''Bystrze''. Jak mały klub z Krakowa rozsławił Polskę na świecie

W Polsce są trzy poważne górskie rzeki i kilka mniejszych. Trzy i koniec. W dodatku martwe przez większość roku. Jak to więc możliwe, że Polak jako pierwszy przepłynął Amazonkę? Jakim cudem polscy kajakarze jako pierwsi przepłynęli najgłębszy kanion świata i eksplorowali rzeki w Ameryce Południowej, Afryce, Himalajach czy Australii? Jak to możliwe, że Polak jako pierwszy przepłynął w kajaku Atlantyk między kontynentami?
Piotr Chmieliński na Amazonce w 1985 roku Piotr Chmieliński na Amazonce w 1985 roku fot. Zbigniew Bzdak

Jak to w ogóle możliwe?

Cały świat zna dokonania polskich himalaistów, którzy w 80. latach ubiegłego stulecia mimo trudnej sytuacji finansowej, braków sprzętowych i problemów z pozwoleniami na wyjazdy dokonywali wybitnych rzeczy w najwyższych górach świata. Gdy dziś spytać najlepszym alpinistów z zagranicy o inspiracje, to wielu z nich mówi o Polakach. Simone Moro, Denis Urubko czy Ueli Steck wspominają Jerzego Kukuczkę, Wojciecha Kurtykę, Krzysztofa Wielickiego, Artura Hajzera czy Wandę Rutkiewicz.

Jak to się stało, że w Himalajach staliśmy się potęgą? Racjonalnych powodów przecież nie było, bo nasi wspinacze wywodzili się z biednego, zamkniętego kraju, gdzie najwyższe góry mają nieco ponad 2000 metrów.

''Bystrze'' w kanionie Kolorado. fot. Marta Sobieraj-Jakubiec

Podobnie jest z kajakarzami. Niby w Polsce jest trochę górskich rzek, ale kajakami pływa się przede wszystkim po trzech. To Białka Tatrzańska, Dunajec i Kamienna. Ta ostatnia została odkryta dla kajakarzy dopiero w latach 80. i najlepiej pływa się po niej w kwietniu. Z kolei na dwie pierwsze najlepiej wybrać się w maju i w czerwcu.

Trzy najważniejsze górskie rzeki, kilka mniejszych i koniec. W dodatku martwe dla kajakarzy przez większość roku. Jak to więc możliwe, że Polak jako pierwszy przepłynął Amazonkę? Jakim cudem polscy kajakarze jako pierwsi przepłynęli najgłębszy kanion świata - Colca? Eksplorowali rzeki w Ameryce Południowej, Afryce, Himalajach czy Australii? Jak to możliwe, że Polak jako pierwszy przepłynął w kajaku Atlantyk między kontynentami?

Żeby to wszystko zrozumieć, musimy cofnąć się o ponad 40 lat. Wtedy w Krakowie grupa studentów postanowiła założyć klub kajakarski ''Bystrze''.

Czas na film o ''Bystrzu''. Możesz pomóc >>

Boczny kanion Havasu. Turkusowa woda z potoku jest nasycona węglanem wapnia Boczny kanion Havasu. Turkusowa woda z potoku jest nasycona węglanem wapnia fot. Tomasz Jakubiec

Kajak jako pretekst

Zaczęło się od tego, że grupa młodych osób z Krakowa na początku lat 70. uznała, że już nie musi jeździć na spływy organizowane przez Polski Związek Kajakowy (PZK) i Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze (PTTK) pod szyldem AZS AWF. - Przecież możemy je organizować sami - pomyśleli i zabrali się do roboty. Akademicki Klub Turystyki Kajakowej ''Bystrze'' powstał w 1972 roku. Motorem napędowym był Marek Gruszczyński. Potem dowodzenie przejął Piotr Chrupczalski. Ściągnął młodych i ambitnych.

Młodych, bo ''Bystrze'' to zawsze byli przede wszystkim studenci AGH, których uzupełniali przedstawiciele innych krakowskich uczelni. Potem kończyli studia, odchodzili z klubu, a na ich miejsce przychodzili następni. W ''Bystrzu'' uczyli się życia, poznawali siebie i swoje możliwości. Zdobywali doświadczenie, które przekładali później na codzienność.

