Boks. Tomasz Adamek wygrał na punkty z jednorękim bandytą

Eddie Chambers już w pierwszej rundzie pojedynku w Prudential Center w Newark uszkodził swoją lewą rękę, a mimo to nie był łatwym przeciwnikiem dla Adamka. Znów mocno oberwał nos polskiego pięściarza, ale Adamek wygrał na punkty.

Pojedynek miał przypominać boks w latach 70. - obfitować w akcje, ciosy, dużo ruchu. Obaj pięściarze przypominają ówczesnych mistrzów wagi ciężkiej niewielkimi wymiarami i charakterystyką prowadzenia walki: tempem zadawania ciosów, szybkością w ringu. Rzeczywiście tak było w jednej kategorii - Adamek zadał w pojedynku prawie tysiąc uderzeń. Ale zaskakująco mało z nich docierało do celu i zaskakująco niemrawy był w ringu już ponad 102-kilowy Adamek (od ostatniej walki w kategorii juniorciężkiej niemal równo trzy lata temu przytył 12 kg). Chambers z kolei bardzo poważnie podszedł do konfrontacji - był najlżejszy w karierze.

Po dziewiątej rundzie trener Roger Bloodworth powiedział polskiemu pięściarzowi, że musi wygrać pozostałe trzy rundy, jeśli ma zwyciężyć. Trener widział, że sędziowie wcale nie muszą uznać przewagi Polaka. Faktycznie, miał ją w kilku pierwszych rundach, ale później sytuacja w ringu się wyrównała.

Już po pojedynku pięściarz wagi juniorciężkiej BJ Flores sam dał zwycięstwo Chambersowi 115:113 i powiedział, że arbiter, który uznał, że Polak wygrał 119:109 (był taki jeden - Alan Rubinstein), powinien zostać usunięty z komisji sędziowskiej. Również na prestiżowej stronie pięściarskiej Boxrec.com napisano, że jednogłośna decyzja sędziów o zwycięstwie Adamka była kontrowersyjna i że Chambers zrobił wystarczająco dużo, aby wygrać. Faktem jest, że sędziowie mogli czuć przypływ lokalnego patriotyzmu, oceniając wyrównane rundy. Chambers jest z Filadelfii, 120 km od Newark, a sędziowie punktowi mieszkają w New Jersey, tam gdzie Adamek, którego dom stoi kilka minut jazdy samochodem od hali Prudential Center. - Walka była tak wyrównana, że nie wiedziałem, kto ją wygra - ja czy Eddie - powiedział polski pięściarz.

Amerykański bokser często nabawia się kontuzji. Przed pojedynkiem z Adamkiem miał niemal półtoraroczną przerwę wywołaną urazem. W sobotę uszkodził sobie biceps lewej ręki już w pierwszych sekundach walki. Praktycznie ta jego ręka została wyłączona z walki. Adamek po zakończeniu pojedynku powiedział, że nie dostrzegł kontuzji rywala. - Zauważyłem, że często zmienia pozycje i walczy raz jak praworęczny, raz jak mańkut - powiedział Polak.

Chambers robił to właśnie ze względu na kontuzję. Polak praktycznie walczył z jednorękim pięściarzem, tak rzadko Amerykanin używał lewej pięści. - Gdybym miał dwie zdrowe ręce, jestem pewien, że pokonałbym Adamka - powiedział Chambers. Kiedy dziennikarze zapytali go, czy nie myślał o zrezygnowaniu z walki, powiedział: - Nawet gdyby mi lewa ręka odpadła od ciała, zostałbym w ringu i bił się dalej.

Następny pojedynek Adamka odbędzie się znów w USA, we wrześniu. Przeciwnik nieznany.

Tomasz Adamek 35 lat, 46 zwycięstw, 2 porażki, 28 KO

Eddie Chambers 30 lat, 36 zwycięstw, 3 porażki, 18 KO

Sędziowie punktowali dla Adamka:

116:112

116:112

119:109

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.