Ultra mistrz z lokalnego podwórka

Bieganie miało być terapią po misji w Iraku. Dziś cały świat biegów ultra patrzy na niego z wytrzeszczonymi oczami, a w Polsce mówi się o nim "nasz Litwin ze Szczecina". Gediminas nie aspiruje do światowej czołówki. On już w niej jest.

"Jestem kibolem. Dziś siedzę do nocy i kibicuję temu panu, co biegnie na drugim końcu świata. I w tej chwili goni go 2000 Japończyków. Gediminas nie goni już nikogo. A do mety 50 km."

Taki komunikat 25 września wieczorem umieścił na swoim facebookowym profilu Krzysztof Dołęgowski, szef polskiego teamu Inov-8, w którego barwach ściga się Gediminas Grinius. Kilka godzin później Grinius wpadł na metę Ultra-Trail Mt. Fuji i z czasem 20h 40min i 58 sek zwyciężył, bijąc o ponad godzinę kolejnych na podium Francuza Armanda Lejeune'a i Amerykanina Jeffa Browninga.

GediminiusGediminius Gediminius fot. Ian Corless

Ultra-Trail Mt. Fuji, którego trasa wiedzie szlakami dookoła góry Fudżi, to jeden z najtrudniejszych i najbardziej elitarnych biegów ultra na świecie. Rywalizują w nim najwięksi mocarze długodystansowego biegania górskiego. UTMF to nie tylko 168 kilometrów biegu, ponad 8 tysięcy metrów podejść, ale i kapryśna pogoda, która potrafi złamać każdego. Prawie każdego. Gediminasa nie złamała.

Na trasie było tak ślisko, że chyba jeszcze nigdy, na żadnym biegu, nie upadłem tyle razy. Zresztą nie tylko ja - relacjonuje Grinius - Mijałem bardzo wielu zmęczonych ludzi z ubłoconymi twarzami, którzy ledwie powłóczyli nogami. Zacząłem spokojnie, a potem konsekwentnie przesuwałem się do przodu. Gdy dogoniłem prowadzącego Lejeune'a, dużą część trasy pokonaliśmy mijając się nawzajem, raz ja byłem z przodu, raz on. Ja mocno podchodziłem pod górę, on ostro zbiegał. Przesuwaliśmy się do przodu łeb w łeb. Na którymś z ostatnich podejść zostawiłem go za plecami i już nie dałem się dogonić - kończy relację z Japonii Litwin.

Wyprzedzić najsilniejszych konkurentów o ponad godzinę w tak trudnym biegu, przy nieustannie padającym deszczu, przenikliwym zimnie, i to zaledwie miesiąc po innym morderczym biegu (Ultra-Trail du Mont Blanc), to jak strzelić pięć goli w meczu piłkarskim albo przeskoczyć rywali o parę metrów w zawodach na skoczni narciarskiej. Gediminas Grinius swoim występem w Japonii obwieścił światu, że on nie aspiruje do światowej czołówki. On już  w niej jest.

GediminiusGediminius Piotr Dymus / <;e=h)\ARL2?OLu8:U5mu8 Foto: Piotr Dymus

Jeszcze nigdy nikt z naszego regionu nie wygrał tak ważnych zawodów, na dodatek w tak spektakularnym stylu - mówi Krzysztof Dołęgowski - Nacje alpejskie, Hiszpanie, Amerykanie, ostatnio Norwegowie regularnie biją się o zwycięstwa w najważniejszych imprezach, ale dotychczas w czołówce nie było miejsca dla ludzi z naszej  części Europy. Aż do teraz.

W kręgu polskich biegaczy górskich o Gediminasie mówi się "nasz Litwin". A to dlatego, że Grinius - z zawodu żołnierz - przez ostatnie trzy lata mieszkał i trenował w Polsce. Stacjonował w międzynarodowej jednostce NATO w Szczecinie. W sierpniu został przeniesiony do Wilna, ale dla wielu pozostał "naszym Litwinem" ze Szczecina.

Polscy biegacze traktują Gediminasa jak swojego, bo jest - tak jak my - człowiekiem z nizin, tak samo jak my godzi pełnowymiarową pracę z treningami i - tak samo jak wielu z nas - treningi w mieście tylko przeplata wyjazdami w góry. Jest też z tej samej ligi finansowej co my. Do tej pory nie ustawiały się do niego kolejki sponsorów chcących go wspierać, wszystko wywalczył sobie sam. Dopiero po ostatnich sukcesach zainteresowały się nim globalne marki.

Ale przecież jeszcze kilkanaście miesięcy temu był tylko średnio znanym biegaczem na naszym lokalnym podwórku. Jest przez to bardziej wiarygodny, bardziej swojski. Patrzymy na niego i wierzymy, że każdy ma szansę odnosić takie sukcesy jak on. Poza tym od kilku lat startuje w barwach polskiego zespołu Inov-8, trenuje z polskimi biegaczami i regularnie pojawia się na polskich biegach. To sprawia, że ludzie mają poczucie, że jest jednym z nas.

GediminiasGediminias materiały Inov-8 materiały Inov-8

Bartłomiej Trela, który startował z Griniusem m.in. na zawodach w Hiszpanii, USA i we francuskim UTMB, uważa, że za eksplozją formy Litwina stoi przede wszystkim jego nieustępliwość. Gediminas zawsze brnie do przodu, inni miewają kryzysy, a on - nawet jak ma kontuzję - napiera dalej. Psychiką bije wszystkich! - zarzeka się Trela - Pamiętam, jak na tegorocznym UTMB razem z odciskami zeszła mu prawie cała skóra ze stóp, a on i tak biegł dalej przez prawie 100 kilometrów.

Trela jako atut Griniusa wskazuje też jego wojskowe doświadczenie. Na pewno dużo w życiu widział - sugeruje - Myślę, że to dzięki swoim przeżyciom z armii potrafi w trakcie biegu przełączyć się na survival mode . Zewnętrzne czynniki przestają wtedy do niego docierać. Jak już poczuje metę, to leci do końca.

Zresztą to, że w ogóle zaczął biegać, to efekt zalecenia lekarza - ujawnia Trela - Po misji w Iraku zmagał się z zespołem stresu pourazowego, a bieganie stało się dla niego formą terapii. Najpierw próbował swoich sił na ulicy, ale dopiero ściganie się w górach pozwoliło mu zobaczyć inny świat, zyskać drugie życie.

GediminiusGediminius Piotr Dymus Foto: Piotr Dymus

Przy czym Gediminas to bardzo rodzinny facet - opowiada Trela - często spotykam go na zawodach z bliskimi. Wiem, że w Japonii na trasie też wspierała go żona Gintare. Myślę, że to właśnie góry i czas spędzany z rodziną napędzają go i pozwalają mu biegać tak dobrze. Dla mnie Gediminas to prawdziwy kiler biegów górskich!

Już niedługo "nasz Litwin" będzie miał okazję potwierdzić swoją wielką formę. Jeśli w nocy z 23 na 24 października przybiegnie w czołówce rozgrywanego na wyspie Réunion wyścigu La Diagonale des Fous, zostanie najlepszym ultrasem na świecie w 2015 roku.

Gediminasa można śledzić na jego oficjalnym profilu fb: https://www.facebook.com/GriniusGediminas