Wyprawa ''Bystrza'' w na himalajskie rzeki w 1986 rokuWyprawa ''Bystrza'' w Himalaje fot. archiwum prywatne ''Bystrza''

W ciągu trzech lat ''Bystrze'' stało się jednym z najprężniejszych klubów kajakarskich w Polsce i jest nim do dziś. Kajakarstwo w tym wykonaniu to sport zespołowy. W pojedynkę nie da się zdziałać wiele. Górską rzekę pokonuje dobrze zorganizowana, zgrana i współpracują grupa, której członkowie trzymają się razem również poza kajakami.

- Nie wiem, z czego to wynika, ale każde pokolenie klubowe stworzyło grupę, która szukała każdego pretekstu, by ze sobą jak najczęściej przebywać. Na rzece, w górach, na wspólnych urodzinach. Nie zawsze nawet musiał być jakiś cel tych spotkań. ''Bystrze'' to nie tylko wyprawy. One są dodatkiem. Oczywiście - bardzo ważnym, czasem spektakularnym, ale to tylko ułamek relacji między nami. A one są najważniejsze - mówi Tomasz Jakubiec, były prezes ''Bystrza''.

''Bystrzacy'' podczas spływu na Rabie, 1995 fot. archiwum prywatne ''Bystrza''''Bystrzacy'' podczas spływu na Rabie, 1995 fot. archiwum prywatne ''Bystrza''

Droga nad rzekę Napo, Ekwador, 1980 r. Droga nad rzekę Napo, Ekwador, 1980 r. fot. Zbigniew Bzdak

Canoandes i najgłębszy kanion świata (1979-1981)

Świat usłyszał o ''Bystrzu'' po raz pierwszy w 1979 roku dzięki wyprawie ''Canoandes'', jednej z największych i najważniejszych w historii kajakarstwa. Marek Byliński, Andrzej Piętowski, Włodzimierz Herman, Piotr Chmieliński, Jerzy Majcherczyk, Józef Woch, Tomasz Jaroszewski, Stanisław Grodecki, Zbigniew Bzdak, Jacek Bogucki i Jan Kasprzyk operowali w Meksyku i USA. Spłynęli 11 rzek, z czego trzy jako pierwsi w historii.

Wyprawa CanoandesWyprawa ''Canoandes'' archiwum prywatne ''Bystrza''

Pięciu z nich - Piętowski, Chmieliński, Majcherczyk, Bogucki i Bzdak ruszyło rok później do Ameryki Południowej. W Ekwadorze dołączyli do nich Stefan Danielski i Krzysztof Kraśniewski. Prasa nazywała ich ''współczesnymi konkwistadorami'', bo często ruszali na nieznane wcześniej dla kajakarzy rzeki.

Kanion Colca w 1990 roku podczas wyprawy National Geographic fot. Zbigniew BzdakKanion Colca w 1990 roku podczas wyprawy National Geographic fot. Zbigniew Bzdak

W maju 1981 po miesięcznych zmaganiach w odciętej jeszcze wtedy od świata części Peru, spłynęli jako pierwsi kanionem Colca - najgłębszym na świecie. Znaleźli się w Księdze Rekordów Guinnessa, a ich wyczyn został zaliczony do 10 najważniejszych wypraw kajakowych w historii.

Canoandes w Meksyku w 1979 roku''Canoandes'' w Meksyku w 1979 roku fot. Zbigniew Bzdak

Przy okazji wypromowali kanion - dziś Colca obok Machu Picchu to największa atrakcja turystyczna Peru. 25 lat później na głównej ulicy miejscowości Chivay odsłonięto pomnik Polaków, a główną ulicę nazwano Avenida de los Polacos.

Kajakarze ''Canoandes'' swoją wyprawę zakończyli w Ziemi Ognistej.

Polscy kajakarze w kanionie Colca fot. archiwum prywatne ''Bystrza''Polscy kajakarze w kanionie Colca fot. archiwum prywatne ''Bystrza'

W grudniu 1981 w Polsce wprowadzono stan wojenny. Członkowie ''Canoandes'' organizowali za oceanem protesty. Nie mogli wrócić do domu. Zostali w USA i w Kanadzie.

Peruwiańska odsłona ''Solidarności''Peruwiańska odsłona ''Solidarności'' fot. archiwum prywatne ''Bystrza''

Piotr Chmieliński w Belem. Jako pierwszy człowiek przepłynął całą Amazonkę fot. Zbigniew Bzdak Piotr Chmieliński w Belem. Jako pierwszy człowiek przepłynął całą Amazonkę fot. Zbigniew Bzdak Piotr Chmieliński w Belem. Jako pierwszy człowiek przepłynął całą Amazonkę fot. Zbigniew Bzdak

Pierwsze przepłynięcie Amazonki

Przepłynięcie kanionu Colca zostało docenione przez kajakarzy z całego świata, ale nie działało jeszcze tak na wyobraźnię, jak kolejna wielka wyprawa, w której uczestniczyli kajakarze ''Bystrza''.

