Tak relacjonowałem gem po gemie
Polka była zdecydowaną faworytką spotkania. W Tokio wygrała w 2011 roku, a przed rokiem była w finale. Jej rywalka była już 21. na świecie, ale przez kontuzję barku spadła w rankingu do czwartej setki.
Początek spotkania nie zapowiadał późniejszych emocji. Wozniak myliła się raz po raz i po kilku minutach Radwańska prowadziła 2:0. Potem jednak Kanadyjka zaczęła trafiać, przejęła inicjatywę w wymianach. Polka zaczęła się seryjnie mylić, co zdarza jej się dość rzadko. Przegrała cztery kolejne gemy, popełniając w sumie 15 niewymuszonych błędów.
Radwańska odrobiła straty do stanu 4:4, ale potem znów dała się przełamać i Wozniak przy własnym serwisie miała w sumie cztery setbole. Tu wyszło doświadczenie i odporność psychiczna Polki. W ważnych momentach nie bała się zaatakować i to był klucz do sukcesu. Mimo wyraźnie słabszej dyspozycji zdołała doprowadzić do tie-breaka i wygrać go 7-5.
To ostatecznie rozbiło Kanadyjkę. Pierwszy set trwał godzinę i siedem minut, drugi zaledwie pół godziny. Radwańska spokojnie zakończyła mecz, wykorzystując drugą piłkę meczową. - To mój drugi dzień w Tokio. Nowa nawierzchnia, nowe piłki, trochę trudno mi się było do tego przystosować - tłumaczyła po meczu.
W III rundzie Radwańska musi zagrać lepiej, bo naprzeciw niej stanie Dominika Cibulkowa (WTA 23). Słowaczka, rozstawiona w Tokio z szesnastką, jest znana z ofensywnej gry. Jeżeli ma swój dzień i panuje nad piłką, jest bardzo groźna. Polka przekonała się o tym w lipcu w Stanford, gdzie przegrała z Cibulkovą w finale.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone