Polska - Gruzja 4:0. Eksperymentów Nawałki ciąg dalszy. Ze szczęśliwym zakończeniem

Jeśli patrzeć na mecz z Gruzją przez pryzmat szans, jakie dał kilku piłkarzom Adam Nawałka, to tylko o Michale Pazdanie można powiedzieć, że swoją wykorzystał. I to w naprawdę dobrym stylu.

Selekcjoner od dawna twierdził, że on piłkarzom z ekstraklasy ufa i zamierza im dawać szanse. Zresztą pierwsze dwa mecze jego kadencji (Słowacja 0-2 i Irlandia 0-0 w listopadzie 2013 roku) były właśnie poświęcone na wyselekcjonowanie zawodników z polskiej ligi. Zaciąg z Górnika zawiódł, ale Michałowi Pazdanowi tylko kontuzje przeszkodziły w znajdowaniu się na listach powołanych na kolejne spotkania. Dziś dostał szansę w meczu o punkty i spisał się bardzo dobrze.

Trochę obrońca Jagiellonii miał pecha, że z boiska schodził akurat po strzelonym przez Polaków golu, bo ominęła go zasłużona owacja na stojąco. Jeśli porównać jego dorobek w reprezentacji - to był debiut w meczach o stawkę - do Łukasza Szukały (ósme takie spotkanie), to wypada blado. Jednak z Gruzją prezentował się lepiej, pewniej. Nadrabiał nie tylko za zaskakująco nieporadnego Szukałę, ale też udanie asekurował Macieja Rybusa. Można powiedzieć, że Pazdan doskonale wiedział, gdzie i kiedy być, by przerwać akcję rywali.

Z kolei Rybus tak naprawdę dał powody do wątpliwości wyłącznie swoim ustawieniem. W pojedynkach defensywnych ze skrzydłowymi Gruzji radził sobie przynajmniej przyzwoicie, ale czasem gubił się, nie utrzymywał odpowiedniego dystansu do środkowego obrońcy. Stąd wspomniane interwencje Pazdana.

Jednak o występach Pazdana i Rybusa mówiło się od początku spotkania, natomiast wiele osób zdziwiło się, gdy zobaczyło Krzysztofa Mączyńskiego w pierwszym składzie. Bo grać miał Karol Linetty, młoda nadzieja kadry i Lecha Poznań, wkrótce może zawodnik mocnego zachodniego klubu.

Mączyński to wciąż zagadka - jego występy w lidze chińskiej obserwować trudno, pojawiają się głosy o jego kłopotach z obecnym pracodawcą i możliwością powrotu do ekstraklasy. Ale w niej i w kadrze nigdy nie zachwycał. Owszem, strzelił gola Szkocji, ale poza tym był niewidoczny, dał się zdominować fizycznie grającym rywalom. W Tbilisi zagrał od początku, ale ciężar gry za niego brał Sebastian Mila. Czasem można było odnieść wrażenie, że Adam Nawałka na niego stawia, bo po prostu ktoś w parze z Krychowiakiem musi grać.

Z Gruzją nie był rozgrywającym, nie decydował o obliczu gry zespołu, bo - zgodnie z przewidywaniami - Polska grała skrzydłami. Kilka razy skutecznie zablokował akcje rywali, ale także zaliczył zbyt pochopne interwencje, pozwalające stworzyć przyjezdnym przewagę w kluczowej strefie.

Wyglądało to tak, że Polacy potrafili blokować rozegranie Gruzinów, jednak Mączyński zamiast wyczekiwać i dobrze się ustawiać, po prostu atakował rywali. Już po pierwszym wślizgu meczu jego agresję musiał temperować sędzia. Dlatego wciąż nie narzuca się jako pierwszy wybór Nawałki na znacznie trudniejsze jesienne mecze kończące eliminacje. Po Gruzji najbliżej takiego przebicia się jest Michał Pazdan.

Najlepsze memy po zwycięstwie nad Gruzją

Więcej o:
Copyright © Agora SA