El. Euro 2016. Nikt nie ma tyle do udowodnienia, co Polacy. Możemy liczyć na cud?

Przed tak ważnym (i trudnym) meczem chciałem napisać coś ku pokrzepieniu serc z perspektywy dziennikarza. Z każdego zakątka internetu atakowały mnie jednak kolejne argumenty utwierdzające w przekonaniu, że już remis będzie wielkim sukcesem w starciu z Niemcami. Nie pozostało więc nic innego, niż napisanie czegoś z perspektywy kibica, który ma, trochę ślepą, nadzieję, że wbrew wszystkiemu będzie dobrze.

Jordania, Libia, Albania, Burkina Faso, Panama, Honduras, Gwatemala, Mali A to tylko kilka z sześćdziesięciu dziewięciu reprezentacji piłkarskich, które wyprzedzają Polaków w rankingu FIFA. Nie mam, ani jako dziennikarz, ani jako kibic, wątpliwości, że każdy z tych zespołów przy odrobinie motywacji byśmy pokonali. Problem w tym, że nasi piłkarze w ostatnich latach zbyt wiele powodów do optymizmu przed starciem z najmocniejszym z możliwych rywali nam nie dają.

Potencjalne zwycięstwo z Niemcami będzie trzeba traktować w kategoriach największego sukcesu polskiej piłki od pokonania Portugalii w eliminacjach do Euro 2008. Jednak nawet tamten zespół nie był tak silny jak ten, z którym biało-czerwoni zmierzą się jutro. Szczęśliwe losowanie grupy na Euro 2012, coraz słabsza Anglia w eliminacjach na brazylijski mundial i mający lata świetności dawno za sobą Czesi w walce o awans do RPA w 2010 roku sprawiły, że Polacy z potentatami z najściślejszej czołówki właściwie się nie mierzyli.

Mimo to o zwycięstwa było bardzo trudno, a od wygranej z wspomnianymi Czechami w meczach o stawkę wygrywaliśmy tylko z San Marino, Mołdawią i Gibraltarem. Krajami z piłkarskiego trzeciego świata, którym przecież (jak i tym drugim oraz pierwszym) Niemcy podczas mundialu wstrząsnęli. Wygrali turniej grając dokładnie, pięknie, a przy tym skutecznie. Po drodze masakrując gospodarzy, Brazylię, 7:1. Podopiecznych Joachima Loewa w dyspozycji z tamtego meczu nie pokonałby nikt na świecie. Mało jest jednak prawdopodobne, że w sobotę, na murawę Stadionu Narodowego w Warszawie wyjdą podobnie zmotywowani. Dla nas za to będzie to najważniejszy mecz od przegranego meczu z Czechami we Wrocławiu dwa lata temu.

Niemcy zresztą nie muszą się wspinać na ten poziom po raz kolejny. Świeżo upieczeni mistrzowie świata mają niepodważalną reputację zespołu, którego bać się musi każdy, a już na pewno takie zespoły jak nasza reprezentacja. Podopieczni Adama Nawałki mają jednak mnóstwo do udowodnienia. W okolicach siódmej i ósmej dziesiątki rankingu FIFA próżno szukać reprezentacji, której tak wielu piłkarzy gra z sukcesami na arenie europejskiej. Stwierdzenie, że mamy najsilniejszą kadrę od lat nie jest przesadzone, a Lewandowskiego, Piszczka czy Szczęsnego mogą nam pozazdrościć nawet te najsilniejsze reprezentacje.

Indywidualności są, więc dlaczego ta reprezentacja nie gra tak, jak powinna? Pytanie o to, jak naprawić polską piłkę nurtuje wszystkich: Kibiców, działaczy, dziennikarzy, każdego, kto ma świadomość, jak mocno zachwiane są proporcję między tym, kogo mamy w tej kadrze, a jej wynikami.

Wypatrując światełka w tunelu

Jako człowiek na co dzień zajmujący się piłką o sobotni mecz bardzo się boję. Nie tylko o to, że przegramy, ale też, że przegramy bez walki, w żenującym stylu, załamując ręce już po kwadransie, gdy będzie trzeba się tylko modlić o najniższy wymiar kary. Taki zresztą scenariusz przewiduje Jan Tomaszewski, który apeluje, by nie mieć nadziei, a punktów szukać w meczach z Irlandią czy Szkocją. Faktycznie, argumentów nie mamy wiele ( Piotr Kalisz nie mogąc ich znaleźć narysował je ). Pozostaje czysta kibicowska wiara 10 milionów kibiców, którzy obejrzą jutro mecz z Niemcami.

Zwłaszcza, że wiara kibiców 11 października potrafiła ponieść już Polaków do znakomitych wyników. Wspomniane wygrane z Portugalią czy Czechami miały miejsce właśnie tego dnia, a od tamtej pory podobnych wygranych nie doświadczyliśmy. Polski kibic, od lat wypatrując sukcesu czy to w piłce klubowej, czy reprezentacyjnej, nie widzi nawet światełka w tunelu.

Zwłaszcza że spora część złotych czasów polskiej piłki nie pamięta. Jeden z polskich piłkarzy powiedział w niedawnym wywiadzie że chciałby, by on i jego koledzy poszli śladami siatkarzy. Siatkarzy, którzy do niedawna przecież byli skazani na klęskę na mistrzostwach świata, które przecież odbywały się w naszym kraju. Wbrew oczekiwaniom ekspertów udało się pokonać każdą z najsilniejszych reprezentacji i sięgnąć po tytuł. Siatkarze, w odróżnieniu od piłkarzy jednak zupełnie niedawno odnosili spore sukcesy, więc kibice za tym sukcesem aż tak nie tęsknili.

Zwłaszcza że piłka nożna to sport narodowy, który gromadzi miliony ludzi przed telewizorami, a Euro 2012 udowodniło, jaką wzbudza pasję w narodzie. Osobiście nie apeluję do nich o pójście w ślady siatkarzy, bo zdeklasowanie jednego potentata po drugim jest niewykonalne. Bardziej przed meczem z Niemcami zwyczajnie, po kibicowsku, marzy mi się naśladowanie wyczynów szczypiornistów.

To oni zawsze potrafili walczyć do ostatnich sekund i wyszarpać rywalowi zwycięstwo nawet w najmniej sprzyjających sytuacjach. A jutro łatwego, spokojnego zwycięstwa 3:0 w stylu naszych siatkarzy się nie spodziewajmy. Jeśli liczymy na korzystny wynik, musimy nastawić się na męczarnie, na mecz, który będzie wymagał pełnej koncentracji i wytrzymałości przez 90 minut, a pewnie też odrobiny szczęścia. Na pewno jest sposób, by wydrzeć Niemcom w sobotę zwycięstwo, ale nie oszukujmy się - te trzy punkty trzeba im będzie wyrwać, rozgrywając przy tym jeden z lepszych meczów, jakie nasza reprezentacja zagrała od wielu, wielu lat.

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.