Poznańscy Włosi czekają na kibiców z Italii

Ilu Włochów mieszka w Poznaniu? Vincenzo Corsini: - Myślałem, że około trzydziestu, ale właśnie założyliśmy stowarzyszenie i okazało się, że jest nas dwa razy tyle.

- Masz ochotę na prawdziwą kawę? - pyta na wejściu Vincenzo Corsini i sadza mnie na taborecie w kuchni, w jego mieszkaniu na Jeżycach. - W Poznaniu dobrą kawę wypijesz tylko u Włocha w domu. Bo w Polsce niestety nie pije się kawy, tylko wodę z kasztanów - wzdycha. - Na szczęście wielu Polaków kocha Włochów, więc my się tu dobrze czujemy. Są tu kobiety piękniejsze niż we Włoszech, co dla nas jest najważniejsze, i jeszcze dobre piwo. Kibice z Włoch będą zachwyceni.

Mama przyjedzie z Taranto

- Na Euro do Poznania przylatują moi znajomi, którzy chcą kibicować włoskiej reprezentacji. Są tanie połączenia lotnicze Ryanaira, dlatego myślę, że w Poznaniu pojawi się wielu Włochów. Przyleci też moja mama - opowiada.

32-letni Vini mieszka w Poznaniu od siedmiu lat. Jego mama jest Polką, wyszła za Włocha, Vini urodził się we Włoszech. Cała rodzina mieszka w Taranto - tylko on w Poznaniu. Dlaczego? - Po studiach młodym ludziom trudno teraz zdobyć we Włoszech pracę. Kiedy nic nie mogłem znaleźć, postanowiłem zaryzykować i trochę zgłębić swoje polskie korzenie. No i tak znalazłem się w Poznaniu - opowiada.

Najpierw znalazł pracę w Solarisie, zajmował się sprzedażą na włoski rynek. Potem stwierdził, że chce jednak robić w życiu coś innego. Teraz prowadzi audycję w McRadio, dorabia we włoskiej restauracji Paderewski (przy ul. Paderewskiego), a przede wszystkim chce zostać gwiazdą rocka. Jest wokalistą w zespole Ossesso. Niedawno do ich składu dołączył drugi Włoch - basista Ben Caruso, który również zamieszkał w Poznaniu.

Ilu Włochów mieszka w Poznaniu? - Myślałem, że około trzydziestu, ale właśnie postanowiliśmy ze znajomymi założyć takie nasze włoskie stowarzyszenie i okazało się, że jest nas przynajmniej dwa razy tyle - mówi Vini. To głównie nauczyciele, restauratorzy i przedsiębiorcy.

- Włoski sposób bycia bardzo pasuje do polskiego. Lubimy rozmawiać, bawić się, spotykać, ale i narzekać. Polacy są wprawdzie nieco bardziej zamknięci, ale to się zmienia. Przyjeżdżam do Polski, odkąd skończyłem 8 lat właściwie co roku. Dziś mam 32 lata i widzę zupełnie inny kraj i ludzi - mówi. Zmienia się nawet... pogoda. - Niedawno w Poznaniu było cieplej niż w moim rodzinnym Taranto. Mam nadzieję, że w czasie Euro 2012 będzie podobnie. Inaczej te znacznie chłodniejsze od dni noce mogą Włochów wykończyć, gdy będą świętować - śmieje się.

Polecam golonkę

Vini mówi, że jedynie zjedzenie pizzy w restauracji w Polsce może być dla Włocha strasznym przeżyciem. - To nie jest pizza, to są wariacje na jej temat - mówi. - W Poznaniu pizzę poleciłbym jedynie w trzech restauracjach (Paderewski przy ul. Paderewskiego, Gallipoli przy ul. Królowej Jadwigi oraz Baraboo przy ul. Taczaka). Makaron? Może w jednej. Jeśli w jednym miejscu jest pizza i kebab albo kuchnia włoska i międzynarodowa - nie wchodź tam! - przestrzega.

Ale czy Włosi przyjadą do Poznania, żeby jeść pizzę? - Mamy to do siebie, że nie lubimy próbować kuchni innej niż rodzinna, w końcu to my robimy najlepsze dania na świecie. Ja jednak zawsze każdego spotkanego w Poznaniu Włocha będę wysyłał na dobrą golonkę np. do Bistro Bamberka przy ul. Dąbrowskiego. Bo jak już Włoch spróbuje golonki, ozorków albo pierogów, to na pewno się zakocha. Ci, którzy już tu trochę mieszkają, uwielbiają też pyry.

Kibice zostaną dłużej?

Włosi uwielbiają piłkę nożną i traktują ją jako sport narodowy. Ulubione kluby piłkarskie to świętość. Dla Viniego taką drużyną jest trzecioligowe Taranto. Mecze klubu ogląda w Poznaniu dzięki transmisjom na chińskich stronach internetowych.

- Część osób straciła zainteresowanie piłką po aferach korupcyjnych, które mieliśmy w naszych najlepszych klubach - tłumaczy Vini. - Myślę jednak, że paradoksalnie to dzięki temu wygraliśmy mundial w 2006 r. Skandale sprawiły, że nasi piłkarze pierwszy raz nie czuli się jak gwiazdy klubów, tylko jako część drużyny narodowej. A teraz z kolei mamy bardzo dobrego trenera i też możemy zdziałać wielkie rzeczy, choć nie sądzę, byśmy doszli do finału.

W zeszłym tygodniu media informowały, że polska i włoska policja współpracują, by ograniczyć ryzyko zamieszek wśród kibiców. Włosi obawiają się bójek w wykonaniu ich własnych "ultrasów", zwłaszcza podczas meczu z Chorwacją. Vini uważa jednak, że na Euro przyjadą tacy kibice, którzy są ciekawi Polski i chcą się dobrze bawić. - To będzie piłkarskie święto i będziemy się nim razem cieszyć na ulicach - zapewnia. - A muszę ci jeszcze powiedzieć, że każdy Włoch, którego spotkałem w Poznaniu, zawsze chciał tu zostać na dłużej. My się tu czujemy jak w domu.

On sam niestety nie ma biletu na żaden mecz, będzie je oglądał w mieście. Komu będzie kibicował, jeśli Włosi trafią na Polaków? - To będzie problem. To tak jak z tym: kiedy jestem w Polsce tęsknię za Włochami, we Włoszech tęsknię za Polską - wyznaje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.