Biegi narciarskie. Klusiewicz: Kowalczyk mocniejsza niż kiedykolwiek

- Justyna Kowalczyk ma 29 lat i kilkunastoletni staż treningowy. Zwykle po tylu latach organizm sportowca uzyskuje pewien poziom maksymalny wyników i dalsza praca jest skupiona wokół ich utrzymania. Justyna nas zaskakuje, bo co roku poprawia swoje wyniki. To poziom wybitny - mówi przed startem nowego sezonu prof. Andrzej Klusiewicz z Instytutu Sportu. W sobotę w szwedzkim Gaellivare bieg na 10 km stylem dowolnym. Relacja na żywo w Sport.pl od godz. 10.30. Bieg transmitować będzie Eurosport.

Łukasz Jachimiak: Niedawno norweskie media cytowały pańską opinię o Justynie Kowalczyk. Rodacy Marit Bjoergen obawiają się mocy naszej zawodniczki. Jakie badania wykonane w Instytucie Sportu przekonały pana, że Kowalczyk jest w lepszej formie niż kiedykolwiek?

Andrzej Klusiewicz: Zacznijmy od tego, że Justynę badamy w ten sam sposób regularnie odkąd skończyła 16 lat. Ona po raz pierwszy na badania do Instytutu Sportu zgłosiła się jako adeptka narciarstwa, widzieliśmy, jak zmieniała się w mistrzynię. Przez 13 lat w okresach rocznych badamy jej ogólny stan zdrowia, wskaźniki wysiłkowe i robimy oznaczenia hormonalne. To się tak odbywa, że rano zawodniczka zgłasza się na czczo, pobieramy krew, oznaczamy podstawowe parametry biochemiczne, żeby ocenić jej stan zdrowia, sprawdzić, czy gospodarka żelaza jest prawidłowa, czy nie ma jakiejś ukrytej anemii, bo to w dyscyplinach wytrzymałościowych jest bardzo ważne. Mierzymy też zawartość tkanki tłuszczowej w ustroju i później przeprowadzamy dwa testy wysiłkowe.

Na stronie internetowej Instytutu Sportu można zobaczyć zdjęcia pokazujące Justynę na bieżni mechanicznej i pana siedzącego przed komputerem, wpatrzonego w monitor.

- Te zdjęcia pokazują tzw. test biegowy, który służy zbadaniu kondycji fizycznej, wydolności zawodniczki. Oczywiście, taki wysiłek nie do końca odpowiada temu, co zawodniczka wykonuje na treningach, a tym bardziej na zawodach, bo jazda na nartorolkach albo na nartach wymaga trochę innego wysiłku niż zwykłe bieganie. Mimo to możemy powiedzieć, że to jest badanie ogólnego poziomu przygotowania zawodniczki do sezonu. Później przechodzimy na drugie urządzenie, mamy specjalny ergometr narciarski. On angażuje głównie mięśnie górnych partii ciała, zawodnik wykonuje wysiłek z udziałem tzw. podwójnego odepchnięcia. Pewnie wszyscy pamiętamy, jak Justyna zmagała się na finiszu z Marit Bjoergen i obie stosowały taką technikę, że bez pracy nóg odpychały się ramionami?

Po takim finiszu Kowalczyk zdobyła olimpijskie złoto w Vancouver, w biegu na 30 km stylem klasycznym.

- No tak, to chyba najlepszy przykład. Badanie tych pchnięć i reakcji organizmu na nie to tzw. test przygotowania specyficznego.

I jak Kowalczyk wypada w tym teście?

- Kiedy Justyna miała 22 lata, a więc kiedy przyszły jej pierwsze poważne sukcesy sportowe, zaobserwowaliśmy u niej wyjątkowo dobre wyniki na ergometrze. Kowalczyk już wtedy była bardzo dobrze przygotowana pod względem siły i wytrzymałości mięśni górnych partii ciała. Teraz ona ma 29 lat i kilkunastoletni staż treningowy. Zwykle po tylu latach organizm sportowca uzyskuje pewien poziom maksymalny wyników i dalsza praca jest skupiona wokół utrzymania tych wyników. Natomiast Justyna jest dla nas zaskoczeniem, bo co roku poprawia swoje wyniki. Zwłaszcza właśnie na ergometrze narciarskim. W ubiegłych latach prowadziliśmy takie pomiary biomechaniczne, gdzie mierzyliśmy momenty sił różnych partii ciała. Z tych badań wynikało, że gdybyśmy porównali narciarzy i narciarki, to mężczyźni dysponowali znacznie większą siłą kończyn górnych. W przygotowaniu zawodniczek dużo słabszym elementem jest siła kończyn górnych, ale Justyna w tym zakresie jest przygotowana doskonale. Zdradzę, że bardzo rzadko do jej poziomu w tych badaniach zbliżają się młodsi mężczyźni z jeszcze niewielkim doświadczeniem startowym i treningowym. Naprawdę wyniki Justyny robią wrażenie.

