Euro 2016. Grillowanie piłkarza

Prezydent UEFA Michel Platini ostrzegł Francka Ribery'ego: grozi ci dyskwalifikacja, jeśli nie przyjmiesz powołania do reprezentacji Francji. Słowa Platiniego z wywiadu dla niemieckiego dziennika ?Bild? mają bezprecedensowy charakter. Dotąd federacje krajowe, europejska czy światowa nie karały piłkarzy rezygnujących z gry w drużynie narodowej.

Nie korzystały z tej możliwości pomimo przepisu FIFA, który mówi, że zawodnik nie może odrzucić powołania, jeśli jest zdrowy. Ribery zrezygnował z reprezentowania Francji po mundialu, na który nie pojechał z powodu kontuzji. Wypowiedź Platiniego ma głębszy wymiar - obaj są Francuzami, a w 2016 roku nad Sekwaną odbędzie się Euro 2016.

- Mistrzostwa Europy nie będą w Polsce, tylko we Francji. Jeśli selekcjoner Didier Deschamps powoła Ribery'ego, to piłkarz będzie musiał stawić się na zgrupowaniu. Jeśli nie, zostanie zawieszony na trzy mecze w drużynie klubowej [dziś Bayern Monachium - red]. Ribery musi chcieć wziąć udział w turnieju - powiedział Platini. - Decyzja o reprezentowaniu kraju nie należy do zawodnika, ale do trenera. Ribery nie może sam zdecydować o sobie - dodał.

Europejskie media przypominają sobie tylko jeden podobny przypadek. I też dotyczył kadry Francji. W 2006 roku Raymond Domenech uparł się, aby powołać 33-letniego Claude'a Makélélé. A piłkarz uznał, że po porażce w finale mundialu z Włochami jego czas w drużynie narodowej minął. José Mourinho, ówczesny trener piłkarza w Chelsea, nie mógł uwierzyć, że zawodnikowi grozi dyskwalifikacja w drużynie klubowej. "Makélélé nie jest dziś piłkarzem. Makélélé jest niewolnikiem" - grzmiał. Futbolowy świat też unosił brwi, przyzwyczajony, że to zawodnik wyraża wolę gry w reprezentacji. Nigdy jednak na temat rezygnacji piłkarza w tak ostrych słowach nie wyrażał się szef UEFA.

- Poszczególne związki mają swoje przepisy. Regulamin PZPN też mówi, że powołanie zawodnik musi przyjąć - mówi Michał Listkiewicz, były prezes PZPN. - Piłkarze mają swoje humory, zwykle trzeba ich trochę dopieścić. Lepiej z nimi porozmawiać, niż wzywać na siłę. Tak zrobiliśmy z Andrzejem Juskowiakiem, który w połowie lat 90. nie chciał grać dla Antoniego Piechniczka. Poleciałem więc z asystentem selekcjonera do Borussii Mönchengladbach, pogadaliśmy z menedżerem klubu, który przyznał nam rację, a potem z samym piłkarzem. Przekonaliśmy go w kwadrans.

W polskim futbolu dominuje przekonanie, że z niewolnika nie ma pracownika. Ale zdarzył się nawet bunt. - Gdy w kadrze Jerzego Engela pojawił się naturalizowany Emmanuel Olisadebe, znalazło się kilku piłkarzy, którzy nie chcieli grać w reprezentacji. Narzekali: "Jak to? Przybłęda w drużynie narodowej?". Ale przekonaliśmy ich, no i dali spokój. Organizowaliśmy w tamtym czasie wspólne grille w Konstancinie, stawiali się piłkarze, dziennikarze, działacze, wszyscy rozmawialiśmy. A jak tylko Emmanuel zaczął strzelać gole, to już go na rękach nosili - śmieje się Listkiewicz.

W maju br. z gry w drużynie narodowej "tak długo, jak selekcjonerem będzie Adam Nawałka" zrezygnował Eugen Polanski. Poczuł się urażony oskarżeniami o niechęć do gry w kadrze. Taki wniosek z zachowania piłkarza wyciągnął bowiem Nawałka i nie zamierzał już go powoływać. Wcześniej w maju 2013 roku gry dla Polski zrzekł się w oświadczeniu Ludovic Obraniak "tak długo, jak selekcjonerem będzie Waldemar Fornalik". Nawałka jako nowy trener, zanim wysłał mu zaproszenie, spotkał się z rozgrywającym i przekonał do powrotu. I Obraniak do kadry na chwilę wrócił.

Obaj piłkarze mieli spory wpływ na grę reprezentacji, ale jednak nie byli jej największymi gwiazdami jak Ribery w drużynie Francji. W sierpniu 2013 roku w trakcie zgrupowania reprezentacji Polski przed meczem z Danią w rozmowie z Fornalikiem o rezygnacji wspomniał Robert Lewandowski. Był poirytowany, że ze związku wypływają nieprawdziwe informacje o jego odmowie wzięcia udziału w reklamówce dla Orange.

Więcej o:
Copyright © Agora SA