Irlandia - Polska. Ilu irlandzkich piłkarzy nadaje się do rugby?

Wyspiarze stoją pod ścianą. Jeśli przegrają w niedzielę, w eliminacjach Euro 2016 pozostanie im walka o baraże. A problemów trenerowi Martinowi O'Neillowi nie brakuje.

- Polacy to jeden z najbardziej fizycznie grających zespołów, jakie widziałem - mówił selekcjoner Irlandczyków, jednocześnie wyśmiewając głosy z Polski tak samo określające jego zespół. O'Neill przesadził. W Szkocji (pracował w Celticu) i Anglii (Aston Villa, Sunderland), na pewno widział zespoły grające bardziej fizycznie niż Polska. Prawdą jest jednak, że sam stworzył zespół grający po europejsku. Jesienią jego piłkarze starali się rozgrywać akcje po murawie, wykorzystując skrzydłowych.

Być może 63-letni selekcjoner Irlandii straszy piłkarzami Nawałki, bo jego zespół w niedzielę nie może przegrać. Gdyby tak się stało, na nic zda się udany początek eliminacji - sensacyjny remis z Niemcami oraz zwycięstwo w Gruzji - bo na półmetku Irlandczycy będą mieli minimalne szanse na bezpośredni awans.

Sytuacja jest więc trudna. Dziennikarze żartują, że gdyby O'Neill mógł, w kilku rolach wystawiłby Roya Keane'a, swojego asystenta, byłego defensywnego pomocnika Manchesteru United. Keane sam wspominał w środę, że przy takiej stawce aż chce się grać. - Ale ja za piłkarzy wślizgów nie będę robił, prawda? - żartował.

Największym zmartwieniem są boki pomocy. Aiden McGeady w Evertonie gra nieregularnie. James McClean z Wigan dochodzi do siebie po kontuzji. Pewnie dlatego na prawej stronie zacznie Jonathan Walters (Stoke), który - jak żartują Irlandczycy - dałby też sobie radę w reprezentacji rugby.

O'Neill ma też kłopot z wyborem bramkarza - przekonał Shaya Givena do powrotu do kadry i teraz rezerwowy Aston Villi domaga się gry. Jesienią w eliminacjach bronił David Forde z broniącego się przed spadkiem do III ligi Millwall. Doświadczenie Givena może być bezcenne, ale Forde grał już z Polską dwukrotnie i nie stracił gola.

Kogo selekcjoner wstawi do ataku? Pewniakiem jest Shane Long, choć w tym sezonie strzelił dla Southampton tylko pięć goli. Nie wiadomo jednak, kto będzie jego partnerem. Robbie Keane ma już 34 lata i dopiero zaczyna sezon w lidze amerykańskiej, ale to legenda irlandzkiego futbolu; wykorzystuje większość bramkowych sytuacji, jak na swój wiek jest całkiem szybki i zwrotny. Wes Hoolahan jest kreatywniejszy. To bardziej rozgrywający niż snajper.

Każdy z nich pasuje do planu gry Irlandczyków - wciąż opierającego się na grze skrzydłami, ale bez wielu dośrodkowań z głębi pola. McClean i Robbie Brady szukają krótkich, płaskich podań w pole karne, zwykle między linię obrony i pomocy przeciwnika. Kluczowy będzie też Séamus Coleman z Evertonu, jeden z najlepszych prawych obrońców Premier League. Jest szybki i dobrze drybluje. Zanim dośrodkuje, dokładnie sprawdza, jak ustawieni są koledzy i przeciwnicy. Desperackie wykopy czy kilkudziesięciometrowe zagrania od obrońców do napastników, z którymi kojarzą się wyspiarskie drużyny, służą Irlandczykom wyłącznie do wychodzenia spod pressingu w pobliżu własnego pola karnego.

Obawy O'Neilla dotyczą także tego, że jego zespół będzie musiał prowadzić grę. Selekcjoner spodziewa się bowiem, że Polaków w Dublinie zadowoli 1 punkt. Pomijając Colemana, obrońcy są powolni i mało zwrotni, kiepsko radzą sobie przy kontrach. - Ja jestem szybszy od lewego obrońcy Stephena Warda - żartował na konferencji irlandzki dziennikarz. Do tego dochodzą stałe fragmenty gry, które Irlandczykom sprawiają mnóstwo problemów. W listopadzie przegrali w Szkocji po golu z rzutu rożnego.

- Niektórzy piłkarze muszą grać na zdecydowanie wyższym poziomie - mówił Roy Keane. Każdy wie, że chodziło o McGeady'ego, McCleana, Waltersa oraz obrońców. Jednak w tej drużynie jest wystarczająco dużo dobrych piłkarzy oraz determinacji, by czuć dla niej szacunek, by nie przyjeżdżać do Dublina z myślą wyłącznie o neutralizowaniu dośrodkowań i nastawiając się jedynie na walkę zgodną z zasadą "słabsza kość pęka".

Najlepiej o reprezentacji Irlandii świadczy jej lider - James McCarthy. Defensywny pomocnik Evertonu nie tylko potrafi grać tak agresywnie jak Roy Keane za najlepszych lat, ale też daje zespołowi poczucie kontroli w środku pola i wyznacza kierunek ataków. Naprawdę nie ma wątpliwości, że Irlandia wyszła już z epoki kamienia łupanego. f

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.