''Amazon Expedition'' rozpoczęła się w 1985 roku. Tym razem skład był międzynarodowy. Wśród 12 kajakarzy było dwóch Polaków: Piotr Chmieliński i Zbigniew Bzdak. Wyruszyli od źródeł Amazonki, by po siedmiu miesiącach dotrzeć do jej ujścia. Ta sztuka udała się czwórce uczestników wyprawy, a całość przepłynął tylko jeden: Piotr Chmieliński.

Amazon ExpeditionOtchłań Acobamba, Apurimac, Peru fot. Zbigniew Bzdak

Po raz drugi został wpisany do księgi rekordów Guinnessa, a wyprawa została zaliczona do 20 najważniejszych osiągnięć w historii eksploracji w XX wieku - obok pierwszego wejścia na Mount Everest Edmunda Hilary'ego i Tenzinga Norgaya, czy lądowania na księżycu i pierwszego pozaziemskiego kroku Neila Armstronga.

Obozowisko nad AmazonkąObozowisko nad Amazonką fot. Zbigniew Bzdak

- Z ''Bystrzem'' związane jest właściwie całe moje kajakarskie życie - mówi Chmieliński. I dodaje: - Zaczynaliśmy od samodzielnego budowania kajaków, opanowania podstawowych manewrów, ćwiczenia eskimosek [kajakarska sztuczka, dzięki której po wywrotce można wrócić do pionu] na Wiśle. Potem były pierwsze spływy i pierwsze sukcesy umacniające nasze przekonanie, że świat jest pełen rzek, których zdobycie nie jest czymś niemożliwym.

Amazonka w deszczu. Na pierwszym planie Piotr ChmielińskiAmazonka w deszczu. Na pierwszym planie Piotr Chmieliński fot. archiwum ''Bystrza''

Tylko że w Polsce nikt nie mówił o przepłynięciu Amazonki, ani nawet o spłynięciu Colcą. Kajakarze z Canoandes byli na cenzurowanym po tym, jak na początku lat 80. manifestowali przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego.

Nawet w ''Bystrzu'' niewiele było wiadomo o historycznych wyczynach kolegów po drugiej stronie świata. - Nie mogliśmy się chwalić, nie mogliśmy o tym mówić. W Polsce milczało się o tym całkowicie - mówi Jakubiec, który trafił do klubu w 1988 roku. - Coś tam się wtedy szeptało o pierwszym przepłynięciu kanionu Colca, ale Amazonka wciąż była tylko niepotwierdzoną legendą - dodaje.

W 1990 roku Chmieliński przyleciał do Polski. - Przyjechał do klubu, przywiózł ogrom materiałów i przez trzy godziny opowiadał nam o tym, co zrobili w Ameryce. Zostawił książki i slajdy. I ta historia zaczęła żyć - opowiada Jakubiec.

W drodze do źródeł AmazonkiW drodze do źródeł Amazonki fot. archiwum prywatne ''Bystrza''

On sam wychował się na książkach podróżniczych Karola Maya. - Świat mnie fascynował, ale nie miałem możliwości, by go zobaczyć. Moi rodzice też nie. Jak już gdzieś wyjeżdżaliśmy poza Kraków to nad jezioro Białe. Tam spędzaliśmy ich ''wczasy pod gruszą''.  I to był mój cały zewnętrzny świat. Musiałem coś z tym zrobić - wspomina Jakubiec.

Pomyślał, że zostanie marynarzem i dzięki temu zobaczy świat, jednak pod koniec szkoły podstawowej zaczął psuć mu się wzrok. Nie przyjęli go do szkoły morskiej. Do ''Bystrza'' trafił przez przypadek. Przeszedł podstawowe szkolenie na rzekach nizinnych, potem zaawansowane na Białce, rzekach w Czechach i w Alpach. Do dziś ''Bystrze'' szkoli w taki sposób.

W kraju kajakarze dostawali spore dofinansowanie na swoją działalność. Ale na wyjazdy za granicę musieli przeważnie zarabiać sami - w Szwecji na zbiorach borówek czy we Włoszech na zbiorach jabłek. Podobnie jak himalaiści pracowali na wysokościach i malowali kominy. Zdobywanie pieniędzy na wyprawę trwało często 2-3 lata.

