Jak zjeść rosół bez Małysza. Jacek Wszoła opowiada o końcu kariery wybitnych sportowców

Jeśli wstajemy rano i nie wiemy, po co iść na ten cholerny trening, to znaczy, że zbliża się kres. Adam wybrał najlepszy moment na zakończenie kariery. Stojąc na szczycie - mówi Jacek Wszoła, mistrz olimpijski w skoku wzwyż o bohaterze wszystkich Polaków

Redaktor to dopiero jest kibic! Poznaj nas na profilu Facebook/Sportpl ?

Najpierw w Planicy zagrali Mazurka Dąbrowskiego zwycięzcy konkursu Kamilowi Stochowi. Później z głośników gruchnęło nieśmiertelne "Simply The Best" Tiny Turner dla Austriaków za triumf w klasyfikacji drużynowej i Thomasa Morgensterna za Kryształową Kulę Pucharu Świata. Ale pod mamucią skocznią grali przede wszystkim dla Adama Małysza.

Po blisko sześciu tysiącach dni kariery, 20 marca 2011 r., jeden z najwybitniejszych polskich sportowców po raz ostatni stał na podium. Łzy płynęły mu po policzkach, a on zawstydzony i wzruszony odbierał hołdy. Czterokrotny mistrz olimpijski Szwajcar Simon Ammann, który trzy razy sprzątnął Adamowi złoto sprzed nosa, klęknął przed nim, a potem wstał i pokłonił się do ziemi. Stoch, zwycięzca ostatnich zawodów z udziałem Małysza, nim wszedł na podium odtańczył zbójnickiego. Wielu skoczków ze świata dokleiło sobie wąsy a la Małysz.

- Adam to wielki sportowiec, dlatego postanowiłem go uhonorować. Na pomysł zapuszczenia wąsów wpadłem późno. Nie zdążyły urosnąć, więc trochę dokleiłem. Wąsy to znak rozpoznawczy Adama, zawsze nas bawiły - mówił Norweg Tom Hilde.

Na konferencji prasowej Słoweniec Otto Giacomelli, były sędzia skoków narciarskich, a dziś dziennikarz, szlochał, dziękując Małyszowi nie tylko za to, czego dokonał jako sportowiec, ale przede wszystkim za skromność i uczciwość.

- Dwa lata przygotowywałem się, by po mistrzostwach świata w Oslo ogłosić koniec kariery. Nie jest mi z tym ciężko, nie działałem pod wpływem impulsu. Decyzja była przemyślana - mówi Adam. - Ani razu nie naszły mnie myśli, że za wcześnie. Na skocznię mnie ciągnie, ale jako kibica.

Ze skokami pożegnał się tak, jak marzył, z wysokości podium. Od razu rzucił się w wir realizacji kolejnego marzenia - startu w wyścigach. 1 stycznia ruszy w rajdzie Dakar. Za pilota będzie miał Rafała Martona, który Dakarów zaliczył siedem.

- Po powrocie z rajdu znów będę chciał skoczyć. O ile zmieszczę się w kombinezon. Przez całą karierę pilnowałem diety. Nie jadłem tłustego, a ze schabowego zdrapywałem panierkę. Tylko chude mięso, owoce i warzywa. Teraz się nie oszczędzam z jedzeniem - mówi Małysz.

Robert Błoński: Pasjonował się pan skokami?

Jacek Wszoła: To nie jest konkurencja, która wzbudzała we mnie szczególne emocje. Fascynował mnie za to Adam. Zaimponował mi tym, że właściwie z dnia na dzień wskoczył do elity. Na początku 2001 roku, nim w pięknym stylu wygrał Turniej Czterech Skoczni, był przeciętnym zawodnikiem. Szybko został najlepszy na świecie i utrzymywał formę. Podziwiałem go za to, jak długo potrafił być na szczycie.

Trudno jest skończyć karierę medaliście olimpijskiemu, zdobywcy Pucharu Świata?

- Małyszowi na pewno było ciężko. Poza złotym medalem olimpijskim w skokach zdobył wszystko. Pozostało wybrać dobry moment, by zostawić to, co przez lata przynosiło radość kibicom, a jemu satysfakcję. Takie są prawa natury. Organizm poddany wieloletnim obciążeniom jest wyeksploatowany. W pewnym momencie rywalizacja z młodszymi o dziesięć i więcej lat przestaje mieć sens. Staje się nierówna. Adam termin wybrał doskonale.

Skończył karierę na podium Pucharu Świata. Sportowiec rzadko odchodzi prosto ze szczytu.

