Oni będą gwiazdami Euro 2012: Chorwacki Napoleon

Mały, drobny, za słaby - mówili o Luce Modriciu w Chorwacji, a potem w Londynie. - Przyzwyczaiłem się. Moja siła tkwi w łydkach, spróbujcie mnie wywrócić, to nie takie proste - odpowiada gwiazdor reprezentacji Chorwacji i Tottenhamu

Profil Sport.pl na Facebooku - 50 tysięcy fanów. Plus jeden? 

13 maja 1990 r. na stadionie Maksimir w Zagrzebiu Dinamo grało z Crveną Zvezdą Belgrad mecz, który przeszedł do historii jako zapalnik chorwackiej wojny o niepodległość. Serbscy kibice zaatakowali fanów gospodarzy, a gdy ci odpowiedzieli, do bitwy włączyła się policja jugosłowiańska. Chorwaci wierzą, że tamte wydarzenia ostatecznie ich zjednoczyły, sprawiły, że powstali przeciwko Serbom.

Pięcioletni Luka Modrić nie mógł rozumieć tego, co widział na ekranie telewizora w 1990 r., ale Zvonimir Boban, pomocnik Dinama, który ciosem kung-fu próbował powstrzymać wtedy policjanta pałującego kibica, zostanie po latach jego największym idolem. Boban za karę został odsunięty od kadry Jugosławii na mundial we Włoszech, ale jesienią biegał już na San Siro w koszulce Milanu, a w Chorwacji rozszalała się wojenna zawierucha.

Modrić wspomina dzieciństwo jako nieustanną ucieczkę i życie na walizkach. Gdy miał sześć lat, Serbowie nieopodal wioski Zaton, gdzie mieszkał, zastrzelili jego dziadka. Rodzina Luki uciekła do pobliskiego Zadaru i przez wiele miesięcy mieszkała razem z innymi uchodźcami w hotelu Kolovare.

W nim po raz pierwszy ujawnił się piłkarski talent Luki. - Pamiętam, że ciągle kopał piłkę. Wybił w hotelu więcej okien niż bomby spadające na miasto - wspominał pracownik hotelu.

Oficjalny magazyn UEFA pisał, że gdy ojciec prowadził Modricia na pierwszy treningi do FC Zadar, nie było go stać na ochraniacze na nogi. Zbił je dla syna z tekturowych desek. - To legenda, ale nieprawdziwa. Miałem ochraniacze z wizerunkiem Ronaldo. Służyły mi przez wiele lat, aż twarz Ronaldo została pokiereszowana. Żyliśmy skromnie, ale ojciec inwestował w moją przyszłość - prostował Modrić. O Ronaldo zawsze mówił "prawdziwy Ronaldo". Brazylijczyk zajmował miejsce tuż za Bobanem w hierarchii jego idoli.

W Zadarze Modrić kopał piłkę krótko, bo na jego talencie szybko poznali się skauci ze znanej na całą Jugosławię młodzieżowej szkółki Dinama Zagrzeb. Dziś jej renoma sięga już Australii i USA, gdzie Dinamo ma filie. 16-letni Modrić, wypożyczony do Zrinjskiego Mostaru, zdobył tytuł najlepszego piłkarza ligi bośniackiej. - Zawsze byłem mały, drobny. Musiałem nauczyć się oszukać rywala techniką - opowiadał Luka mierzący dziś 173 cm.

Po kolejnym wypożyczeniu - do przeciętnego Interu Zapresić, z którym zdobył wicemistrzostwo Chorwacji, Dinamo w końcu dało mu szansę. Modrić szybko został pierwszoplanowym rozgrywającym, a Dinamo w latach 2006-08 zdobyło trzy tytuły i dwa puchary. Choć miał dopiero 22 lata, porównywano go do największych klubowych legend - Roberta Prosineckiego i Bobana.

W 2006 r. zadebiutował w reprezentacji, ale na MŚ w Niemczech zagrał tylko chwilę. Jego kariera rozbłysła dopiero, gdy selekcjonerem został Slaven Bilić i powierzył mu rolę playmakera. Efekt był piorunujący, bo Chorwaci w eliminacjach Euro 2008 wygrali grupę, a w ostatnim meczu, nie walcząc już o nic, wyeliminowali z turnieju Anglików, bijąc ich na Wembley 3:2.

