Wimbledon.Radwańska nastawiona na rewanż

Jest taki gatunek sportowca dla którego najważniejsze są nie tylko tytuły, kolejne wygrane, ale dopaść tego gościa, który go wcześniej niespodziewanie ograł. Radwańska taka właśnie jest - mówi Sport.pl Lech Sidor, były wielokrotny mistrz Polski, obecnie trener tenisowy i komentator Eurosportu. Relacja na żywo w Sport.pl od godz. 14.

Olgierd Kwiatkowski: Agnieszka Radwańska osiągnęła życiowy sukces na Wimbledonie, co jest w stanie jeszcze zdziałać na turnieju w Londynie?

Lech Sidor: Ona nie zatrzyma się w półfinale, ona powinna być co najmniej w finale. Patrzę na to jak gra, z kim gra, jak jej po drodze układa się turniej. Jest wiele czynników sprzyjających Agnieszce.

Jakich, jeśli myślimy o najbliższym meczu z Angelique Kerber?

- Agnieszka, to jest dziewczyna, która bardzo lubi grać rewanże, a tu jest okazja, żeby dać wziąć odwet za porażkę w US Open. To jest ważny, dodatkowy bodziec. Mało ludzi o tym wie, ale jest taki gatunek sportowca dla którego najważniejsze są nie tylko tytuły, kolejne wygrane, ale dopaść tego gościa, który go wcześniej niespodziewanie ograł. Radwańska taka właśnie jest. Ona chce się odkuć za porażkę, którą prasa nazwała klęskami, wielką wpadką. Okazja do tego nadarzyła się wyśmienita - walka o finał Wimbledonu.

Druga ważna rzecz, że nasza zawodniczka adoptuje się do każdych warunków, jest w stanie zmienić swój tenis pod względem techniki. W tenisie damskim dla wielu zawodniczek jest to nieosiągalne. Przykład pierwszy z brzegu, finał Australian Open Szarapowa - Azarenka. Trochę wiało, zła pogoda, słabsza forma, słabszy dzień Rosjanki i dramat. 52 minuty i Azarenka skasowała 2 miliony dolarów praktycznie za nic, po czym wchodzą na kort faceci i pojedynek trwa 6 godzin, a zwycięzca też dostaje tyle samo. Gdyby Szarapowa była bardziej uniwersalną zawodniczką, grała mniej agresywnie, mniej tego jej - łup, łup, łup, byłoby inaczej, ale trzeba być elastycznym taktycznie, mentalnie. Agnieszka to potrafi.

Trawiasta nawierzchnia preferuje Polkę w meczu z Kerber?

- Na Wimbledonie nasza gra te swoje półprzysiady. Posyła piłkę w prawo, lewo, to szybka piłka, płaska, bo tam jest niski kozioł. Wiele dziewczyn nie wie, co z tym zrobić. Operuje dobrze slajsem, które na korty trawiaste jest uderzeniem wprost genialnym Jest w stanie szybko podbiec do siatki, jest w stanie przy tej siatce się znaleźć, mieć pomysł na własne zagranie. Summa summarum składa się to na ten półfinał, choć jak podkreślam, to nie jest ostatnie słowo,

Kerber jest ciężka, mocna, gra lewą ręką, to jest bardzo ważne, bo trwa odwrotną rotację przyjmuje bardzo dobrze. W przeszłości był McEnroe, Ivanisevic, z takimi leworęcznymi graczami rywale mieli problem. Tak samo u kobiet. Kvitova, wcześniej Navratilowa. Będzie ta trudność z rozszyfrowaniem tych rotacji Niemki. To trochę potrwa. Jeżeli jednak Aga będzie w uderzeniu, to nie będzie miała większych problemów. Kerber nie serwuje jakoś potężnie, celny, mierzony serwis, ale to nie jest taki bombardier jak Kvitowa, która zaserwuje po 190.

Jaka jest szansa na to, że Polka będzie numerem 1 i to już po Wimbledonie? Niewiele pozostało warunków, żeby tak się stało. Radwańska musi wygrać, a Azarenka odpaść w półfinale.

- Jestem bardzo nastawiony pozytywnie do tego, co nasza zawodniczka pokazuje w Londynie, i tego półfinału nie biorę jako megasensacji, przecież jest teraz na trzecim miejscu w rankingu. Pytano mnie już parę lat temu, czy Radwańska może być numerem jeden. Ja wtedy mówiłem: nie wiem. Wówczas nie można było odpowiedzieć racjonalnie, bo może w tenisa w ogóle nie grać, może mieć kontuzje, może mieć wypadek, jakieś paskudztwo może się przytrafić i co? Z tenisowego punktu widzenia była zwyczajnie za słaba fizycznie, miała za słaby serwis, to się dziś wszystko zmieniło. Serwuje jak człowiek, jest silniejsza. Dziś ona jest tam, gdzie jest i zapracowała solidnie na razie na trzecią pozycję, wyżej też może być.

