W weekend Agnieszka Radwańska odniosła największy sukces w karierze. Polka triumfowała w turnieju WTA w Miami (z pulą nagród 4,8 mln dol.), nazywanym "piątą lewą" Wielkiego Szlema. Krakowianka jest w wielkiej formie. W 2012 roku wygrała 26 meczów, doznała zaledwie czterech porażek, wszystkich z liderką rankingu WTA Wiktorią Azarenką.
Radwańska zrezygnowała ze startu w kolejnym amerykańskim turnieju w Charleston. Wraca do kraju i będzie przygotowywać się do startu w europejskich imprezach wielkoszlemowych. 27 maja rozpoczyna się French Open w Paryżu, a miesiąc później Wimbledon. Polka w swej karierze jeszcze nigdy nie dotarła w żadnym z najbardziej prestiżowych turniejów do półfinału.
Tomasz Iwański: To tylko gdybanie. Równie dobrze może iść za ciosem, ale także się zatrzymać. Stawka dziewczyn jest bardzo wyrównana. Agnieszka jest dziś najlepiej, a na pewno najrówniej grającą zawodniczką, oczywiście oprócz Azarenki. Ale wynik w tenisie w dużym stopniu zależy też do szczęścia, dyspozycji dnia czy losowania. No bo co by się stało, gdyby w Miami Azarenka wygrała z Bartoli w ćwierćfinale? Wówczas Radwańska o finał biłaby się właśnie z Białorusinką, a ta przeciwniczka zupełnie jej nie pasuje. Z kolei Szarapowa w następnym meczu z Radwańską równie dobrze może wygrać 7:5, 6:4, czyli w stosunku, w jakim uległa Polce w sobotę. Żadna z nich nie jest faworytką następnego meczu czy turnieju.
- Jeżeli miałbym dziś na to stawiać, to powiedziałbym, że Agnieszka wygra Wielkiego Szlema. Może się nawet zdarzyć, że jednego po drugim. Kobiecy tenis bardzo się sprymitywizował. Dominuje uderzanie z całej siły w ten żółty nadlatujący przedmiot. Agnieszka gra inaczej. Czuje piłkę, myśli na korcie, szuka różnych rozwiązań, potrafi wybrać taki wariant gry, który nie odpowiada przeciwniczce. Doskonale radzi sobie taktycznie. Fajnie na coś takiego patrzeć. Daj Boże, żeby ktoś taki jak Agnieszka odniósł sukces w Wielkim Szlemie. A na pewno wielką szkodą dla całej dyscypliny byłoby, gdyby tak się nie stało. W każdym razie stać ją, by wygrywać jeden po drugim turniej Wielkiego Szlema. Ale - z przyczyn, o których już mówiłem, głównie zwykłego szczęścia - może zagrać dobrze, bardzo dobrze i zakończyć występ na ćwierćfinale albo półfinale.
- Najmniej prawdopodobne jest zwycięstwo na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu. W pozostałych trzech turniejach ma ogromne szanse, największe na Wimbledonie. We Francji gra się na mączce, bardzo fizycznej nawierzchni. Tu gra polega nie tylko na czuciu, ale zwyczajnie - na sile. Agnieszka musi mocniej uderzyć piłkę, by ta nabrała przyspieszenia. Radwańską forują szybsze nawierzchnie, które są idealne dla zawodniczek kontratakujących, z dobrą ręką.
- Stare przysłowie trenerskie mówi, że zawodnik rośnie w miarę rezultatu. Zwycięstwo na długo zostaje w głowie, pozwala później wyciągnąć więcej sił niż się ma, zachować wiarę, by wyjść z najtrudniejszych sytuacji na korcie. Tenisista zaczyna grać wtedy lepiej, swobodniej, pewniej. Myślę, że Agnieszce poprawiła się psychika po rozstaniu z ojcem. Ogromnie pomogła jej współpraca z Tomkiem Wiktorowskim, wydoroślała też jako człowiek. Te czynniki przyczyniły się do zwycięstwa. Bo ona nie nauczyła się nagle grać w tenisa, ona grać w tenisa potrafiła, i to doskonale. Teraz natomiast wie, na co ją stać. Na zwycięstwa.
- Bardzo. Nie można grać dwóch zwycięskich turniejów pod rząd. To wyniszcza organizm. Prędzej czy później odbiłoby się to na jej zdrowiu. Zrobiła znakomity ruch.
Tomasz Iwański , 43 lata. Były zawodnik, reprezentant Polski w Pucharze Davisa, mistrz Polski. W rankingu ATP najwyżej na 376. miejscu, z jednym zwycięstwem w challengerze. Obecnie trener. Pracował m.in. z Nadią Pietrową, którą doprowadził do piątego miejsca w rankingu WTA, oraz z Jarosławą Szwedową, Galiną Woskobajewą, Olgą Sawczuk i reprezentacją Kazachstanu kobiet i mężczyzn.