Nasi na Euro 2012: Muraś cenny jak rubin

- Nigdy nie przypuszczałem, że moje podwórkowe granie w piłkę w domu w Gdańsku przerodzi się kiedyś w zawód - powiedział Rafał Murawski.

31-latek urodzony w Malborku, wychowanek kluby MRKS Gdańsk, dziś filar Lecha Poznań. I rekordzista - bo jako pierwszy gracz w dziejach "Kolejorza" jedzie z reprezentacją na drugą dużą imprezę piłkarską. A wszystko dzięki żonie.

Zima 2011 roku. Jestem świadkiem takiej sceny: na wieść o powrocie do Lecha Poznań Rafała Murawskiego kibice Lecha wznoszą kufle i szklanki.

- Zdrowie "Murasia"! - proponuje jeden, a inni się zgadzają.

- Zdrowie jego żony! - pada jednak lepsza koncepcja, która zyskuje jeszcze większy poklask. - Jak ona ma na imię...?

Żona Rafała Murawskiego ma na imię Aneta, a to zapewne nie był jedyny toast za jej zdrowie tej zimy. To bowiem żonie "Murasia" kibice Lecha zawdzięczali powrót jednego z najlepszych graczy "Kolejorza" do Poznania, po niespełna dwóch latach gry w rosyjskim klubie Rubin Kazań. A było to tak:

POZNAN.SPORT.PL NA FACEBOOKU - POLUB NAS, TEJ!

Latem 2009 roku gruchnęła wieść, że Lech Poznań sprzedaje swego czołowego gracza do bogatego rosyjskiego klubu Rubin Kazań. Cała operacja trwała zaledwie kilkadziesiąt godzin i nim ktokolwiek się zorientował, Murawski znalazł się w Rosji za niebotyczną dla Lecha kwotę 3,2 mln euro. Rekordową w dziejach klubu.

Rubin Kazań był klubem, który dawał możliwości. Pozwalał zarobić do 300 tys. zł miesięcznie, grał w Lidze Mistrzów. Piłkarz mógł występować przeciwko największym sławom Europy z FC Barceloną na czele.

Rafał Murawski sprowadził do Tatarstanu żonę i córeczkę. Rodzina jednak nie czuła się tam dobrze. Żona piłkarza próbowała się przystosować do rosyjskich warunków, ale nie dała rady. Wyjechała z Rosji. Po jej wyjeździe rady nie dał Murawski.

Zimą 2011 roku postanowił wrócić do Polski. Rubin Kazań początkowo twierdził, że nie odda go za mniej niż kupił, ale widocznie wola zawodnika musiała być bardzo twarda, gdyż stanęło na 1 mln euro. Za tyle Lech odkupił swego znakomitego zawodnika, bez którego gra poznaniaków nie wyglądała tak dobrze jak z nim. To była okazja!

Mówiło się, że Murawski stracił na tym ruchu fortunę. W Poznaniu nie zarabiał nawet połowy tego, co w Rosji.

- Są w życiu sprawy ważniejsze od pieniędzy - odpowiadał tylko enigmatycznie na pytania, czy wrócił z powodu żony. Chroni swoją prywatność, uczynił z niej wartość nienaruszalną, stąd też np. właściwie nigdy nie odbiera telefonów od dziennikarzy. Po meczu, na treningu otwartym - proszę bardzo, zawsze się wypowie, odpowie na każde pytanie. Jednak gdy wkracza w życie rodzinne, wtedy nie ma możliwości, by mir domowego ogniska mu zakłócać.

Na wieść o powrocie syna marnotrawnego kibice "Kolejorza" nie posiadali się z radości. Trudno było znaleźć w Poznaniu fana Lecha, który nie ceniłby Murawskiego. Gole strzelał wprawdzie rzadko, ale nie od tego był. Główny reżyser, król środka pola, to przez niego przechodziło niemal każde kluczowe podanie, każda ważna akcja. Laik nie dostrzegał jego gry na boisku. Dla fachowca była ona ucztą.

Do historii Lecha przeszedł jednak dzięki bramce. 2 października 2008 roku, niemal rok przed wyjazdem Murawskiego do Rosji, poznański Lech walczył w pucharach z Austrią Wiedeń. Na wyjeździe uległ 1:2. W rewanżu w Poznaniu wygrał 2:1. Doszło do dogrywki. W niej lechici strzelili trzeciego gola i teraz to im przysługiwał awans. Austriacy jednak walczyli do końca. Błąd poznańskiej drużyny pozwolił im zdobyć gola na 2:3 - a ten wynik premiował awansem rywali z Austrii (bo mieli dwa gole zdobyte na wyjeździe, a Lech w Wiedniu - tylko jednego). Kibice byli załamani. Tyle wysiłku, tyle wspaniałej gry Lecha i ten niezapomniany wieczór miał się skończyć źle?!

Wtedy wydarzyło się coś niezwykłego. Akcja, którą do dziś wspomina wielu fanów "Kolejorza" jako najbardziej emocjonujące przeżycie, jakiego doznali. Austriacy popełnili błąd - za krótko wybili piłkę. Dopadł do niej Rafał Murawski i wpakował do siatki. W ostatniej minucie dogrywki! - Do dziś mam to przed oczami, a obraz przesuwa mi się jak w zwolnionym tempie. Ten Austriak Matthias Hattenberger wybija za krótko, "Muraś" uderza... potem biegnie jak oszalały, jak trafiony gromem przez całe boisko z wrzaskiem radości i niedowierzania. Udało się! - wspomina Grzegorz Surdyk, spiker meczów "Kolejorza" przy Bułgarskiej.

W reprezentacji Polski Murawski strzelił tylko jedną bramkę - jeszcze w 2007 roku, w pojedynku z Serbami. Także w kadrze strzelanie nie jest jego rolą, ale kto wie, może mu się uda. Może np. w pojedynku z Rosją, 12 czerwca w Warszawie. Wszak Rosjan zna najlepiej, grał przeciwko nim w lidze rosyjskiej przez niemal dwa lata.

Dziś Rafał Murawski to czołowy, o ile nie najlepszy gracz Lecha. Etatowy reprezentant Polski i pewnie jedyny lechita, który wyjdzie na pierwszy mecz Euro 2012 z Grekami w wyjściowym składzie.

Marcin Wasilewski - także kadrowicz na Euro 2012, były gracz Lecha, a dziś belgijskiego Anderlechtu Bruksela - zdradził niedawno, że "Muraś" był już dogadany na transfer z Anderlechtem. Nie doszło jednak do niego. Jaką rolę tym razem odegrała rodzina i żona?

Nie wiadomo. Rafał Murawski zbyt ceni swą prywatność.

W ilu meczach na Euro 2012 zagra Rafał Murawski:
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.