Justyna Kowalczyk: Królowa śniegu chce władzy absolutnej

Wyścigiem na 10 km stylem dowolnym w szwedzkim Gällivare Justyna Kowalczyk rozpoczyna w sobotę (godz. 10.45 - relacja na żywo w Sport.pl) walkę o trzeci z kolei Puchar Świata. Przed nią ponad 300 km na nartach, na metę w Falun dobiegnie 20 marca

"Kryształ cenniejszy od złota" to motto czterokrotnej medalistki olimpijskiej na ten sezon. - Żeby być najlepszym w PŚ, przez ponad cztery miesiące trzeba być w formie. Kryształowej Kuli nie zdobywa się przypadkiem. Trzeba walczyć w sprintach i biegach długich w różnych miejscach świata. Pod względem sportowym to większy wysiłek i poświęcenie niż mistrzostwa świata lub igrzyska - tłumaczy 27-letnia biegaczka z Kasiny Wielkiej.

W drodze po Kryształową Kulę będzie przystanek Oslo. Tam na przełomie lutego i marca odbędą się MŚ. Na poprzednich, w Libercu w 2009 roku, Polka wywalczyła dwa złote i brązowy medal. To w Czechach rozpoczęła drogę usłaną medalami i kryształami. Olimpijski brąz w Turynie w 2006 roku był tylko wstępem do uporczywego kolekcjonowania trofeów przez niedoświadczoną wtedy jeszcze zawodniczkę.

Z każdym sezonem Kowalczyk biega wspanialej. Lata ciężkiej harówki obrodziły w ostatnich dwóch sezonach medalami we wszystkich kolorach, tytułami, zaszczytami i pucharami.

Dziś eksperci Międzynarodowej Federacji Narciarskiej nazywają ją "perpetuum mobile z Polski". Uznając jej klasę, piszą, że "jest dobra we wszystkim, potrafi utrzymać wysoką formę przez cały rok, nie ma dystansu, na którym czułaby się źle, dobrze radzi sobie z techniką klasyczną i dowolną".

Przygotowania poświęciła przede wszystkim na doskonalenie kroku łyżwowego, bo w stylu klasycznym - jak mawia Aleksander Wierietielny - "jest najlepsza na świecie". Bez 63-letniego trenera nie byłoby sukcesów Kowalczyk. Jedno za drugim wskoczyłoby w ogień, choć potrafi między nimi iskrzyć, padają bardzo mocne słowa, drzwi trzaskają, aż trzęsie się futryna. Do eksplozji dochodzi na trasie - zawzięta jak diabli Polka w każdym biegu walczy do upadłego.

Kocha bieganie na nartach, poświęciła mu całe swoje życie. - Kiedy zaczynaliśmy współpracę, powiedziała, że nie chce ciężko pracować, by zajmować miejsca trzydzieste. Chce harować, żeby wygrywać - wspomina Wierietielny.

Dziś jego zawodniczka jest numerem jeden. Ostatnio zdobywa wszystko, co jest do zdobycia. W minionym sezonie nie tylko wzięła PŚ, ale przekroczyła rekordową barierę dwóch tysięcy punktów. - To był deser po 12 latach ciężkiej pracy - mówi Kowalczyk. - O moich triumfach proszę nie pisać w liczbie pojedynczej. To nie na miejscu. Nie byłoby ich, gdyby nie trener. Dwa ambitne charaktery zeszły się razem. Wiele lat temu powiedział mi: "Justysiu, jeszcze wszyscy będą ci klaskać i mówić, jak ciężko pracujesz, a ty zaczniesz opowiadać, ile się napłakałaś przez te biegi". Dziś płakać nie chcę, ale bywało, że pracowałam więcej, niż wskazywały wyniki. Nie jestem wybitnym talentem fizjologicznym, do wszystkiego doszłam pracą, wszystko odgniotłam na rękach i nogach.

Zwycięstwami Kowalczyk się nie nasyca, determinacją wzbudza podziw innych gwiazd - z uznaniem o Justynie wypowiadała się m.in. Otylia Jędrzejczyk, która po tytułach mistrzyni olimpijskiej i świata nie potrafiła się zmusić do kolejnego wysiłku.

Przed obecnym sezonem Polka trenowała więcej niż rok temu, kiedy przygotowywała się do igrzysk. - W Vancouver musieliśmy być gotowi do ścigania się po płaskim, przed tym sezonem wróciliśmy do mojego ulubionego treningu wysiłkowego. Miałam długie, monotonne zajęcia wytrzymałościowe. Mówiąc obrazowo: rok temu biegłam na maksa 200 metrów po płaskim i odpoczywałam dwie minuty. Potem 200 m i odpoczynek. W tym biegałam po trzy-cztery godziny bez przerwy - opowiada Kowalczyk.

Początek sezonu przyjmuje z ulgą. Skończyły się mordercze zajęcia, między startami nie ma czasu na ciężką pracę. Odpuści tylko uliczny sprint w grudniu w Düsseldorfie oraz styczniowe zawody w Libercu, które odbędą się tydzień po zakończeniu morderczego Tour de Ski.

Przygotowań nie zakłóciły kontuzje ani problemy organizacyjne. Kowalczyk i Wierietielny doskonale wiedzą, że jeśli będą błyszczeć w PŚ, to o medale powinni walczyć również w Oslo. - Tytuły z Liberca zobowiązują - uśmiecha się Justyna, której najważniejszym sportowym celem pozostają igrzyska w Soczi w 2014 roku.

PŚ 2010/11

20-21 listopada: Gällivare (Szwecja); 26-28 listopada : Kuusamo (Finlandia); 4-5 grudnia: Düsseldorf (Niemcy); 11-12 grudnia : Davos (Szwajcaria); 18-19 grudnia : La Clusaz (Francja). TOUR DE SKI: 31 grudnia - 1 stycznia: Oberhof (Niemcy); 2-3 stycznia: Oberstdorf (Niemcy); 5-6 stycznia : Toblach (Włochy); 8-9 stycznia: Val di Fiemme (Włochy, koniec TdS); 15-16 stycznia: Liberec (Czechy); 22-23 stycznia: Otepää (Estonia); 4-6 lutego : Rybińsk (Rosja); 19-20 lutego: Drammen (Norwegia); 23 lutego - 7 marca: MŚ w Oslo; 12-13 marca: Lahti (Finlandia); 16 marca: Sztokholm (Szwecja); 18-20 marca: Falun (Szwecja, finał PŚ).

Najwięcej zwycięstw w klasyfikacji generalnej PŚ

Miejsca Justyny Kowalczyk w klasyfikacji generalnej

Więcej o: