Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!
Prof. Szymon Krasicki: - Ona tego nie robi pierwszy raz w życiu. Dobrze to zna z poprzednich lat. Oczywiście, że za wszystko płaci własnym zdrowiem. Po latach takiej katorżniczej pracy w nie najlepszym stanie ma kręgosłup, wysiadają jej kolana, bolą ją stawy. To wszystko wiemy. I ona jest tego w pełni świadoma, wie jaką cenę za to płaci i wie, że w naszym świecie nie ma nic za darmo.
- Tak, na pewno stąd bierze się takie wrażenie. Teraz od Justyny do szerszej grupy trafia zdecydowanie więcej informacji, również o jej obciążeniach treningowych.
- Rzeczywiście mocno wyszła do ludzi. To mnie bardzo cieszy. I naprawdę uspokajam - Justyna nie szarżuje, nie traci głowy. Od lat wiem, jak wielką pracę wykonuje i widzę, że teraz nie robi nic ponad to, co robiła w minionych latach. Oczywiście, jest niesamowicie ambitna, ale przecież wszyscy o tym wiemy. Najświeższy przykład - w piątek odebrała dyplom doktora, a już w sobotę pojechała na zgrupowanie do Austrii. Sama, nie czekała na trenera i resztę grupy, choć oni zaplanowali wyjazd na poniedziałek. Uznała, że skoro przez obronę trenowała trochę mniej, to teraz rozpocznie pracę jak najszybciej. To jest stuprocentowa Justyna Kowalczyk.
- Trwało to cztery lata. Justyna zgłosiła się do mnie tuż po igrzyskach w Vancouver. Powiedziała, że chce zostać doktorem i już wtedy miała wstępny zarys, całkiem dobrą koncepcję. Potem żeśmy to trochę rozszerzyli, ale całość od początku dotyczyła analizy jej treningów, obciążeń. Justyna porównywała też swoją pracę z tą, jaką wykonywały jej koleżanki z olimpijskiej kadry z Vancouver. One bardzo odbiegały wynikami.
- W niektórych zakresach, rodzajach pracy przewyższała młodsze koleżanki nawet sześć razy. Jestem przekonany, że to się głównie mieści w głowie, w motywacji. Żeby zmobilizować się do takiego treningu i wytrwać w nim, trzeba mieć ogromną siłę mentalną. Właśnie tym ona tak mocno przewyższa pozostałe zawodniczki. Bo w parametrach fizjologicznych, wydolnościowych, olbrzymiej różnicy nie ma. Justyna w swojej pracy przytoczyła wyniki badań z Instytutu Sportu zrobione w tym samym czasie jej i trzem koleżankom. To wyniki z czerwca 2009 roku. Już wtedy je znałem, wiedziałem, że Justyna ma przewagę, ale niewielką.
- Jako promotor nie jestem specjalistą w sprawach psychicznych, Justyna nie prowadziła badań w tym kierunku, więc na niczym się nie opieraliśmy. Mówiąc o motywacji, wyciągam bardzo logiczny wniosek, że w głowie musi siedzieć coś wyjątkowego, żeby zmobilizować się do tak trudnej pracy i wytrzymać to. Może też te młodsze zawodniczki trenowałyby mocniej, gdyby trafiły na takiego szkoleniowca, który by im pomógł, zmobilizowałby je? Gdyby miały kogoś na wzór Aleksandra Wierietielnego, pewnie byłyby teraz lepsze. On potrafił wydobyć z Justyny to, co było w niej najcenniejsze. Ale tu trzeba zrobić zastrzeżenie, że nikt nie powinien dosłownie kopiować mistrzów olimpijskich i świata, bo każdy człowiek jest inny.
- Dobrze mieć wytyczony kierunek postępowania, ale nie wolno w stu procentach naśladować tego, co zrobiła Justyna, bo to mogła zrobić tylko ona. Bazując na jej doświadczeniu i na tym, czym się dzieli, trzeba poszukać własnych rozwiązań. Ona konkretnie wskazała kierunek, to dużo.
- Na 140. Materiału jest dużo. Są obliczenia, różne cenne dane. Bazą jest zapis codziennego treningu Justyny i trzech pozostałych zawodniczek. Jest też porównanie treningów sprzed pojawienia się techniki łyżwowej ze współczesnymi. Justyna napisała, jak w latach 80. i 90. XX wieku trenowała nasza kadra i jak teraz pracują zawodniczki na podobnym poziomie sportowym, czyli jej trzy koleżanki. Wyszło, że główna różnica jest w treningu siłowym, bo technika łyżwowa wymaga większego zaangażowania siły niż technika klasyczna.
- Może by ciągnęła, ale w trochę mniejszym zakresie. Pamiętam, że już w latach 60. i 70. byli zawodnicy, którzy ciągnęli za sobą co prawda nie oponę, ale ciężarek, kłodę. W Polsce Justyna na pewno jest prekursorem takiego treningu.
- Od lat jesteśmy dosyć blisko z Aleksandrem Wierietielnym, on często mi opowiadał, jak pracują. Znałem ich specyfikę treningu, zapraszałem i Aleksandra, i Justynę, żeby prowadzili zajęcia z naszymi przyszłymi trenerami. Oczywiście w stu procentach wielkości obciążeń nie znałem. Natomiast z Justyną pracowało się całkowicie inaczej niż z pozostałymi doktorantkami i doktorantami. Ona przesyłała mi fragmenty pracy mailem, ja odsyłałem uwagi. Poprawiała, znów przysyłała i tak to krok po kroku szło to do przodu.
- Ktoś trochę przesadził, relacjonując obronę. Ale rzeczywiście Justyna bardzo dobrze odpowiadała, była świetnie przygotowana. Procedura obrony doktorskiej jest taka, że dwaj recenzenci piszą swoje recenzje i doktorant wcześniej to otrzymuje, by również na piśmie przygotować odpowiedź. Justyna odpowiedziała na te recenzje bardzo dobrze. Świetnie radziła sobie też z pytaniami z sali. A co do tego profesora - może go nie zgasiła, ale na trudne pytania znalazła świetne odpowiedzi. Nikt nie miał zastrzeżeń, pretensji, nikt nie czuł niedosytu.
- Pytano, jak potrafiła połączyć uprawianie sportu na tak wysokim poziomie i przygotowanie pracy doktorskiej. Pytano też o aspekty fizjologiczne, wydolnościowe, o to jak ona postrzega współczesny sport. Świetnie o tym wszystkim mówiła. Kto ją zna, ten wie, że jest inteligentną, mądrą osobą, że dobrze włada językiem polskim, więc przyjemnie się jej słucha. Zresztą, obroniła tytuł z wyróżnieniem, a nie wszyscy bronią z wyróżnieniem. Cała komisja, a więc 15 profesorów, uznała, że i praca, i obrona zasługują na wyróżnienie.
- Trener Wierietielny to doświadczony i mądry człowiek. On nie aplikuje Sylwii takich treningów, jakie robi Justyna. Jest różnica między ich obciążeniami. Oczywiście są rzeczy, które jota w jotę robią tak samo, ale często jedna biega mniej, a druga więcej. Wierzmy w doświadczenie trenera i pracowitość Sylwii. Na pewno są widoki na jej podium, ale trzeba szczęścia i cierpliwości. Czasem jest tak, że pierwszy rok pracy nie przynosi jeszcze najlepszych wyników, że najpierw buduje się bazę, z której dopiero później w pełni się korzysta.
Rozdajemy bilety na mecze Polska - Niemcy i Polska - Szkocja. Weź udział w prostym konkursie!