Właśnie te wyniki wróżą jej świetny sezon?

- Bardzo wysokie parametry wysiłkowe, jakie uzyskała, wskazują, że to będzie bardzo udany sezon. Można powiedzieć, że wykonała pracę, która była skuteczna i dała efekty. Z całą pewnością te wyniki są miarodajne, bo badania były przeprowadzane w laboratorium. Gdybyśmy robili je na śniegu, to trzeba by było wziąć pod uwagę, że raz śnieg jest szybki, raz wolny, że są zmienne warunki otoczenia, a w laboratorium warunki są stałe. Przez kolejne lata zachowujemy metodykę badań, dlatego dokładnie analizujemy, co się dzieje z wydolnością Justyny. Ten rok jest dla niej niezwykle korzystny. Zarówno w teście biegowym, czyli wydolności ogólnej, jak w teście specjalistycznym, poprawiła swoje najlepsze wyniki. Oczywiście, nie mogę podać szczegółów, bo to są tzw. dane wrażliwe i udostępniać ich nie wolno tak samo jak choćby parametrów morfologii. Ale na poziomie ogólności mogę podkreślić, że wyniki są świetne.

Od lat w Instytucie Sportu badacie nie tylko Justynę, ale całą kadrę narciarską. Proszę powiedzieć, czy pod okiem Ivana Hudacza koleżanki Kowalczyk zrobiły postępy?

- Tak się pechowo złożyło, że w tym roku oni nie przyjechali do nas na badania. Jakieś sprawy wyjazdowe, zgrupowania, uniemożliwiły nam kontakt. Szkoda, bo też byłem ciekawy, jakie podejście do badań zaprezentuje ten nowy trener.

A kiedy czas na badania znalazła Justyna?

- Była badana 26 września, czyli już po głównej pracy w okresie przygotowawczym do sezonu.

Wróćmy na ergometr - Kowalczyk wygrała z Bjoergen dzięki sile ramion w biegu stylem klasycznym. Maszyna bada siłę odepchnięć w obu stylach?

- Kiedyś czytałem opracowanie naukowe, w którym porównano techniki klasyczną i dowolną. Okazało się, że siła odepchnięcia ramion w stylu łyżwowym jest od trzech do czterech razy większa w porównaniu do techniki klasycznej, a to m.in. dlatego, że w stylu łyżwowym zawodnik ma dłuższe kije. Ergometr nie sugeruje ani techniki klasycznej, ani dowolnej, ale podwójne odepchnięcie wygląda w ten sposób, że stopy są ustawione równolegle i nie zmieniają położenia, natomiast w skłonie do przodu angażuje się mięśnie kończyn górnych i tułowia. Jest więc to bliskie technice klasycznej.

A jak sprawdzacie moc pchnięć?

- Moc wysiłku mierzymy na specjalnym monitorze pomiarowym. Moc to wypadkowa kilku rzeczy, m.in. możliwości siłowych i wytrzymałościowych. Im większa moc wysiłku, tym większe zdolności wysiłkowe badanej osoby. Te moce u Justyny są na niesamowitym poziomie.

Teraz bieżnia - jak długo trwa test biegowy?

- W nim mierzy się jeden, podstawowy parametr, który nazywa się maksymalnym poborem tlenu. Jego wartości świadczą o tym, czy ktoś ma predyspozycje do uprawiania dyscypliny wytrzymałościowej. Powiem tylko, że Justyna uzyskuje wybitne wartości tego parametru. Generalnie kobiety mają mniejsze wartości od mężczyzn, bo mają mniejszą masę mięśniową, czyli tkankę aktywną. Kiedyś robiłem prezentację dla trenerów, zestawiłem dane z publikacji naukowych z całego świata. Zawarłem wyniki m.in. norweskich narciarzy biegowych, reprezentantów kraju i mogę powiedzieć, że Justyna ma takie wyniki, które niewiele odbiegają od wyników spotykanych u mężczyzn. Śmiało można powiedzieć, że to poziom wybitny.

