Australian Open: Chory Kubot przegrał z Djokoviciem

- Gorączka, biegunka, bóle stawów, nieprzespana noc, czerwone gardło. Myślałem, że w ogóle nie wyjdę na kort, ale zacisnąłem zęby i zagrałem. Novak był ode mnie lepszy, przepaść była ogromna, ale zadowolony jestem choć z trzeciego seta - mówi Sport.pl Łukasz Kubot, który w poniedziałek przegrał w 1/8 finału Australian Open z Novakiem Djokoviciem 1:6, 2:6, 5:7.

Gdzieś na wysokości szóstego piętra trybun Hisense Arena siedziała grupka polskich fanów. Gdy w trzecim secie Kubot (ATP 86), zagrał bajecznego woleja, po którym Djoković złożył się w pół niczym scyzoryk, próbując bezskutecznie sięgnąć piłki, kort przez krótką chwilę był nasz - rozbrzmiały potężne brawa 9 tys. widzów, a polska grupa na szóstym piętrze odśpiewała hymn pochwalny na cześć Łukasza Kubota, pierwszego od 32 lat Polaka walczącego w Melbourne o ćwierćfinał męskiego singla.

Kubot: Przegrałem z chorobą. Gorączka, biegunka, bóle stawów, gardła Chwilę wcześniej Djoković krzyknął głośne "brawo" po genialnym lobie Łukasza. Z uznaniem spojrzał też na niego po asie, którym Polak uratował się z opresji. To było miłe uczucie.

Przez większość meczu obraz gry nie był jednak dla nas tak różowy. Rozstawiony z trójką Djoković górował nad Kubotem niepodzielnie. Był szybszy, mocniejszy, a gdy wymiany toczyły się z głębi kortu, Polak nie miał właściwie nic do powiedzenia. Triumfator Australian Open 2008 rozrzucał rywala po korcie mieszanką potężnych uderzeń z prawej i lewej strony. Niewiele osób na świecie umie znaleźć na nie receptę. Łukasz też nie umiał.

Polak odgryzał się czasem odważną grą przy siatce, ale trudno było mu ruszać do przodu przy tak świetnych i mocnych returnach Serba. Djoković doskonale umiał się bronić przed ofensywnymi wypadami.

Gwoździem do trumny było kulejące podanie Kubota, który aż trzykrotnie przegrał własne gemy po podwójnych błędach serwisowych. Miał znacznie niższą niż zwykle skuteczność pierwszego serwisu. Zanotował tylko cztery asy, przy 11 Djokovicia.

Polak miał jednak dobre powody, by grać poniżej normalnego poziomu. Tuż przed meczem od Olivera Maracha, deblowego partnera Kubota, dowiedzieliśmy się, że Łukasz się rozchorował.

Na konferencję po meczu Polak rzeczywiście przyszedł czerwony, pociągał nosem, miał solidną chrypę. - W nocy z soboty na niedzielę się rozchorowałem. Miałem bardzo ciężką noc. Nie spałem, pociłem się, potem przyszła gorączka, bóle stawów i biegunka. Lekarz stwierdził następnego dnia, że to jakiś wirus, ale nie grypa żołądkowa. Wycofałem się z miksta, nie trenowałem. Noc z niedzieli na poniedziałek była jeszcze gorsza - opowiadał Kubot.

- Przyjeżdżając na kort myślałem, że w ogóle nie będę w stanie grać. Umówiłem się jednak z trenerami, że spróbuję. Miałem skreczować, gdybym nie dawał rady. Wziąłem mnóstwo leków przeciwbólowych, dużo aspiryny i jakoś wytrzymałem. Chciałem zagrać na Hisense Arena, nigdy nie miałem okazji wystąpić na jednym z głównych kortów. I to w takim ważnym meczu przeciw Djokoviciowi. Ten turniej dobrze się dla mnie ułożył, nie chciałem by skończył się kreczem, czy walkowerem. Taki mam charakter, że mimo przeciwności, gram do końca - mówił Polak.

- Novak wygrał zasłużenie. Pokazał, jak wielka przepaść jest między nami. Super serwował, świetnie returnował. Jestem jednak zadowolony z trzeciego seta. Uważam, że był dobry w moim wykonaniu. Było parę ciekawych wymian. To mogło się podobać kibicom - stwierdził Kubot, który przygotowując się do spotkania z Djokoviciem oglądał na DVD powtórkę ich poprzedniego pojedynku w finale turnieju ATP w Belgradzie. Wtedy Serb wygrał po bardziej zaciętej walce. - Teraz lepiej grało mi się dopiero od trzeciego seta, bo zacząłem się dostawać do returnu. W kluczowych momentach Novak zawsze serwował mi na forhend. Zacząłem czytać jego grę, ale i tak było ciężko, bo on serwuje bardzo dobrze, nie daje dużego marginesu na jakiś ruch. Czuło się, że to czołówka światowa - opowiadał Kubot.

Polak wzbudził spore zainteresowanie zagranicznych dziennikarzy. Pytali o niego korespondenci "L'Equipe", "The Age", jednej z hinduskich gazet i jednej włoskiej. - Piszę o nim artykuł. Nikt o Kubocie nie słyszał, a zawsze to ciekawsze niż sto pięćdziesiąty artykuł o Federerze, czy Nadalu - uśmiechał się dziennikarz "The Age".

Djoković na konferencji przyznał, że miał najłatwiejsze losowanie ze wszystkich wysoko rozstawionych. - Ale spodziewałem się trudnego meczu, bo pamiętałem nasze ostatnie zacięte spotkanie w Belgradzie. Przeciwnik w trzecim secie zaczął grać lepiej i dlatego graliśmy go trochę dłużej - stwierdził Djoković. Serbscy dziennikarze mówią jednak otwarcie, że boją się, że łatwi rywale aż do ćwierćfinału mogą się odbić Djokoviciowi czkawką. - Zawsze lepiej mieć choć jeden trudny mecz, nim wpadniesz np. na Tsongę - powiedział jeden z Serbów.

Kubot powiedział po konferencji, że idzie się dalej leczyć i ma nadzieję, że będzie zdrowy na debla. We wtorek z Marachem grają w 1/8 finału z Chorwatem Ivo Karloviciem i Serbem Dusanem Vemiciem.

- Mam nadzieję, że tegoroczny Australian Open będzie początkiem czegoś jeszcze lepszego w mojej karierze. Zdobywam coraz więcej doświadczenia i liczę, że zaprocentuje to w kolejnych turniejach - zakończył Kubot.

Serwis poświęcony Australian Open na Sport.pl ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA