- Cała góra jest okropna i trudna. Alpe Cermis to ciężki dzień dla wszystkich - mówiła w sobotę Kowalczyk. I, patrząc na czerwone od wysiłku twarze biegaczek, trudno nie przyznać jej racji.
Ostatni etap Tour de Ski to bieg na 9 km stylem dowolnym, a de facto - morderczy podbieg pod górę Alpe Cermis.
Przed startem Kowalczyk miała komfortową sytuację - dwie minuty i osiem sekund przewagi nad drugą Therese Johaug. Leciutka Norweżka od początku biegu zaczęła odrabiać straty do Kowalczyk. Na pierwszych czterech kilometrach odrobiła ponad pół minuty, później zmniejszyła stratę do minuty dwadzieścia.
Kowalczyk zaczęła spokojnie, biegła równym tempem. Samotnie maszerowała w górę po stromiźnie Alpe Cermis, czując na plecach oddech Johaug, która systematycznie odrabiała straty do Polki, ale też widocznie traciła siły. Na 900 metrów przed metą stało się jednak oczywiste, że nikt nie odbierze już Kowalczyk zwycięstwa. Johaug dawała z siebie wszystko i zniwelowała stratę do 29,7 s, ale triumf należał do Kowalczyk. Ukończyła bieg w czasie 35:52,5 s i natychmiast po przekroczeniu mety padła wyczerpana na śnieg, a polscy kibice w Val di Fiemme wzniecili ogromną wrzawę wokół czwartego z rzędu triumfu Polki w Tour de Ski.
- Dziękuję wam bardzo - powiedziała po chwili uśmiechnięta Kowalczyk.
Chwilę później tuż za linią mety na śnieg padła Johaug, a trzecia na Alpe Cemis wbiegła Kristin Steira.
Kornelia Kubińska była 37. (12:39 min straty), Paulina Maciuszek 40. (13:13 min).
1. Justyna Kowalczyk 2:25:21.6
2. Therese Johaug 2:25:49.5
3. Kristin steira 2:28:01.1
4. Krista Lahteenmaki 2:28:26.3
5. Astrid Jacobsen 2:28:35.1
6. Heidi Weng 2:28:50.7
7. Charlotte Kalla 2:29:12.9
8. Riitta-Liise Roponen 2:29:41.2
9. Anne Kylloenen 2:29:44.6
10. Kathrin Zeller 2:30:12.9