Amazon ExpeditionAmazon Expedition fot. Zbigniew Bzdak

Jeszcze jedno zdjęcie z ''Amazon Expedition'' Jeszcze jedno zdjęcie z ''Amazon Expedition'' fot. Zbigniew Bzdak

Przez Amazonkę do Nilu

Wyprawy ''Canoandes'' i ''Amazon Expedition'' ustawiły klubowi poprzeczkę bardzo wysoko, ale też pokazały, że wszystko jest możliwe. Członkowie ''Bystrza'' wiedzieli, że są w stanie dokonywać wielkich rzeczy, jeśli tylko będą o nie prawdziwie walczyć.

Kolejny impuls dała wizyta Chmielińskiego. W 1991 roku wraz z członkami wyprawy ''Canoandes'' zorganizował kolejną wyprawę w kanionie Colca, tym razem pod nadzorem National Geographic, z którym współpracował. Gromadzili materiały, które ukazał się drukiem dwa lata później.

Ponton w odwoju w kanionie Colca fot. Zbigniew BzdakPonton w odwoju w kanionie Colca fot. Zbigniew Bzdak

- Miałem jechać na tę wyprawę, ale ówczesny szef ''Bystrza'' miał inne zdanie. Pojechał ktoś inny. Byłem rozczarowany i zacząłem namawiać kolegów, żebyśmy zorganizowali swoją własną wyprawę do Peru, ale los chciał inaczej - mówi Jakubiec.

Przy wybieraniu celu kolejnej wyprawy w ''Bystrzu'' obowiązuje niepisana zasada ''żeby jechać tam gdzie nas, a najlepiej nikogo nie było''. Koledzy woleli wybrać coś innego niż już zdobytą Colcę.

Między geografami trwał - i wciąż trwa - spór o to, która z rzek jest najdłuższa na świecie: Amazonka czy Nil? Skoro Amazonkę członek ''Bystrza'' już przepłynął, to polscy kajakarze chcieli zmierzyć się również z Nilem.

Kolejna wyprawa ''Bystrza'' - do źródeł Nilu fot. archiwum prywatne ''Bystrza''Kolejna wyprawa ''Bystrza'' - do źródeł Nilu fot. archiwum prywatne ''Bystrza''

Odpoczynek na Rukararze fot. Tomasz Swinarski Odpoczynek na Rukararze fot. Tomasz Swinarski Odpoczynek na Rukararze fot. Tomasz Swinarski

Wyprawa do źródeł Nilu (1993)

Przygotowania trwały dwa lata, trzeba było zarobić na wyprawę. W końcu dotarli do źródeł - rzeki Rukarary. Jako pierwsi spłynęli nią 100 km. Rukarara płynęła dalej przez terytoria zajęte przez partyzantów Tutsi przy granicy z Ugandą. To była strefa zamknięta. Potem wpadała do jeziora Wiktorii.

Rukarara ma ekstremalne trudności. Żeby ją przepłynąć, trzeba pokonać głębokie wąwozy z bardzo dużym spadkiem wody. W kilkudziesięciu miejscach płynąć nie da się w ogóle z powodu skalnych osuwisk. Wtedy kajaki trzeba przenosić po stromych zboczach.

Wyciąganie zaklinowanego kajaka, Rwanda, 1993Wyciąganie zaklinowanego kajaka, Rwanda, 1993 fot. Tomasz Swinarski

Potem na rzece Athi pływali pośród krokodyli. Na szczęście nie spotkali hipopotamów, najgroźniejszych morderców w Afryce. - Szybko przyzwyczailiśmy się za to do mrówek i skorpionów. Po prostu rano trzeba było wytrzepać porządnie buty - wspomina Jakubiec, który był członkiem tamtej ekspedycji.

W Rwandzie byli pół roku przed początkiem wojny. Wtedy to był najgęściej zaludniony kraj świata. W walce między plemionami Hutu i Tutsi zginęło milion osób.

Największa kajakarska widownia świata. Wodospady Owena, Uganda, 1993 rokNajwiększa kajakarska widownia świata. Wodospady Owena, Uganda, 1993 rok fot. archiwum prywatne ''Bystrza''

Na początku wyprawy przepływali przez las równikowy w górach. Tam jeszcze mieli spokój. Problemy zaczęły się na nizinach, gdzie prawie nikt nie widział jeszcze białego człowieka.

Świetnie widać to na zdjęciach - płynących rzeką kajakarzy obserwują setki, a może i tysiące ludzi. Pojawiają się nawet w trudnych technicznie fragmentach, siedzą na kamieniach.

