmiast pytają o przyczynę. Patrzą w oczy. To powtarza się, oczywiście z innymi pytaniami, na kolejnych etapach kontroli, w których występują już elementy skanowania. Cały czas unika się skupiania ludzi w jednym miejscu.

Gdyby przenieść tę metodę na stadion, twierdzi ekspert, zamachowiec-samobójca nie dotarłby nawet w okolice obiektu. - Zresztą stadion nie powinien być centrum uwagi służb. Trzeba się skupić na granicach, lotniskach, portach, transporcie publicznym, drogach dojścia. Tam trzeba obserwować ludzi, zbierać informacje. Tak się zapobiega zamachom - mówi Sela.

- Poziom przygotowania do organizacji wydarzenia to połączenie ochrony i reakcji. Jeśli nie chronisz się wystarczająco dobrze, trzeba znakomicie reagować. To ratuje życie wielu ludzi. W Paryżu było zupełnie odwrotnie - słaba ochrona i bardzo, bardzo słaba reakcja - dodaje i jako dowód podaje sytuacje w klubie Bataclan, w którym mogłoby być mniej ofiar, gdyby szybciej i lepiej zareagowano. - W Izraelu po ataku terrorystycznym w mniej niż 12 minut wszyscy ranni są w szpitalu. Dużo trenowaliśmy, mamy plan i jesteśmy zorganizowani - dowodzi.

Dlatego kolejnym słabym punktem - i amerykańskich, i europejskich - stadionów jest przeszkolenie ochrony. - To w większości niewykwalifikowani ludzie z doświadczeniem w armii bądź policji, którzy robią to, co uważają za słuszne. Ale nie mają żadnych zasad - jak działać, reagować, wykrywać. Dlatego wszyscy Europejczycy, muszą lepiej skoordynować swój wywiad i ochronę. No i inwestować czas i pieniądze, żeby odpowiednio zareagować - kończy.

Prasa po zamachach w Paryżu: "Europanika. Piłka we krwi"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.