Komentarz: Wszyscy będziemy wolontariuszami

Kiedy dowiedziałam się, że Poznań potrzebuje wolontariuszy na Euro 2012, od razu podjęłam decyzję - chcę być jednym z nich. Po co mi to? Bo wierzę w te może nieco naiwne hasła, że wszyscy jesteśmy gospodarzami tej imprezy - pisze dziennikarka "Gazety" Justyna Suchecka.

Do Poznania na - jak mówią sceptycy - "raptem" trzy mecze może przyjechać kilkadziesiąt tysięcy zagranicznych kibiców! Jest to jeden z tych ogromów, które bardziej cieszy, niż przeraża.

Dziś jestem już po przejściu rekrutacji i szkoleń dla wolontariuszy, ale jeszcze przed pierwszym dyżurem (w punkcie informacyjnym w Fan Campie Carlsberga lub na Dworcu - tam mnie skierowano). I jestem gotowa, by zmierzyć się z nowym wyzwaniem. Choć wiem, że nie będzie łatwo! Na szkoleniach dowiedziałam się na przykład, że nie ma po co uczyć się rozkładów jazdy - "komunikacja miejska na każdy z meczów i tak może być inna". Nie wiadomo, czy wszystkie trasy tramwajowe będą otwarte, ale - zachowajmy spokój!

Nie powinnam się też nastawiać na to, że wszyscy nasi goście zawsze będą mili - "kibic po przegranym meczu swojej drużyny czy taki, który już spóźnia się na mecz, bo nie może znaleźć miejsca na parkingu, może się nie uśmiechać".

Na tych szkoleniach przekonano mnie jednak, że ten uśmiech w dużej mierze będzie zależał właśnie ode mnie. A właściwie od nas wszystkich. Bo wy też będziecie wpadać na zbłąkanych, zmęczonych czy rozgoryczonych kibiców. Którzy nie zawsze będą się uśmiechać, ale mogą mieć mnóstwo pytań. Nie bójmy się na nie odpowiadać, nawet jeśli języki obce nie są naszą najmocniejszą stroną.

W środę Irlandczyk John powiedział mi, że chciałby mówić po polsku, choć w połowie tak dobrze jak ja po angielsku. Pamiętajmy, że większość naszych gości, właśnie tak jak John, polskiego nie zna wcale. Oni będą wyrozumiali. I wdzięczni, gdy uśmiechniemy się, wskażemy drogę, a na pytanie: co warto zobaczyć w Poznaniu, odpowiemy inaczej niż "tu niczego nie ma". I ja, i wy, wiemy, że to nieprawda!

Nam może już znudziły się pyry z gizikiem, Stary Rynek, a nawet Malta. Może trykające się na ratuszu koziołki nie wywołują już u nas żadnych emocji. Ale zapewniam, że przyjadą tu ludzie, którzy - oprócz zwycięstwa swojej drużyny - tego właśnie szukają.

Przewodnicy turystyczni w czasie szkoleń wolontariackich przekonywali, że jeśli o Poznaniu będziemy opowiadać z entuzjazmem, to Fara może zachwycić i pozbawić na chwilę tchu nawet Włochów, którzy niemal na każdym kroku mają równej klasy zabytek. Na tym właśnie będzie polegał też wolontariat - na pokazywaniu, że to fajne miasto, pełne fajnych ludzi. Bądźmy więc wolontariuszami. I nawet jeśli nie cieszy was "piłkarstwo", bądźcie w tych tygodniach dumni - niekoniecznie z Euro 2012, ale z Poznania właśnie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.