- Tabun ludzi biegł za nami brzegiem. Względny spokój mieliśmy tylko w wąwozach oddzielających doliny. Gdy z nich wypływaliśmy, znów towarzyszyły nam setki ludzi. Obserwowali każdą naszą czynność. Jeden z nas znosił tę obecność wyjątkowo ciężko  mówi Jakubiec.

 

Marek ''Finezja'' Śpitalniak próbuje trochę odpocząć, Rukarara, Rwanda, 1993 fot. Tomasz SwinarskiMarek ''Finezja'' Śpitalniak próbuje trochę odpocząć, Rukarara, Rwanda, 1993 fot. Tomasz Swinarski

Sytuacja stawała się szczególnie uciążliwa, gdy zatrzymywali się, by chwilę odpocząć. Tubylcy otaczali nas szczelnym pierścieniem. Jak ktoś chciał się wysikać, to zaraz za nim podążało 50 osób.

Pojawiali się wraz ze wschodem słońcem, znikali, gdy zachodziło.

Polscy kajakarze w Rwandzie fot.Tomasz SwinarskiPolscy kajakarze w Rwandzie. Rukarara poniżej dżungli fot. Ryszard Czajkowski

Kajakarze płynęli, a ekwipunek jechał samochodem. Raz jeep nie dojechał na miejsce zbiórki. Zaczęło robić się zimno. Poszli szukać drogi. W pewnym momencie w poprzek ścieżki stanęli miejscowi. Mieli ze sobą maczety i kije, byli agresywni.

- Zaczęli nas popychać. Rwanda to była kolonia francuska, ale my nie znaliśmy francuskiego. Próbowaliśmy się z nimi dogadać po angielsku. W końcu jakoś udało się ich uspokoić - mówi Jakubiec. I tłumaczy tę sytuację: - Później dowiedzieliśmy od misjonarza, że miejscowi już wtedy obawiali się rajdów białych najemników. A my wyglądaliśmy jak oni: w rękach mieliśmy dziwne przedmioty - wiosła, a na głowach kajakarskie kaski.

Członkowie wyprawy do źródeł Nilu fot. Tomasz SwinarskiCzłonkowie wyprawy do źródeł Nilu fot. Tomasz Swinarski

Rzeka Swat, Pakistan, 1986. fot. Stanisław Grodecki Rzeka Swat, Pakistan, 1986. fot. Stanisław Grodecki Rzeka Swat, Pakistan, 1986. fot. Stanisław Grodecki

Himalaje 1986 i 2003

- Himalaje były modne, wiele się o nich mówiło. Przede wszystkim dzięki wyprawom wspinaczkowym. Miały dużo niezdobytych rzek, czyli pasowały do naszej zasady - jechać tam, gdzie nas nie było, a najlepiej, gdzie jeszcze nikogo nie było - mówi Jakubiec.

''Bystrze'' po raz pierwszy w Himalajach było w 1986 roku. Wtedy w ciągu czterech miesięcy 11 uczestników wyprawy pokonało jako pierwsi w historii cztery rzeki. Była to trzecia kajakarska ekspedycja w historii Pakistanu. Podczas spływów nie obyło się bez przygód. Na Indusie ponaddwumetrowe fale przewróciły ich olbrzymi, ponadsześciometrowy ponton wyprodukowany według projektu ''Bystrza'' przez zakłady ''Stomilu'' w Grudziądzu.

''Bystrzacy'' w Himalajach''Bystrzacy'' w Himalajach fot. archiwum ''Bystrza''

- Fale poczynały sobie z pontonem jak z piłeczką pingpongową. Mieliśmy dużo szczęścia, że nie skończyło się to tragicznie. Po wywrotce zbieraliśmy się parę godzin na przestrzeni ponad dwóch kilometrów. Przez dłuższy czas nie wiedzieliśmy co się stało z Kuschem i ''Finezją'', czyli Markiem Śpitalniakiem. Nie wiedzieliśmy, gdzie oni są i czy w ogóle żyją. Dwie osoby odczuwały skutki tej przygody jeszcze przez ponad tydzień - wspomina Piotr Darkowski.

W 2003 roku ''Bystrze'' wróciło w Himalaje. Celem była wypływająca spod najwyższej góry świata, Mount Everestu, rzeka Dudh Kosi. Polaków jeszcze na niej nie było. Przygotowania trwały dwa lata. Dużego sponsora nie udało się znaleźć. Pojechali więc za swoje.

