Radwańska przegrała w środę z Clijsters 3:6, 6:7 (4-7) i straciła najlepszą jak dotąd okazję na półfinał Wielkiego Szlema. W końcówce drugiego seta Polka zmarnowała kilka wyśmienitych okazji, by wygrać tę partię. Zepsuła m.in. parę prostych smeczów. - Szkoda tych zmarnowanych piłek w końcówce. Kto wie, co by się stało w trzecim secie, gdyby do niego doszło. Kim popełniała sporo błędów, miała wzloty i upadki, ale w decydujących momentach potrafiła przyśpieszyć, zagrać mocniej, lepiej - komentowała Agnieszka. Znacznie surowszy był jej trener i ojciec Robert Radwański.
Żeby wejść do półfinału Wielkiego Szlema trzeba zagrać bardzo dobry mecz, a Agnieszka zagrała najsłabszy mecz w tym turnieju. Nie może być tak, że Clijsters wychodzi na Agnieszkę i gra na tak niskim poziomie, jakby naprzeciwko stało jakieś kompletne drzewo w I rundzie. Belgijka była do ogrania, tylko trzeba było walczyć na miarę ćwierćfinału. Nie rozumiem dlaczego Agnieszka po raz czwarty w tak ważnym momencie nie umie wydobyć z siebie pokładów lepszej gry.
Czy nie jestem zbyt surowy? Nie może być tak, że na wystawkę Clijsters po własnym dobrym serwisie, odpowiada się kolejną wystawką, żeby ona mogła skończyć i wygrać punkt! W sporcie zawodowym liczy się wynik, wygrana albo przegrana. Nie można się usprawiedliwiać rywalką, nogą, czy stawką meczu, tylko trzeba agresywnie grać, pokazać tupet tenisowy, a tego po raz kolejny w najważniejszym meczu zabrakło.
"Agnieszka była najbliżej półfinału Wielkiego Szlema"
Nerwy, wściekłość, wielka radość - Radwańska na Australian Open (zdjęcia)