To właśnie wtedy szefowie Tottenhamu wpadli na pomysł zatrudnienia Modricia. Nie chcieli czekać na Euro (Chorwaci odpadli z Turcją po karnych w ćwierćfinale, ale Modrić trafił do "11" turnieju UEFA), spodziewając się, że cena za świetnego pomocnika jeszcze podskoczy. Późną wiosną 2008 r. wyłożyli 16,6 mln funtów. Dinamo nigdy nie zarobiło więcej na transferze.

Początki Modricia w Londynie były trudne. Chorwat nie mógł się odnaleźć w drużynie, ale nie tylko on. Prowadzona przez Juande Ramosa ekipa przeżywała potężny kryzys, głównie z winy samego szkoleniowca, który nie umiał zmotywować piłkarzy i znaleźć im odpowiednich ról. Modricia ustawiał za daleko od bramki - obok ofensywnego Jermaine Jenasa, tymczasem w kadrze Modrić grał jako klasyczna "10", za plecami napastników, z dużą swobodą w ataku. - Dopiero przyjście trenera Harry'ego Redknappa zmieniło sytuację. - Dał nam swobodę, przesunął mnie do przodu. Mogliśmy być kreatywni - wspomina Modrić, który w 115 meczach dla Tottenhamu zdobył osiem bramek.

Z czasem Luka wrócił na środek pola, ale Redknapp - ustawiając go obok Garetha Bale'a i za Rafaelem van der Vaartem - znalazł mu optymalne miejsce. W sezonie 2010/11 Tottenham został rewelacją Ligi Mistrzów - jako debiutant wygrał grupę, pokonał broniący tytułu Inter Mediolan, odpadł dopiero w ćwierćfinale z Realem Madryt. Największą gwiazdą drużyny okrzyknięto Bale'a, ale bohaterem był także Modrić, bo bez jego mrówczej pracy i podań Walijczyk nie nastrzelałby tylu goli. - Luka jest jak lew, umie podać, ale umie też walczyć o piłkę i przetrzymać ją - stwierdził Redknapp, dodając, że to "jedyny piłkarz klasy światowej" w drużynie.

Angielski trener zawsze miał słabość do Chorwatów. Jeszcze jako trener Portsmouth zatrudniał Bilicia i Davora Sukera, a w Portsmouth - Roberta Prosineckiego. W Tottenhamie przez moment miał aż czterech, poza Modriciem - Niko Kranjcara, Vedrana Corlukę, Stipe Pletikosa. Modricia polubił ponoć najbardziej. Także dlatego, że mógł z nim porozmawiać o futbolu. Luka nie chadza do klubów, dyskotek, nie pije, nie miewa skandali. Wolny czas spędza z żoną, dzieckiem i na oglądaniu piłki w telewizji. - Pracuje ciężko, nie opuszcza zajęć, nie narzeka. To marzenie trenera - mówi Redknapp. Scott Parker, defensywny pomocnik West Hamu wybrany w poprzednim sezonie na piłkarza roku w Premier League, stwierdził, że Modrić jest najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim się mierzył.

- Gdy przyjechałem do Anglii, powiedziałem sobie, że muszę przypakować, iść na siłownię, ale po miesiącu przestałem. To nie miało sensu. Musiałem pozostać sobą. Trzeba było tylko nauczyć się reagować jeszcze szybciej. Nim piłka trafi do ciebie, musisz już wiedzieć, co zrobisz w następnym ruchu. Moja siła jest w łydkach, wyglądam może na słabiaka, ale spróbujcie mnie wywrócić, to nie takie proste - mówi Modrić, którego kilkakrotnie kusiła Chelsea, oferując nawet 40 mln funtów. Do pozostania w Tottenhamie przekonali go Bilić i Redknapp. Ten drugi obiecał, że LM jeszcze wróci do Londynu. - Nasi najlepsi piłkarze nie są na sprzedaż. Za żadne pieniądze - stwierdził Daniel Levy, prezes Tottenhamu.

Tottenham ? coraz bliżej Ligi Mistrzów

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.