Samochód ekspedycji himalajskiej z 1986 roku fot. archiwum prywatne ''Bystrza''W drodze na wyprawę - Himalaje 1986 fot. archiwum prywatne ''Bystrza''

W Himalajach pojawili się w październiku. Dla Jakubca wyjazd mógł zakończyć się tragicznie.

- Na Dudh Kosi doszedłem do granic swoich możliwości. Prawie utopiłem się w odwoju - mówi.

Odwój to rzeczna pralka. Woda spadając z progu kręci się tworząc wir, który potrafi zatrzymać człowieka czasami na zawsze.

 

OdwójOdwój fot. wikipedia

 

To jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na rzece. Drugie to syfon. Otwarty, gdy woda przebija sobie drogę pod skałami dając szansę człowiekowi na wyplucie po drugiej stronie. W zamkniętym się ginie.

- Właśnie w takim odwoju mnie przewróciło i długo trzymało. Potem rzeka poniosła mnie 500 metrów. Odcinek był bardzo trudny, a jego większość spędziłem pod wodą. Zginąłbym, gdyby nie Piotr Sikora, organizator wyprawy. Nie przestraszył się, popłynął za mną i wyciągnął mnie na brzeg - wspomina Jakubiec.

Po tej przygodzie bok bolał go przy każdym gwałtownym ruchu. Na ewakuację nie było szans - byli w głębokim, odciętym od świata kanionie. - Przez trzy kolejne dni brałem środki znieczulające i bałem się, ale płynąłem. Miałem rodzinę, więc musiałem zebrać się w sobie i ratować tyłek. Zacisnąłem zęby i płynąłem dalej. Jakoś udało mi się pokonać te 120 km do Chatry - wspomina. - Jestem jednak dumny z tego, że w warunkach zagrożenia życia nie załamałem się. Bardzo się bałem, czy zareaguję odpowiednio w krytycznym momencie. I tylko, gdy taki moment przychodzi, człowiek dowiaduje się, jaki jest naprawdę. Wtedy mi się udało, ale czy następnym razem też byłbym taki twardy - zastanawia się.

Powrót w Himalaje - wyprawa ''Bystrza'' w 2003 roku fot. archiwum prywatne ''Bystrza''Powrót w Himalaje - wyprawa ''Bystrza'' w 2003 roku fot. Tomasz Jakubiec

To wydarzenie zaciążyło na jego dalszym pływaniu. Uznał, że nie może już tak bardzo ryzykować.

Co dają wyjazdy?

- Przewartościowanie. Rzeczy, które są naprawdę ważne, wychodzą na wierzch, a później utrzymują się na powierzchni. Zdrowie, rodzina, przyjaciele. Sprawy, które decydują o wartości życia. Cieszę się, kiedy jadę na wyprawę, bo ten sposób myślenia o życiu odświeża mi się. Potem wracam i żyję zdecydowanie lepiej, spokojniej, nie gonię za rzeczami, które tak naprawdę nie są istotne.

Szlak nad Dudh Kosi, Nepal, 2003 fot. Tomasz JakubiecSzlak nad Dudh Kosi, Nepal, 2003 fot. Tomasz Jakubiec

Grota Redwall (Czerwona Ściana) - największa atrakcja Wielkiego Kanionu. Zmieści się tam 5000 osób. Dostęp możliwy tylko z poziomu rzeki fot. Stefan Danielski Grota Redwall (Czerwona Ściana) - największa atrakcja Wielkiego Kanionu. Zmieści się tam 5000 osób. Dostęp możliwy tylko z poziomu rzeki fot. Stefan Danielski Grota Redwall (Czerwona Ściana) - największa atrakcja Wielkiego Kanionu. Zmieści się tam 5000 osób. Dostęp możliwy tylko z poziomu rzeki fot. Stefan Danielski

Kolorado 1994 i 2013

Wyprawa do Rwandy narobiła im apetytu. Po powrocie zdecydowali, że trzeba pomyśleć o kolejnym celu. Wyjazd miał być szybki i prosty - padło na kanion Kolorado. Już na początku okazało się, że prosto nie jest. Odbijali się od okienka amerykańskiego konsulatu. Wydawało się, że nie dostaną wiz.

Wtedy znów z pomocą przyszedł Piotr Chmieliński. Wysłał do konsulatu bestsellerową książkę ''Z nurtem Amazonki'', w której Joe Kane opisywał historyczny wyczyn Polaka. Podziałało.

