Eliminacje ME 2016. Polska - Irlandia 2:1. Jedziemy na Euro!

Irlandczycy atakowali ostro, ale piłkę sprawniej kopali Polacy. Wygrali 2:1, awansowali.

Był to mecz dla ludzi o twardych kościach i żelaznych nerwach. Najpierw piękny strzał z 20 metrów Grzegorza Krychowiaka na 1:0, potem karny i gol dla Irlandii przy złej decyzji tureckiego sędziego, a następnie cud-akcja zakończona szczupakiem i główką Roberta Lewandowskiego, najlepszego strzelca eliminacji mistrzostw Europy. I to wszystko w pierwszej połowie. Gdyby w drugiej przeciwnicy strzelili na 2:2, to oni pojechaliby do Francji.

Ale nie strzelili. Nasi piłkarze właściwie nie mieli alternatywy, bo gdyby na turnieju we Francji nie zagrał Lewandowski, kibice wpadliby w rozpacz. I to nie tylko polscy. Kiedy zdobył w niedzielę zwycięską bramkę, w ekstazę wpadł nie tylko Stadion Narodowy - Twitter i inne media społecznościowe rozpalił zachwyt wyrażany we wszystkich językach świata. W sześciu ostatnich meczach Lewandowski strzelił 15 goli. I jest jednym z kandydatów do Złotej Piłki przyznawanej najlepszemu graczowi roku.

To głównie na niego zasadzili się Irlandczycy, którzy chwilami reagowali tak, jakby własne nogi pomylili z tasakami. Ale Lewandowski to nie tylko świetny snajper, to także atleta ze stali. Kontuzji nie doznaje niemal nigdy.

Cud Nawałki

Kiedy reprezentację przejmował Adam Nawałka, była na dnie - w ósmej dziesiątce światowego rankingu. Nowy trener, z przeciętną przeszłością w przeciętnych polskich klubach, nie porywa tłumów. Piłkarzy też nie. Owszem, Sebastian Mila zachwyca się, że tak zorganizowanego, drobiazgowego, zdeterminowanego szefa nie spotkał przez całą karierę. I opowiada, jak przed meczami Nawałka "niesamowitym głosem wprowadza zawodników w podniosły nastrój". Ale Mila kopie piłkę w Lechii Gdańsk. Zatrudnione w renomowanych zachodnich firmach gwiazdy reprezentacji przywykły, że rządzą nimi charyzmatyczni przywódcy.

Gwiazd rozbłysło kilka. Najjaśniejsza to Lewandowski. Ale za nim biega Grzegorz Krychowiak, jeden z bohaterów sezonu ligi hiszpańskiej. I Kamil Glik, czołowy obrońca ligi włoskiej - idol kibiców Torino, tamtejsi raperzy jego niezłomności poświęcają teksty.

Nawałce pozostało ich talentu nie roztrwonić. To trener rzetelny, pracoholik, uroku dodaje mu patologiczna przesądność. Nie pozwala kierowcy autobusu drużyny cofać, gdy wewnątrz siedzą piłkarze. Nie wypije kawy przed meczem na Narodowym, dopóki nie dostanie do niej ciastka (nie wolno niczego zmieniać, skoro za pierwszym razem wyszło). Wywiadów nie udziela, bo kiedy pomilczał przed meczem z mistrzami świata, Polacy wygrali.

Triumf nad Niemcami był nie tylko bezprecedensowy, ale też najbardziej sensacyjny w naszym futbolu od dekad. Pierwszy raz piłkarze pokonali ich akurat wtedy, gdy reputacja reprezentacji dotknęła dna. Jan Tomaszewski apelował wręcz, by mecz odpuścić. Wystawić rezerwy i magazynować energię na kolejne spotkanie, ze Szkocją.

Trener nie posłuchał, a zwycięstwo niosło Polaków przez całe eliminacje, nigdy potem - nawet w chwilach kryzysu - nie bali się, że nie podołają.

Czas na piłkarzy

Polacy, którzy sami siebie uważają za kłótliwych indywidualistów, robią imponujące postępy w sportach drużynowych. Siatkarze zostali mistrzami świata. Medale zdobywają piłkarze ręczni. Nawet koszykarze, uprawiający dyscyplinę o wątłych tradycjach, odpadają z Euro dopiero po niezapomnianym boju z Hiszpanią, która kilka dni później zdobywa złoto.

Teraz wreszcie podnieśli się piłkarze. Ale to zaledwie minimum przyzwoitości. Mistrzostwa powiększono, we Francji zagrają aż 24 drużyny. Polacy nie polecą tam jako zgraja ludzi niemal anonimowych, lecz drużyna supernapastnika Lewandowskiego, który pewnie zostanie królem strzelców eliminacji. Wyjście z grupy nie będzie już kibicowskim chciejstwem, tylko kolejnym zadaniem, które ta drużyna musi wykonać. Wcześniej ogłaszać sukcesu nie wypada.

Tak z awansu cieszyli się piłkarze. Selfie Błaszczykowskiego, taniec Krychowiaka i Szczęsnego [WIDEO, ZDJĘCIA]

 

Selfie BłaszczykowskiegoSelfie Błaszczykowskiego Profil Błaszczykowskiego na Facebooku

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.