Ten mecz miał dać odpowiedź, w jakiej formie fizycznej jest Radwańska. Kilka dni temu Polka kulała podczas przegranego z Flavią Pennettą finału w Indian Wells, bo na normalną grę nie pozwalało jej kontuzjowane kolano. Mimo obaw, Polka wystartowała w Miami i... wciąż trudno dać jednoznaczną odpowiedź, czy dobrze zrobiła.
W pierwszym secie, który trwał zaledwie 22 minuty, Radwańska prezentowała się bardzo dobrze. Owinięte pstrokatym plastrem kolano nie przeszkadzało jej biegać po korcie, kilka razy zademonstrowała swoje słynne uderzenie w przysiadzie, trzy razy przełamała rywalkę i wygrała do zera.
Ale w drugim secie, kiedy Oprandi zaczęła mylić się trochę rzadziej, a wymiany były dłuższe, Polka miała problemy. Po raz pierwszy sięgnęła po ręcznik, by otrzeć pot, przy stanie 2:0, ale potem musiała robić to częściej. W sumie przegrała swój serwis trzy razy i kiedy w ostatnim gemie wykorzystała czwartą piłkę meczową i po raz siódmy w tym spotkaniu przełamała rywalkę, odetchnęła z ulgą.
Widać było, że gdyby ten mecz potrwał dłużej, mogłaby mieć kłopoty. Nie dobiegała za wszelką cenę do wszystkich piłek, bo nie chciała ryzykować. Mimo wszystko wyglądała dość dobrze fizycznie, ale nie można było się oprzeć wrażeniu, że stara się skracać wymiany, by spotkanie trwało jak najkrócej, co skutkowało niewymuszonymi błędami. Popełniła ich blisko 20, co jest dość dużą liczbą jak na nią i na 74 minuty gry.
W III rundzie Radwańska, która triumfowała w Miami w 2012 roku, zmierzy się z Jeleną Wiesniną (35 WTA). Z Rosjanką grała do tej pory pięć razy i cztery ostatnie spotkania wygrała.