Członkowie wyprawy Kolorado 1994 fot. archiwum prywatne ''Bystrza''Członkowie wyprawy Kolorado 1994 fot. Zbigniew Owsiak

Nic nie wiedzieli o realiach pływania po Kolorado. Słyszeli wprawdzie coś o pozwoleniach, ale nie przypuszczali, że na miejscu nie da się czegoś wykombinować. Gdy dotarli nad rzekę, zgłosili się do strażnika.

- Panowie, to się nie uda - zaczął. - Jeśli popłyniecie bez pozwolenia, to was wyciągniemy. Jak trzeba będzie, to użyjemy helikopterów. Kajaki wam przepadną - powiedział twardo.

Kajaki mieli pożyczone. Nie zaryzykowali. Potem spotkali pewnego raftingowca. Zapytał, czy są z Polski i czy może znają Piotra Chmielińskiego. Gdy usłyszał, że są z tego samego klubu , to zaproponował im miejsca w spływie. Tylko że jedno kosztowało 800 dolarów. To i tak była specjalna oferta, bo normalnie trzeba było zapłacić 3000 dolarów. Nie mieli tyle. Spłynęli odcinki rzeki poza rezerwatem i wrócili.

Przy okazji zapisali się do specjalnej kolejki dla tych, którzy chcą spłynąć Kolorado sami, bez pomocy firm organizujących spływy.

Pierwsze kilometry na Kolorado. Marmurowy kanion fot. Stefan DanielskiPierwsze kilometry na Kolorado. Marmurowy kanion fot. Stefan Danielski

Kolejka była bardzo długa. Według prognozy mieli czekać 5 lat. Czekali 19 lat. Wielu z nich zapomniało już o całej sprawie. W 2011 niespodziewanie przyszła informacja, że okres oczekiwania się kończy.

Lava Falls, najgroźniejsze bystrze Kolorado. Nazwa pochodzi od jęzora lawy wulkanu, która zablokowała w tym miejscu rzekę fot. Tomasz JakubiecLava Falls, najgroźniejsze bystrze Kolorado. Nazwa pochodzi od jęzora lawy wulkanu, która zablokowała w tym miejscu rzekę fot. Tomasz Jakubiec

- ''Sabała', czyli Krzysztof Potaczek zadzwonił do mnie i powiedział, że możemy jechać. Większość z nas była już ustawiona w życiu. Mieliśmy dzieci, regularną pracę. Powiedziałem mu, że chyba jednak nie pojadę - mówi Jakubiec. Odłożył słuchawkę, zaczął myśleć, pogadał z żoną ''Martówką'' będącą w zaawansowanej ciąży. - Ku mojemu zdziwienia powiedziała: ''Co się zastanawiasz? Jedź!''.

Dwa lata później pojechał razem z nią. Przez pierwsze dni oswajali się z wodą najsłynniejszego kanionu na świecie.

- Nie ma w Europie czegoś podobnego. Największe górskie rzeki starego kontynentu to niewinne strumyki w porównaniu z Kolorado. Nawet woda zachowuje się trochę inaczej. Cofki, odwoje, fale, siła nurtu. Wszystko większe, szybsze, mocniejsze - wspomina.

W sierpniu 2013 roku zostali pierwszą polską wyprawą kajakową, która pokonała główny odcinek Grand Canyon Colorado.

Podróżując Kolorado napotyka się ruiny osiedli Anasazi sprzed 1000 lat. Najsławniejsze są spichlerze Nankoweap wybudowane na pionowej ścianie kanionu fot. Stefan DanielskiPodróżując Kolorado napotyka się ruiny osiedli Anasazi sprzed 1000 lat. Najsławniejsze są spichlerze Nankoweap wybudowane na pionowej ścianie kanionu fot. Stefan Danielski

Aleksander Doba podczas zawodów na Kamiennej Aleksander Doba podczas zawodów na Kamiennej archiwum prywatne Aleksandra Doby

Olek

To tylko kilka momentów z bogatej historii ''Bystrza''. Były jeszcze inne wyprawy: do Jugosławii (1976 i 1977), Mongolii (1982), Maroka (pierwsze polskie przepłynięcie przez Atlas w 1984.), Australii (półroczna ekspedycja, pokonanych zostało 11 rzek, członkowie wyprawy pracowali na miejscu, by zarobić na kolejne etapy wyprawy), Ukrainy (2006), Piemontu (2011), na Korsykę (2010).