Dlaczego podczas badania Kowalczyk biegła w masce?

- Zawodnik oddycha powietrzem atmosferycznym, które znajduje się w pomieszczeniu, a urządzenie, które ma na twarzy, mierzy gazy wydychane przez zawodnika. Mierzona jest wentylacja płuc, pobór tlenu i wydalanie dwutlenku węgla. Pobór tlenu, czyli ilość tlenu, jaką mogą zużyć pracujące mięśnie, inaczej mówiąc, maksymalny pobór tlenu albo pułap tlenowy należy u Justyny do wybitnych wartości.

Jak długo trwa badanie?

- Badanie stanowi pięć wysiłków, przy czym czas ostatniego wysiłku nie jest limitowany, zawodnik biegnie do momentu, kiedy nie jest w stanie dalej wykonywać wysiłku. Jest to tzw. wersja "do odmowy". Justyna wykonywała taki test przez 23 minuty. Natomiast na ergometrze narciarskim pracowała przez 25 minut.

Nigdy wcześniej nie wytrzymała aż tyle?

- Tak, w obu przypadkach odmowa następowała szybciej, a dłuższy czas testu, to korzystniejsze wyniki wysiłkowe.

Prędkość jest stała czy się zwiększa?

- To są testy według formuły stopniowej intensywności, czyli zaczynamy test od małej prędkości, wprowadzamy zawodniczkę do wysiłku, później stopniowo co pięć minut zwiększamy tempo biegu, aż dochodzimy do prędkości 16 km na godz. Biegacze narciarscy nie biegają z tak dużymi prędkościami jak lekkoatleci, za to biegają pod wzniesienie. W piątym wysiłku utrzymujemy stałą prędkość, ale co dwie minuty zmieniamy kąt nachylenia bieżni, przez co zawodniczka biegnie coraz bardziej pod górę. W którymś momencie jej organizm dochodzi do wartości granicznych, my to widzimy, obserwując parametry wysiłkowe. Chwilę później zawodniczka odmawia dalszego wykonywania wysiłku, po prostu nie jest w stanie dalej biec.

Na ile coraz lepsze wyniki Kowalczyk zawdzięcza sobie, a na ile temu, co dostała od natury?

- Ona jest bardzo profesjonalna, cały czas dba o tzw. skład ciała. Generalnie chodzi o to, żeby zawodniczka nie była otłuszczona, żeby nie miała zbyt dużej masy i tkanki tłuszczowej. Proszę sobie wyobrazić dwa zbędne kilogramy i już mamy na dłuższym dystansie spore obciążenie i większy wysiłek. Z naszych obserwacji wynika, że Justyna zawsze precyzyjnie dba o skład ciała, że pracuje nad wszelkimi rezerwami w swoim przygotowaniu, że niczego nie zaniedbuje, wszystko robi maksymalnie profesjonalnie.

Spotkał pan kiedyś zawodniczkę z lepszymi wynikami wytrzymałościowymi niż Justyna Kowalczyk?

- Powiem szczerze, że nie. Aczkolwiek w bezpośrednim zapleczu Justyny Kowalczyk też bywały zawodniczki bardzo uzdolnione.

Pytałem nie tylko o biegaczki narciarskie.

- Rozumiem i już tłumaczę. Od 20 lat prowadzę badania naszych czołowych wioślarzy. Przychodzą do mnie wioślarki kategorii otwartej i wagi lekkiej. W wadze lekkiej należałoby oczekiwać jak najwyższych parametrów przeliczonych na masę ciała, ale one nie dochodzą aż do takich wyników jak Justyna. Zresztą, wioślarze angażują nie tylko mięśnie górnych partii ciała, ale też mięśnie kończyn dolnych. Łatwo sobie wyobrazić, że mięśnie kończyn dolnych są bardzo silne. Gdybyśmy porównali typową mechanikę, czyli moce średnie z ergometru wioślarskiego i z ergometru narciarskiego, to Justyna bez używania kończyn dolnych, bo one tam specjalnie nie pracują, rozwija podobne moce do tych wioślarek wagi lekkiej, jak nie większe. A one pracują z udziałem wszystkich mięśni, całego ciała. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że nie spotkałem lepszych wyników niż wyniki Justyny Kowalczyk.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.