Tenis. Agnieszka Radwańska gorąca, ale przegrana

Polka przegrała z Białorusinką Viktorią Azarenką 6:1, 3:6, 2:6 w półfinale turnieju w Sydney. - Niestety, Agnieszka przysiadła fizycznie. Będziemy nad tym pracować - przyznaje trener Tomasz Wiktorowski.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Radwańska (WTA 8) rozpoczęła świetnie. Tak samo jak dzień wcześniej w pojedynku z liderką rankingu Karoliną Woźniacką dużo atakowała, ryzykowała, starała się kreować akcje, a nie tylko czekać na błędy rywalki.

Azarenka to trzecia rakieta świata, ale od kilku miesięcy prezentuje się lepiej od Woźniackiej. W 2011 r. wygrała m.in. prestiżowy turniej w Key Biscayne, doszła do półfinału Wimbledonu. W kończącym sezon Masters w Stambule poległa w finale, a Woźniacka nie wyszła nawet z grupy. Radwańska biła się więc ze znacznie groźniejszą rywalką. Nie dała rady jej pokonać, bo w drugim secie osłabła i straciła rozpęd. Walczyła, biegała, ale było widać, że jest o kilka kroków za wolna, by wytrzymywać mordercze tempo trenującej na co dzień w Arizonie Azarenki, słynącej z nieustępliwości i niezwykłej siły ognia w ataku.

Polce rok temu udało się pokonać Białorusinkę w Pekinie, po jednym z najlepszych meczów w karierze, ale wówczas wytrzymała do końca. - Plan był taki, żeby wypchnąć Azarenkę z kortu. Zaatakować, nie pozwolić jej na ofensywę. W pierwszym secie się udało. Żeby kontynuować, Agnieszka musiała jednak grać dalej na takich samych wysokich obrotach, a niestety, w połowie drugiego seta, przysiadła fizycznie. Brakowało kroku, dwóch do piłki - opowiada "Gazecie" trener Tomasz Wiktorowski.

Skąd to osłabienie? Być może wynik zapalenia zatok, po którym Polka wciąż jest osłabiona. Azarenka miała też więcej czasu na odpoczynek. Radwańska po zwycięstwie z Woźniacką zeszła z kortu przed 1 w nocy, Białorusinka od kilku godzin była w hotelu. - Jak się chce grać na najwyższym poziomie, trzeba także takie wyzwania wytrzymywać - dodaje Wiktorowski.

Szkoleniowiec podkreślił też, że Azarenka to bardziej kompletna rywalka od Woźniackiej, bo potrafi kończyć wymiany zarówno z forhendu, jak i z bekhendu, a forhend Woźniackiej jest słabszy. Żeby ograć Białorusinkę, trzeba nieustannie naciskać, a mecze z Woźniacką mogą toczyć się w nieco wolniejszym tempie. To też miało znaczenie.

Zagraniczni eksperci wciąż chwalą Radwańską. Amerykanin Peter Bodo, autor licznych książek o tenisie, zaliczył Polkę do "najgorętszych nazwisk kobiecego tenisa" obok Petry Kvitovej i Azarenki. Matt Cronin, inny amerykański ekspert, napisał, że Polka "ma szansę na półfinał Szlema".

- Nie lubię takich deklaracji. Jeśli Agnieszka dochodzi do półfinału turnieju z udziałem dziewięciu tenisistek z dziesiątki, to jest to sygnał pozytywny. Trzeba jednak patrzeć do przodu, Agnieszka jest dziś ósma na świecie, ale przed nią jest siedem dziewczyn do przeskoczenia - zakończył Wiktorowski, który razem z Agnieszką leci w piątek do Melbourne, gdzie w poniedziałek zaczyna się pierwszy w roku Wielki Szlem.

Azarenka o zwycięstwo w Sydney zagra z Chinką Na Li (WTA 5), która niespodziewanie ograła Czeszkę Petrę Kvitovą (WTA 2) 1:6, 7:5, 6:2.

Tomasz Wiktorowski: ? Agnieszka trochę przysiadła psychicznie

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.