Euro 2012. Mieszkańcy Gniewina o piłkarzach Hiszpanii: Mają nas gdzieś, nosa nie wytkną, po co przyjeżdżali?

Gdy Hiszpanie wybrali Gniewino jako swoją bazę pobytową na Euro 2012 w miasteczku zapanowała wielka radość. Im dłużej jednak obrońcy tytułu w nim mieszkają, tym bardziej narasta złość i sfrustrowanie mieszkańców.

Jeszcze rok temu Gniewino, niewielkie miasteczko w woj. Pomorskim, nie różniło się niczym od tysięcy podobnych w różnych zakątkach Polski. Decyzja reprezentacji Hiszpanii o wyborze Gniewina właśnie jako swojej bazy pobytowej podczas Euro 2012 zmieniała je jednak nie do poznania. Na drogach dojazdowych zmieniono asfalt, dobudowano ronda, ścieżki rowerowe, na ulicach i uliczkach pojawiły się ławki, a wszystko pokolorowano flagami i kwiatami w hiszpańskich i polskich barwach.

Niewesoło już od przyjazdu

Już jednak podczas przyjazdu Hiszpanów do gniewińskiego hotelu "Mistral", gdzie zamieszkali na czas mistrzostw, pojawił się pierwszy zgrzyt. - Nawet nie pomachali do nas z autokaru, o wysiąściu i przywitaniu się nawet nie wspomnę - mówi nam pan Sławomir, żołnierz zawodowy, lat 37, od urodzenia mieszkający w Gniewinie. - A teraz? Sam pan widzi. Hiszpańscy kibice dostają wejściówki na ich trening jak leci, za samo bycie Hiszpanami. A my? Tłoczymy się pod płotem w nadziei, że kilka zostanie dla nas.

I rzeczywiście. Nieopodal miejsca, gdzie można otrzymać bilety na rozpoczynający się za niewiele ponad godzinę trening mistrzów z Hiszpanii, zbiera się kilkudziesięcioosobowy tłum. Przekrój wiekowy - od 5 do 95 lat. Wszyscy w nadziei, że uda im się tego dnia obejrzeć w akcji Xaviego, Iniestę i Casillasa. - Ja już nawet się nie łudzę. Przyszedłem dla formalności, żeby nie pluć sobie potem w brodę - wyjaśnia Dawid, 23-letni mechanik samochodowy, mieszkający w sąsiadującym z Gniewinem Czymanowie. - Do hiszpańskich kibiców pretensji nie mam, są bardzo mili i uprzejmi. To nie ich wina, że są faworyzowani przez organizatorów.

Obcy mogą więcej

Podobnych głosów wśród mieszkańców Gniewina można usłyszeć dużo więcej. - Kto sobie nie załatwi wejściówki przez koneksje, to nie ma szans - mówi ostro pan Zbigniew, budowlaniec, lat 48. - Patrzę tylko z politowaniem na tych co tam się tłoczą i próbują wydrzeć ochłapy. Wójt tyle naobiecywał, a jak jest, każdy widzi. Cóż, widać jak zwykle obcy mają więcej przywilejów. Jesteśmy mocno rozczarowani.

Skoro nie na treningu, to może hiszpańskich piłkarzy można spotkać podczas spacerów po mieście? - A gdzie tam, siedzą w hotelu odcięci od świata, nawet nosa nie wytkną - mówi nam pani Ewa, ekspedientka w sklepie spożywczym. - Szkoda, bo chociaż by się paru przystojniakom można było przyjrzeć. Mamy tu wywieszony plakat z całą drużyną. Spotkać takiego Victora Valdesa, czy Gerarda Pique, to byłoby coś - dodaje ze śmiechem.

Del Bosque jeździ meleksem...

Niektórzy mieli jednak więcej szczęścia. - Widziałem trenera Vicente del Bosque jak jechał po ulicy meleksem - informuje rozpromnieniony Michał, lat 10. - Pomachałem mu i nawet mi odmachał - dodaje z dumą.

Mieszkańcy Gniewina, mimo że są mocno rozczarowani brakiem kontaktu z drużyną Hiszpanii, dostrzegają jednak też pozytywy płynące z ich pobytu. - Nasze miasteczko będzie teraz bardziej rozpoznawalne, turystycznie na pewno przeskoczyliśmy kilka długości - podkreśla Michał, 22-letni student Uniwersytetu Gdańskiego. - Miło było patrzeć jak to wszystko się zmieniało. A przecież korzystać będziemy z tego jeszcze bardzo długo. Hiszpanie wyjadą i o nas zapomną, my pozwijamy flagi z płotów, ale z dróg i ścieżek korzystać będziemy latami. Czy widziałem Hiszpanów na mieście? Raz wydawało mi się, że widzę Xaviego. Podbiegłem do niego, ale okazało się, że to był tylko bardzo podobny do niego kibic. Było dużo śmiechu - dodaje.

ZOBACZ KONIECZNIE - HISZPANIE TRENUJĄ W GNIEWINIE, A MIESZKAŃCY ZA PŁOTEM [ZDJĘCIA]

... a Casillas zajada się pizzą z Bolszewa

W Gniewinie mieszka jednak rodzina, która pobyt Hiszpanów wspominać będzie z rozrzewieniem i będzie miała przy tym czym się pochwalić przed znajomymi. - Pan sobie wyobrazi, że sam Casillas jadł u nas pizzę na tarasie - mówi z przejęciem pani Monika, w której ogródku przenośne studio postawiła jedna z hiszpańskich telewizji. Pracuje w niej Sara Carbonero, prywatnie partnerka Casillasa. - Jednego razu, po meczu, gdy piłkarze mieli wolne, Iker przyszedł ją odwiedzić. Usiedli u nas na tarasie, zaproponowałam im kawę, ale nie chcieli. Casillas poprosił za to o pizzę, zamówiliśmy więc taką najlepszą, z Bolszewa. Zjadł całą ze smakiem, aż mu się uszy trzęsły - dodaje rozpromieniona.

Co myślisz o zachowaniu hiszpańskich piłkarzy? Podyskutuj na Facebooku Trojmiasto.Sport.pl! +1? ?

ŻONY I DZIEWCZYNY HISZPAŃSKICH PIŁKARZY MIESZKAJĄ LEPIEJ NIŻ GWIAZDY [ZDJĘCIA]

 

JAKIE PIĘKNOŚCI PIŁKARZY MOŻEMY SPOTKAĆ NA TRYBUNACH W CZASIE EURO 2012 [ZDJĘCIA]

Co myślisz o zachowaniu hiszpańskich piłkarzy?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.