US Open. Konjuh morderczynią każdej piłki. Mecz życia. Trafiło na Radwańską

Agnieszka Radwańska znowu nie przetrwała IV rundy US Open. Grała dobrze, ale trafiła na 18-letnią Anę Konjuh, utalentowaną, mocno bijącą Chorwatkę, która rozegrała mecz życia

Agnieszka Radwańska jest dotknięta klątwą na wielkoszlemowym turnieju US Open w Nowym Jorku, gdzie nawierzchnia i warunki do gry teoretycznie jej bardzo odpowiadają, już pięć razy była w IV rundzie i nigdy jej nie przebrnęła.

Po południu korcie P5 za głównym stadionem Arthura Asha miał być trening Radwańskiej. Naszej tenisistki z niewiadomych przyczyn nie było - może trenowała gdzie indziej. Obok na P4 słynny Novak Djokovic razem ze swoimi trenerami, Marianem Vajdą i Borisem Beckerem pracowicie praktykował serwis, czemu przyglądało się zza siatki i małej trybuny kilkudziesięciu fanów. Ale uwagę przyciągał nie serbski supergwiazdor, tylko młoda dziewczyna z kucykiem, która samotnie, ale bardzo intensywnie trenowała na korcie P2. Powiedzieć, że waliła z całej siły to eufemizm; ona mordowała każdą piłkę i wszystkie wchodziły jej w kort.

Dwaj mężczyźni, jedyni, którzy przyglądali się furiatce, mówili: - To jest Ana Konjuch, dziewczyna z Chorwacji, która w nocnej sesji gra z Radwańską...

Konjuh ma dopiero 18 lat

Zajmuje 92 miejsce w rankingu i jeszcze kilka dni temu na stronie turnieju US Open nie było jej zdjęcia, tylko puste miejsce na fotografię.

Ok. 10 wieczorem Radwańska i Konjuh wyszły na kort główny Arthura Asha, nad którym z niejasnych przyczyn zamknięto dach (nie padało). Początek meczu był nerwowy z obu stron, bardziej doświadczona Polka objęła prowadzenie 2:0 w gemach. Ale potem Konjuh odnalazła moc i precyzję. Posyłała Radwańskiej mordercze drajwy z forhendu i bekhendu, na które nasza zawodniczka równie morderczo odpowiadała. Crossowe wymiany były tak szybkie - a piłka latała zwykle tuż nad siatką - że trudno było za nią nadążyć. Obydwie tenisistki przypominały bokserów, którzy jakby zapomnieli o unikach i obronie, tylko idą na wymianę ciosów - do czasu, aż któryś padnie na deski.

Częściej nokautowana była Radwańska - pomimo tego, że grała dobrze. Silniejsza Konjuh nie tylko ją systematycznie młóciła, ale od czasu do czasu potrafiła również zagrać finezyjny skrót albo odważnie, dynamicznie atakowała przy siatce. Było oczywiste, że młoda Chorwatka jest w transie. Bezlitośnie wykorzystywała piętę achillesową Agnieszki, czyli słabszy drugi serwis, który mordowała bez pardonu. A sama serwowała bardzo mocno - regularnie w granicach 180-190 km na godzinę, czyli na poziomie Sereny Williams.

Po półtorej godzinie dobrego, efektownego, dynamicznego meczu, okraszonego brawami i zbiorowymi westchnięciami zachwyconej widowni, było po wszystkim. Na żywo mecz wydawał się znacznie bardziej wyrównany niż wskazuje wynik 6:4 6:4, ale summa sumarum Konjuh wygrała pewnie. Statystycy zapisali jej 38 winnerów, czyli uderzeń kończących i 27 błędów (czyli jak na eksplozywny styl jej gry bardzo niewiele). Od razu stała się sensacją turnieju, amerykańscy dziennikarze zaczęli porównywać ją do młodej Sereny Williams (ze względu na siłę i dynamikę).

Ponura Radwańska

Na konferencję prasową tuż przed północą Radwańska przyszła ponura. Na pytanie czemu przyjęła wymianę ciosów, czemu nie starała się jakoś zamieszać, zmieniać rytmu i tempa gry - krótko mówiąc czemu nie robiła tego, w czym jest mistrzynią, odpowiedziała: - Próbowałam coś zmienić, zwolnić, ruszyć ją z miejsca, no ale grałyśmy na hali (dach był zamknięty), czyli warunki były "szybkie". Kiedy piłka wraca z tak wielką prędkością, nie ma czasu, żeby coś z nią zrobić - mówiła przybita Polka.

Na pocieszenie pozostaje czek na ok. 300 tys. dolarów za dotarcie do IV rundy i bonus za dobre wyniki w amerykańskich turniejach przed US Open. Trzeba Radwańską też chwalić za to, że w ostatnich latach dojrzała. W 2012 r. w IV rundzie w Nowym Jorku przegrała z Włoszką Vinci. Wtedy po pierwszym przegranym secie snuła się po korcie ze skrzywioną miną, obrażona na cały świat i zdegustowana. Teraz walczyła do samego końca. Nie beznadziejnie, tylko odważnie, z nadzieją, że odwróci losy meczu. Dzięki niej kilkanaście tysięcy ludzi, którzy przyszli na nocną sesję na głównym stadionie US Open, wychodziło z poczuciem, że nie zmarnowali pieniędzy na bilety. Radwańska i Konjuh ich poniekąd uratowały, bo wcześniejszy mecz mężczyzn (Murray-Dimitrov) był słaby.

US Open. Tenisiści noszą coraz dziwniejsze koszulki [ZDJĘCIA]

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.