Most Kurdet Kederina Neretwie, Jugosławia '76 fot. archiwum BystrzaMost Kurdet Kederina Neretwie, Jugosławia '76 fot. archiwum Bystrza

W tej opowieści musimy zmieścić jeszcze jedną osobę.

- Pamiętam tego pana znad Białki. Był po czterdziestce, ja miałem nieco ponad dwadzieścia lat. Był zawzięty, cały czas chciał pływać. Było bardzo zimno, a on godzinami siedział w zimnej wodzie w tym swoim ortalionie. Szybko łapał nowe umiejętności. Mam takie wspomnienie: siedzimy przy ognisku, on stoi bliżej ognia i suszy te swoje ortaliony - wspomina Jakubiec.

27.06.2014 Szczecin , kajakarz Aleksander Doba przyplynal do Szczecina po przeplynieciu Atlantyku . Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Gazeta  SLOWA KLUCZOWE: /FR/Aleksander Doba, dwukrotnie przepłynął kajakiem Atlantyk fot. Cezary Aszkiełowicz

To wspomnienie z początku lat 90, a panem po czterdziestce w ortalionie był Aleksander Doba. W 2011 roku jako pierwszy przepłynął Atlantyk w kajaku z kontynentu na kontynent. W 2013 roku powtórzył ten wyczyn, tym razem w najszerszym miejscu. Miał wtedy 67 lat. Ten wyczyn dał mu tytuł Podróżnika Roku National Geographic.

Właśnie wyszła jego biografia ''Na oceanie nie ma ciszy'', dostępna tutaj >>

- Mimo że nie jestem formalnie członkiem klubu, to czuję się ''Bystrzakiem'' - mówi Doba. - Byłem już doświadczonym kajakarzem, gdy w 1990 roku po raz pierwszy spotkałem się z ''Bystrzem'' na Kamiennej. Nie wiedziałem, że tak trudne rzeki można pływać kajakami. Zawody ukończyłem na dalekim miejscu. Dziewczyny (urocze) dokładały mi. Jeszcze tego samego roku ukończyłem kurs kajakarstwa górskiego na Białce Tatrzańskiej, prowadzony tylko przez ''Bystrze''. Wiele pionierskich i odkrywczych wypraw ''Bystrza'' po całym świecie podziwiała nie tylko Polska. Osiągnięcia kajakarzy ''Bystrza'' zaliczane są do najwybitniejszych dokonań kajakarskich na świecie - mówi Doba.

''Bystrzacy'' w drodze na jedną z norweskich rzek fot. archiwum prywatne ''Bystrza''''Bystrzacy'' w drodze na jedną z norweskich rzek fot. archiwum prywatne ''Bystrza''

''Bystrze'' to również szkolenia fot. archiwum prywatne ''Bystrza'' ''Bystrze'' to również szkolenia fot. archiwum prywatne ''Bystrza'' archiwum prywatne ''Bystrza''

Czas na film

W ''Bystrzu'' nie ma nikogo na etacie, nikt na tym nie zarabia. Wszyscy działają, żeby sprawa się kręciła. Tak jak na rzece stanowią zespół. Wspólnie pracują i rozwiązują problemy. Czasami się kłócą, jak to w życiu, ale chęć osiągnięcia celu do tej pory bardziej ich łączyła niż dzieliła. W ciągu sezonu organizują wspólne spływy, szkolenia, obozy na Białce Tatrzańskiej i w Alpach.

Kolejnym celem ''Bystrza'' jest doprowadzenie do realizacji filmu dokumentalnego o historii klubu. Reżyserem ma być Jerzy Porębski (m.in. ''Kukuczka'', ''Manaslu'', ''Zakopiańczycy''). Trwa zbiórka pieniędzy. Postępy można śledzić na stronie FB ''Kajakiem przez świat'' >>

Numer konta do wpłat z Polski:

78 1140 2017 0000 4102 1309 7593
Stowarzyszenie Akademicki Klub Turystyki Kajakowej Bystrze
ul. Reymonta 17
30-059 Kraków

Dla wpłacających zza granicy:

IBAN: PL 78 1140 2017 0000 4102 1309 7593
SWIFT/BIC: BREXPLPWMBK
Adres i nazwa banku:
mBank S.A.
SKRYTKA POCZTOWA 2108
90-959 LODZ 2

lub z USA na konto Canoandes Inc organizacji non profit założonej i prowadzonej przez Piotra Chmielińskiego

Canoandes, Inc./Film
Account: 1500000573
Bank:
Washington First Bank
11636 Plaza America Drive
Reston, VA 20190
Routing Nr.:
056008962

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.