Grzegorz Krychowiak : Żadnych. Najważniejsze, że nikt nie doznał kontuzji. Szkoda żółtych kartek Kamila Glika i Mateusza Klicha, które mogą mieć znaczenie w dalszej części eliminacji. Ten mecz trzeba było wygrać i tyle.
- To błąd i brak szacunku dla reprezentacji. Rozumiem, że na takie opinie zapracowaliśmy ostatnimi wynikami, ale uważam, że z Niemcami powinniśmy walczyć o zwycięstwo. Będzie komplet publiczności, wielka mobilizacja, nikt nie odstawi nogi. Tylko od nas zależy, czy zejdziemy z boiska z podniesionymi głowami. Jestem pewien, że każdy, kto wyjdzie na boisko, będzie myślał tak samo. Ze Szkocją wynik jest otwarty.
- Jesteśmy lepszym zespołem niż kilka miesięcy temu, poznajemy się. Jeśli Mateusz nie jest w stanie fizycznie czegoś zrobić, to wchodzę ja. Wiem, że woli, by zagrywać mu piłkę do nogi, bo wtedy może się z nią obrócić, zatrzymać, zagrać prostopadle. Skrzydłowych, czyli Macieja Rybusa i Kamila Grosickiego, trzeba wypuścić na wolną przestrzeń, ale to naturalne dla ich pozycji. Robertowi Lewandowskiemu można zagrać piłkę na oba sposoby, to piłkarz kompletny. Potrzebujemy kolejnych zgrupowań i meczów. Czas pracuje dla nas.
- Decyzja o wyjeździe do Hiszpanii nie była przypadkiem. Wszyscy przestrzegali, że to nie jest odpowiednie miejsce dla mnie. A ja chciałem uczyć się grać do przodu, do czego Hiszpania jest najlepszym miejscem. Zdaję sobie sprawę, że mogę podszkolić ten element, stąd decyzja i ryzyko wyjazdu, reprezentacja na pewno na tym skorzysta. W Sevilli uczę się podążać za akcją, wymiany pozycji z ofensywnymi pomocnikami, od początku podoba mi się współpraca z Denisem Suarezem czy Everem Banegą.
- Trener Unai Emery wspiera mnie, uważa, że mam predyspozycje do gry ofensywnej. Pokazuje mi konkretne przykłady, choćby ze sparingów przedsezonowych, w których poszedłem za akcją, jak np. z Herthą, gdy zdobyłem gola.
Andrzej Iwan jesienią mówił: "Krychowiak na pomocnika się nie nadaje, to środkowy obrońca!".
- Każdy może mieć swoje zdanie, zdaję sobie sprawę, że mało kto oglądał Krychowiaka w Reims. Wnioski wyciągano głównie na podstawie meczów reprezentacji, dopiero teraz w Sevilli znalazłem się pod lupą. I patrzy się na mnie uważniej.
W Hiszpanii chce pan nadrobić to, czego nie nauczyłeś się w Polsce? Do Francji przeniósł się pan w wieku 15 lat.
- W Polsce powoływano mnie do młodzieżówek, bo byłem duży, silny i szybki. Gdy przyjechałem do Bordeaux, w klubie śmiali się, że mam podrobione dokumenty, nie wyglądałem na 15-latka. Od razu przerzucono mnie do drużyny 17-latków. Widać było jednak różnicę pod względem techniki i nad nią pracowałem - da się ją szlifować między 11. a 17. rokiem życia. W Polsce za duży nacisk w szkoleniu był na wynik, grali ci, którzy byli silni.
- W Bordeaux też wszyscy chcą wygrywać, ale chcieliśmy zwyciężać poprzez grę w piłkę. Wyrośnięty junior nie rzucał piłki obok mniejszego rywala i nie mijał go, tylko dryblował. Ja od razu wiedziałem, że nie mogę zaprzepaścić tego, że trafiłem do takiej akademii, więc próbowałem grać jak koledzy.
- Ani ja, ani Wojtek nie żałowaliśmy wyjazdu. Z drugiej strony polskie kluby rozwijają się bardzo dynamicznie, wierzę, że młodzi zawodnicy szkoleni np. w Legii czy Lechu również będą stanowić o sile kadry szybciej, niż nam się wydaje. Nie ma złotego środka. Robert Lewandowski występował w Polsce dłużej i raczej nie żałuje... Najważniejsze, żeby grać, samymi treningami nie zrobi się progresu. W Bordeaux na własną prośbę byłem wypożyczany do drugiej czy trzeciej ligi, by się rozwijać. Nienawidzę siedzieć na ławce.
- Liga francuska jest trochę niedoceniana, uważa się, że to połączenie techniki z fizycznością. Ale po przyjeździe do Hiszpanii miałem więcej treningów taktycznych niż przez cały pobyt we Francji. W Sevilli ciągle wałkujemy to, jak się przesuwać po boisku. Już teraz czuję, że w niektórych sytuacjach moje poruszanie się to efekt tych treningów. Ale czy to styl hiszpański, czy jednak trenera Emery'ego? Z każdym miesiącem będę o Hiszpanii wiedział więcej.