- Dla Adama najważniejsze były medale olimpijskie w Vancouver w 2010 roku. Mogę się mylić, ale skoki w następnym sezonie były efektem pracy, którą wykonał, przygotowując się do igrzysk. Wiele osób przepowiadało mu klapę w Kanadzie, skończył rewelacyjnie. Sukces dodał mu energii na sezon z mistrzostwami świata w Oslo, po których powiedział "koniec". Miał mnóstwo pozytywnej motywacji i niewiele słabych momentów w karierze. Kibiców porwała jego skromność i naturalność.

Był pan zdziwiony, że wystartował w rajdach samochodowych?

- Nie zdziwiłem się, że z jednego reżimu treningowego wszedł w kolejny. Na tym polega sport wyczynowy. Zawodowiec musi się poświęcić. Adam lubi pracować. Wystarczyło mu kilka dni odpoczynku, parę wywiadów, wizyt w "zakładach pracy" i znowu nabrał chęci do pracy. To nic nadzwyczajnego. Każdy wybitny sportowiec to potrafi.

Wsiadając do auta, spełnił marzenie. Tak trudny i przede wszystkim kosztowny sport jak rajdy pasjonuje wielu. Zwykle kończy się to na przeglądaniu portali czy oglądaniu wyścigów w telewizji. Żeby usiąść za kółkiem wyczynowych aut, musi nastąpić splot okoliczności.

Kierowcy, którzy ścigają się o zwycięstwo, jeżdżą od najmłodszych lat. Zaczynają na gokartach. Za kółkiem spędzają całe życie, tak jak Adam na skoczni. Były momenty, że nie miał równych sobie. Żeby to powtórzyć za kierownicą, trzeba wielu lat treningu. Adam trenuje krótko, a w tle jest marketing i sponsorzy. Po prostu pozwolili mu zrealizować marzenie, sprzedając wizerunek najlepiej, jak to możliwe. Gdyby do auta oklejonego tymi samymi reklamami wsadzić zawodowego rajdowca, efekt byłby gorszy. To byłby tylko kolejny wybitny kierowca, a tu jest Małysz. Świetny chwyt, zwłaszcza że Adam lubi auta, jeździ na co dzień w ciężkim terenie w górach.

Wielu sportowców kończyło karierę, ale później wracało na skocznię, bieżnię czy boisko. Małyszowi to nie grozi.

- Ciągnie do rywalizacji, ale praw natury nie da się odwrócić, organizm nie poddaje się tak łatwo bodźcom zewnętrznym. Do 25. roku życia mamy wszystko za darmo, wszystko robi za nas gospodarka hormonami. W takich dyscyplinach jak moja czy Adama wystarczy niewiele wysiłku. Żeby postęp był równomierny, wystarczy pracować głównie nad techniką. Po 25. roku życia zaczynają się schody. Zwalnia przemiana materii, trzeba diety i coraz więcej pracy nad mięśniami.

Trudno jest przeoczyć moment na koniec kariery?

- Te decyzje najczęściej są podejmowane pod wpływem impulsu. Dobrze jest słuchać sygnałów organizmu, na siłę nie da się robić dobrych wyników. Łatwiej jest kontynuować karierę po kontuzji niż po wypaleniu psychicznym, kiedy traci się motywację i zawodnik nie umie znaleźć właściwej ścieżki dla emocji, które kierowały nim wcześniej. W przypadku urazu sportowiec ma cel: wrócić do treningu i klasy sportowej. Gorzej, gdy zawodzi psychika. Jeśli wstajemy rano i nie wiemy, po co iść na ten cholerny trening, znaczy, że zbliża się koniec.

Myśli pan, że kibice zrozumieli Małysza? Przed telewizory przyciągał miliony, do Zakopanego ciągnęły tłumy, mówili, że jest jak rosół w niedzielę - stały punkt zimą.

- Zdawali sobie sprawę, że kiedyś nadejdzie moment rozstania. Jeśli dzięki Adamowi polubili skoki, wciąż będą kibicowali tej dyscyplinie i ściskać kciuki za Kamila Stocha. On już pokazał, że wciąż można oglądać skoki przy rosole.

39

konkursów PŚ wygrał Małysz

92

razy stawał na podium

4

razy wygrywał PŚ, był mistrzem świata i tyle zdobył medali olimpijskich: trzy srebrne, jeden brązowy

Ostatni konkurs Małysza, Ammann klęknął [GALERIA]

 

Odchodzili w chwale - poprzednicy Małysza ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA