Tomasz Wiktorowski: Bywały lepsze sety czy ich fragmenty, a nawet całe mecze, np. trochę zapomniany świetny lutowy pojedynek z Flavią Pennettą w Dausze [6:1, 6:1], ale tak równego turnieju Agnieszka w tym sezonie jeszcze nie miała.
- Wszystkie statystyki z tego turnieju były bardzo dobre. Dla mnie najważniejsza była jednak wysoka intensywność gry Agnieszki wynikająca z dobrego nastawienia, waleczności i nieustępliwości. To dzięki tym cechom cały czas grała niezwykle skoncentrowana. Świetnie pracowała na nogach, nisko schodziła do piłek, dobrze się poruszała, nie tylko na boki, ale też do przodu i do tyłu. Nie dała się spychać daleko za linię końcową. Jeśli to wszystko funkcjonuje dobrze, to zazwyczaj inne elementy też. Agnieszka starała się grać dużo głębokich piłek, co nie zawsze się w tym sezonie udawało. W Tokio nawet jak się na chwilę zapomniała i grała krótszą piłkę, to zaraz się poprawiała, uderzała głębiej i rywalki się gubiły, bo wychodziła z tego taka naturalna zmiana rytmu. Tak było np. w ostatniej akcji spotkania z Belindą Bencic w finale.
- Agnieszkę trzeba zapytać, dlaczego akurat w Japonii grało jej się tak dobrze. Mnie się wydaje, że ona bardzo dobrze czuje się na miejscowych kortach. Mówiłem już kilkakrotnie, że to są najszybsze korty w WTA Tour, a więc najbardziej pasujące Agnieszce, bo może łatwiej przechodzić do kontrataków. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że najbardziej przypominają trawę. Jeśli pasuje nawierzchnia, to od razu w górę idzie pewność siebie. I było to widać po Agnieszce w Tokio.
- Wszystko po trochu. Przylecieliśmy do Chin w niedzielę w nocy, w poniedziałek Agnieszka wyszła na mecz bez treningu, bo nie było czasu. Zdążyła się tylko rozgrzać. Brak aklimatyzacji w nowym miejscu miał znaczenie. Ale tak to już w tenisie jest, że dużą sztuką jest się szybko przestawić na nową nawierzchnię. To m.in. cechuje największych mistrzów. Inna sprawa, że Venus zagrała bardzo dobrze. Nie ręczę, że gdybyśmy przylecieli tydzień wcześniej i trenowali, to Agnieszka by wygrała.
- Było trochę lepiej, ale wciąż daleko, żeby zbliżyć się do poziomu, który prezentowała dzień wcześniej. Ale nie ma co już analizować Wuhanu czy Tokio. Zapominamy o tych turniejach.
- Przylecieliśmy w środę i od razu byliśmy na kortach, żeby potrenować, ale aż do wieczora się nie dało, bo padał deszcz. Mamy jednak czas, by lepiej się zaaklimatyzować.
- Walczymy, idziemy na całość, nie mamy już wyjścia, Agnieszka zagra w każdym tygodniu, jaki został do Singapuru. Teraz w Pekinie, potem w Tiencinie i Moskwie. Agnieszka dostała już w Rosji dziką kartę. Zrobimy wszystko, by się zakwalifikować. Szanse są realne, ale nie zapominajmy, że dużo dziewczyn walczy o awans. Różnice punktowe są niewielkie, a za plecami Agnieszki jest tłok [naciskają m.in. Karolina Pliskova, Garbine Muguruza, Bencic i kilka innych]. Wszystkie walczące o awans tenisistki zagrają w każdym tygodniu.
- Lucie i Flavia nie odpuszczą. Włoszka zagra w Pekinie i będzie pilnować miejsca dającego udział w turnieju w Singapurze. Lucie w Chinach jeszcze zabraknie, ale zostaną jej dwa tygodnie, by bronić awansu. Wyjazd do Singapuru to wielki prestiż i pieniądze. Będzie ostra walka do końca.
- Generalnie wszystko jest w porządku. To drobne urazy wynikające z ciężkiego tygodnia w Tokio i męczącej podróży. Normalna odpowiedź organizmu na zwiększoną dawkę wysiłku. Opatrunek to profilaktyka, nie ma się czym niepokoić.
Tenisistki w Azji. Bawią się przy okazji turnieju w Tokio [ZDJĘCIA]