Tor de Ski. Justyna Kowalczyk 22. w Toblach

Mam nadzieję, że to był mój najgorszy występ w całym sezonie - wzdychała Justyna Kowalczyk po tym, jak odpadła w ćwierćfinale sprintu w Toblach - piątej konkurencji tegorocznego Tour de Ski. Polka pozostała liderką imprezy

Eliminacje polska biegaczka skończyła na jedenastym miejscu. W walce o półfinał mierzyła się m.in. z wracającą do wielkiej formy byłą królową sprintu Słowenką Petrą Majdić oraz świetną w biegach techniką łyżwową Szwedką Anną Haag. - Były dla mnie za szybkie - mówiła potem Kowalczyk. - Wybrałam złą taktykę, powinnam ruszyć do przodu na całego od razu po stracie.

Później Polka dała się zamknąć, zepchnąć na czwarte-piąte miejsce. Próbowała atakować na dwóch podbiegach, ale za każdym razem drogę zajeżdżała jej będąca przed nią Finka Riikka Sarasoja. Skutecznie uniemożliwiła Polce przesunięcie się do przodu. - Biegła zygzakiem, ale to się w sprinach zdarza - mówiła Kowalczyk. - Gdybym była złośliwa, powiedziałabym, że jednych za takie coś dyskwalifikują, a innych nie [w tym sezonie Polkę dwa razy dyskwalifikowano w sprintach - rb]. Po biegu w ogóle nie byłam zmęczona, zachowałam wiele energii, ale niczego więcej zrobić się nie dało. Trzeci rok z rzędu w Tour de Ski nie udał mi się sprint łyżwą, ale pretensje mam tylko do siebie. Liczyłam przynajmniej na półfinał. Szczęście w nieszczęściu, że odpadłam nie tylko ja odpadłam, ale i Szwedka Charlotte Kalla, która w klasyfikacji generalnej Touru była druga.

Była, po na trzecie miejsce Szwedkę zepchnęła Słowenka Majdić. Zła jak osa Kalla z zaciśniętymi ustami minęła wszystkich dziennikarzy. Biegła w ćwierćfinale już po występie Justyny i doskonale wiedziała, że Polka odpadła. Nie wykorzystała szansy, zajęła trzecie miejsce. - Na pewno się ucieszyła z tego, że Justyna odpadła, więc Pan Bóg ją ukarał. Nigdy nie wolno śmiać się z nieszczęścia innych - mówił trener Aleksander Wierietielny, który jest bardzo przeziębiony i bierze antybiotyk. - Kiedy w hotelach nie ma gości, nie włączają ogrzewania i kaloryfery są zimne. Do takiego wychłodzonego hotelu przyjechaliśmy w Oberstdorfie. Przespałem się w wyziębionym pokoju i rano obudziłem się chory. Jeśli chodzi o start Justyny, to nie jestem zły. Popełniła minimalny błąd na zjeździe. Nie wjechała w tory, tylko musiała jechać z boku. Myślałem, że ma źle posmarowane narty, ale na następnym zjeździe było dobrze, jechała równo ze wszystkimi. Dobrze, że były tylko dwa biegi, zachowała więcej sił na środę. Będzie lżej.

Kowalczyk zajęła 22. lokatę, ale pozostaje liderką TdS, które kończy się w niedzielę. We czwartek Polkę czeka bieg na 15 km techniką dowolną w Toblach. Na trasę ruszy z numerem pierwszym, 39,1 sek po niej wystartuje Majdić. A potem Kalla, która traci do Polki 1.09,8, Włoszka Arianna Follis (1.09,5 za Polką) i jej rodaczka Marianna Longa (1.13,8 za Polką). Następne rywalki mają już prawie dwie minuty i więcej straty. - Na nikogo nie będę ani czekać, ani się oglądać - powiedziała Kowalczyk. - Pobiegnę swoim tempem i zobaczymy, co będzie. Ostatni raz 15 km łyżwą ze startu indywidualnego biegłam sześć czy siedem lat temu w Ramsu. Przegrałam o około siedem minut, więc jest co poprawiać. No, ale wtedy biegała inna Justyna niż teraz.

W tej edycji Tour de Ski już był jeden bieg pościgowy - na 10 km techniką klasyczną. Kowalczyk prowadziła od startu do mety i zdeklasowała rywalki. Dziś tak prosto może już nie być, choć minuta przewagi nad Kallą, która jest mistrzynią olimpijską na 10 km łyżwą powinna wystarczyć.

W klasyfikacji generalnej PŚ Polka traci już tylko 29 punktów do Norweżki Marit Bjoergen. Jeśli będzie przynajmniej ósma - zdobywczyni Kryształowych Kul w dwóch ostatnich sezonach wróci na pierwsze miejsce. Pierwszej szansy nie wykorzystała w środę. - Co się odwlecze, to nie uciecze - uśmiechnęła się Kowalczyk po sprincie.

Klasyfikacja Tour de Ski (po 5 z 8 zawodów):

Klasyfikacja PŚ (po 14 z 31 zawodów):

Kowalczyk odpadła w ćwierćfinale - tak relacjonowaliśmy na żywo ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA