Irlandia - Polska. Wilkowicz: Polska syta. Za wcześnie

Pierwszy raz w tych eliminacjach widziałem polską reprezentację zadowoloną z tego, co już ma. I nie wyszła na tym dobrze - komentuje Paweł Wilkowicz.

Niemcom zrobili to w Gelsenkirchen, nam u siebie w Dublinie. W obu przypadkach Irlandczycy wyrównali na 1:1 w doliczonym czasie, atakując całą chmarą. A był jeszcze gol w Gruzji, dający im w doliczonym czasie zwycięstwo. Oni grają w tych eliminacjach sercem, ciągle coś ratują, robią straszne wślizgi, chcą się bić. Rewanż z nimi w Warszawie może być koszmarem. A czym był Dublin?

Nie było Hollywood

Koszmarem na pewno nie, choć oczy bolały od patrzenia. Ten jeden punkt jest bardzo cenny. Na półmetku eliminacji Polska jest nadal w bardzo dobrej sytuacji. Tyle że my się już od przerwy szykowaliśmy na trzy punkty, na happy end, na teksty o autostradach do Francji i rezerwowaniu hoteli na Euro. A tu zamiast Hollywood było trudne kino: seans się skończył, oczywistych wniosków brak. I co do ogółu, i co do szczegółu. Bo wynik był lepszy niż gra, a wyrównujący gol padł po zamieszaniu, w którym brali udział piłkarze grający do tego momentu bardzo dobrze: Kamil Glik i Jakub Wawrzyniak.

Nieoczywista drużyna, nieoczywisty bohater

Trudno wybrać polskich bohaterów z Dublina. To był najbrzydszy mecz, jaki reprezentacja Adama Nawałki zagrała w eliminacjach. A jednak mecz typowy dla niej. To jest drużyna bardzo nieoczywista. Ma ogromne trudności z budowaniem długich akcji, ale za to ogromną łatwość strzelania goli. Zdobywała bramki w każdym meczu o punkty, zebrała ich łącznie 16, nikt w eliminacjach Euro 2016 nie ma więcej. W Dublinie też się udało strzelić. Mało tego, strzelec też był typowy dla kadry Nawałki. Piłkarz, którego powołanie i wystawienie było mocno kwestionowane: Sławomir Peszko. Tak jak jesienią Krzysztof Mączyński, Sebastian Mila czy Arkadiusz Milik. Inni piłkarze, o których były obawy przed meczem z Irlandią: Łukasz Fabiański, któremu wciąż wmawiają, że jest za grzeczny, czy Wawrzyniak też nie zawiedli. A jednak jest niedosyt.

Irlandzki walec dojechał

Ten mecz to był najbardziej ryzykowny zakład z losem, na jaki sobie dotychczas ta reprezentacja pozwoliła. "Finałów się nie gra, finały się wygrywa" - mówi piłkarska zasada i kadra Adama Nawałki podchodzi tak do każdego meczu z przeciwnikiem choćby równym sobie, o lepszym nie wspominając. Oddaje piłkę rywalowi, czeka na jego błąd. Oddała wcześniej piłkę nie tylko Niemcom, ale nawet Szkotom w meczu u siebie. Tyle że w drugiej połowie w Dublinie już z tym przesadziła. W poprzednich meczach dawała rywalowi się wyszumieć, ale po jego błędzie natychmiast próbowała coś zbudować, najczęściej z udziałem Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego.

W Dublinie natomiast ich współpraca właściwie nie istniała, z najprostszego powodu: podania nie docierały do Milika, a jeśli już, to w sytuacjach, gdy był osaczony przez rywali. A Robert był tym razem Lewandowskim z kadry Waldemara Fornalika, oderwanym od drużyny. Właściwie żadna polska akcja w drugiej połowie nie zmusiła rywali do alarmu, do zdjęcia nogi z gazu, nie była ostrzeżeniem, by się za bardzo nie odsłaniać, bo mogą stracić drugiego gola i będzie po wszystkim. Więc walec jechał dalej, przyspieszał, rywale atakowali coraz szybciej, coraz liczniej i w końcu wymusili remis.

Polska syta. Za wcześnie

Remis ze Szkocją na Narodowym przetrawić było łatwiej. Bo wtedy czuliśmy, że Euro się na jakiś czas bardzo oddalało, ale wyrównujący gol Milika je znowu przybliżył. A teraz Euro było już bardzo blisko, ale Shane Long Polaków cofnął. Co więcej, po drugiej połowie zostało wrażenie, że kadra dostała to, o co się prosiła. Pierwszy raz w tych eliminacjach widziałem Polskę sytą. Przekonaną, że już udało jej się przechytrzyć rywala, że jakoś się uda dotrwać do końca. Że można już zdać się na szczęście, skoro chce nam pomagać i rywale biją w słupek. Piłkarze temu zaprzeczą, ale takie rzeczy się często dzieją nieświadomie. Nie odmieniły też drużyny zmiany, pierwszy raz w ważnym meczu Adama Nawałki nie miały wpływu na wynik. I w doliczonym czasie szczęście się skończyło. Może powinien być wcześniej odgwizdany faul na Fabiańskim, może rywale powinni już grać w osłabieniu po uderzeniu w twarz Sebastiana Mili, z łagodnymi karami za brutalny faul na Miliku i pokazowe obijanie Lewandowskiego też można dyskutować. Ale powiedzieć, że wynik jest niesprawiedliwy, nie można.

Rywale się nas uczą

Nie przesadzajmy też jednak z darciem szat. W bardzo wyrównanej grupie taki mecz zawsze się zdarzy. Zwłaszcza w pierwszym meczu reprezentacji wiosną, znamy to nie od dziś. Do tego rywale się nas uczą, wiedzą już, na co Polska liczy, co Milik z Lewandowskim potrafią zrobić w kontrataku. Irlandczycy świetnie się pilnowali i organizowali, by okazji do szybkiej kontry nie było. Do następnego meczu Polaków, z Gruzją, prawie trzy miesiące, do wielkiego rewanżu z Niemcami prawie pół roku, a potem już będzie rozstrzygający październik: Szkocja na wyjeździe, Irlandia u siebie. Lekcja z niedzieli się przyda. Wiemy już, że walka o awans się szybko nie rozstrzygnie. Ale wiemy przede wszystkim, że ta drużyna, by zbierać punkty, musi być ciągle głodna. I jeśli ta pobudka podziała, to remis z Dublina pozostanie punktem zdobytym, a nie dwoma straconymi.

Zobacz wideo

Jak się skończą eliminacje Euro 2016 w polskiej grupie? [WYTYPUJ SAM!]

Materiały partnerów Spokey Piłka Nożna Euro Ball Polska Nike Performance Krótkie spodenki sportowe daring red/black/black Błaszczykowski - Polska - strój komplet piłkarski ze skarpetami Nike Performance CLUB TEAM HARDCASE L Torba sportowa university red/black adidas Performance F50 REPLIQUE Nagolenniki solar red/white/black Nike Performance TIEMPO GENIO SG Korki wkręty white/voltsoarblack

Więcej o:
Copyright © Agora SA