Dużo płynie optymizmu z pana wypowiedzi na temat obecnej formy Agnieszki Radwańskiej, ale mecz z Kirilenko pokazał, że nie jest też tak różowo. Tomasz Wiktorowski, trener polskiej zawodniczki powiedział, że nie był to jej dobry mecz.

- Sztuka polega na tym, żeby wygrywać jak nie idzie. Ten mecz był pod tym względem genialny. Obie zawodniczki dobrze się znają. Wiele razy grały w debla, trenowały razem, znały się jak łyse konie nie ma co się oszukiwać. Trudno jest zaskoczyć w takiej sytuacji przeciwniczkę. On wie, co ja zrobię, ja wiem, co ona zrobi. Decyduje determinacja i odporna głowa. W trzecim secie było 7:5 dla Polki, mogło być odwrotnie, było na styku. Spotkanie było przerywane, przeniesione pod dach. Wygrywa ten, kto w takich sytuacjach potrafi utrzymać optymalną motywację. Dużo tego typu spotkań kończyło się niespodziankami, bo ten lepszy autentycznie miał dość - powtarzających się rozgrzewek, rozciągań, masaży, generalnie wszystkiego związanego z tenisem. Wychodził do grania, dogrywał ale wynik go nie interesował, a nasza wyszła po to, żeby wygrać.

Nie zapominajmy też o tym, że miała łatwą drogę do półfinału, nie miała bratobójczych walk, obrony meczboli, setboli. Miała dosyć łatwą drogę i wtedy jak się po paru spokojnych spotkaniach opór, a do tego dochodzi presja ćwierćfinału Wimbledonu, wtedy zaczynają się schody. Trzeba znaleźć motywacje po takich wakacjach z rakietą, bo to co było dotychczas, to były dla Agnieszki wakacje z rakietą. Zmobilizowała się. Chwała jej za to.

Agnieszka Radwańska zagra w półfinale z Angelique Kerber, Niemką polskiego pochodzenia. W ćwierćfinale była jeszcze Sabine Lisicki, też mającą polskie korzenie. Sporo tych polskich akcentów. Ogląda pan mistrzostwa polski 12-latków, czy z tego turnieju wyłoni się za parę lat zawodniczka na miarę półfinału Wimbledonu?

- Od półtora roku przerabiam taką drogę z Anią Hertel. Niedawno wygrała prestiżowy turniej Ouatt Kids Cup we Francji. Jeździmy po Europie. Czasami przegramy w pierwszej rundzie, czasami w drugiej, czasami w ćwierćfinale.

Droga jest ciężka. W wieku 12 lat nie możemy kategorycznie stwierdzić ta będzie dobra, ta będzie zła, nie wiadomo co się po drodze wydarzy. Jest skala talentu, jeden ma do tenisa, jeden do pracy. Można to połączyć, wycyrklować, żeby to miało ręce i nogi. Wymaga to dużo poświęceń i naprawdę dużo pieniądzy. Nie chcę mówić o budżecie, ale jeśli chce się być w Europie, żeby Europa nie uciekła to te pół miliona na rok trzeba mieć - podróże, hotele, treningi, odżywki, masażyści, fizjoterapeuci, korty. Do tego ciężkie treningi. To jest ten sam wymiar pracy jak Djokovica i Nadala, Oni są dorośli, mają wydolność i siłę, ona jest mała, nie ma wydolności i siły, ale robi to samo co oni. Też daje z siebie 100 procent i też wielokrotnie schodzi na czworaka. To jest porównywalne.

Ale entuzjazmu nie wolno wśród dzieci gasić. Radwańska nie miała takich możliwości, mieszkała na turniejach w przyczepach, w skodzie, a małymi kroczkami doszła do tego miejsca w którym się znalazła. Radwańskie może być motywacja dla wielu dzieciaków. Teraz na Legii trwają mistrzostwa Polski 12-latków, ci chłopcy i dziewczęta wyjdą na korty i będą grali 5 procent lepiej niż normalnie. Będą mieli w głowie, że jesteśmy w kraju półfinalistki Wimbledonu.

Ciastoń: Radwańska ma szansę na finał. Trawa to jej ulubiona nawierzchnia

Więcej o:
Copyright © Agora SA