Radwańska pokonała w czwartek w II rundzie Wimbledonu Włoszkę Albertę Brianti 6:2, 6:0. Razem z Rosjanką Marią Kirilenko awansowała też do II rundy debla po wygranej 6:4, 7:5 ze Szwedką Sofią Arvidsson i Niemką Angelique Kerber.
Agnieszka Radwańska dla Sport.pl:
Jestem zadowolona z mojej gry z Brianti. Włoszka grała nieźle, ale potem odskoczyłam, a ona chyba straciła wiarę w zwycięstwo. Na pewno nie czuła się zbyt dobrze na trawie, to nie jest jej nawierzchnia, a ja na trawie zawsze odżywam. O ile pamięć mnie nie myli, to nie straciłam jeszcze w turnieju swojego serwisu.
Sara Errani w kolejnej rundzie? Nawet nie wiedziałam, że wygrała. Teoretycznie też specjalistka od gry na ziemi, ale nigdy nic nie wiadomo. Na trawie nigdy z nią nie grałam, ciężko coś powiedzieć.
Wiem, że na kortach była dziś królowa Elżbieta, ale widziałam ją tylko w telewizji. Jakoś nie weszła mi w drogę przez cały dzień, ale w sumie ciężko by było, bo ja cały czas byłam na korcie (śmiech). Po singlu grałam jeszcze przecież debla.
Maraton Mahuta z Isnerem? Jasne, że oglądałam, wszyscy oglądali. Zwróciłam uwagę na ten mecz chyba jak było 20:20. Zdążyłam pójść na trening, a oni grali, potem poszłam na fizjoterapię, a oni grali, potem jadłam kolację, a oni ciągle grali, potem byłam w internecie, a oni ciągle grali! Dziś znów jem obiad, a oni znów grają, tyle, że jest już 68:68. Coś niesamowitego, pełen szacunek dla obu. Moim zdaniem przepisy powinny się jednak zmienić i od jakiegoś momentu powinien być grany tie-break. Jaki to ma sens, że Isner wygrał, skoro w nogach ma 11 godzin i w kolejnej rundzie właściwie nie ma już szans, będzie ledwo żywy.
'Jestem optymistą, ale nie wybiegam dalej' - mówi trener Radwański ?