Rewelacyjny Jerzy Janowicz w rzymskim turnieju z pulą nagród 2,64 mln dolarów pokonał ósmego tenisistę świata Jo-Wilfrieda Tsongę i dziewiątego zawodnika rankingu ATP Richarda Gasqueta. Notowanemu na trzecim miejscu Federerowi, który w swej karierze wygrał aż 17 turniejów wielkoszlemowych, Polak nie sprostał. Ale niewątpliwie znów pokazał skalę swojego talentu.
- Jest niedosyt, bo drugi set powinien być Jurka. Serwował przy stanie 5:4, miał piłkę setową, zdecydował się na skrót i to nie był zły pomysł, bo Szwajcar był od piłki daleko. Gdyby nie zadrżała mu ręka, gdyby trafił, to pewnie by wygrał i emocjonowalibyśmy się trzecim setem - żałuje Andrzejewski.
- Oczywiście to tylko "gdybanie", prawda jest taka, że Federer grał bardzo dobrze, że wygrywał pewnie swoje gemy serwisowe i poza jednym, kiedy Jurek go przełamał, był poza zasięgiem Polaka. Szwajcar nie pozwolił Janowiczowi zaprezentować świetnych ataków returnem, które widzieliśmy w wykonaniu naszego tenisisty w poprzednich meczach. Tym razem "Jerzyk" w ogóle nie dostawał szans na przeprowadzenie takich akcji - analizuje dyrektor sportowy PZT.
Andrzejewski przekonuje, że Janowicz zrobił wszystko, co było w jego mocy, by pokonać Federera. - Nie podejmował z nim wymian, bo to byłoby bez sensu. Grał na potężnym ryzyku, a kiedy tak się gra, to zawsze robi się dużo błędów. Federer był wszędzie, wszystko odbijał, dlatego Jerzy chciał grać jeszcze mocniej, jeszcze dokładniej. Wtedy musiały pojawić się błędy - ocenia.
- Jurek miał prostą taktykę, grał z maksymalną siłą, starał się stłamsić Federera, prezentował potężny serwis, który trzymał go w meczu. Niestety, Federer nie dał się stłamsić. W rozgrywaniu poszczególnych akcji widać było jego przewagę, a w końcówkach mogliśmy podziwiać spokój mistrza. On kontrolował mecz, wiedział, w którym momencie musi wygrać i wtedy był precyzyjny jak chirurg laserowy. Grał jak profesor - mówi Andrzejewski.
Dla Janowicza lekcja od szwajcarskiego profesora powinna być niezwykle cenna. - Jurek przekonał się, że profesor jest wielki, ale że i ten profesor ma czasami słabsze chwile. Naprawdę w pewnym momencie tylko od "Jerzyka" zależało, czy będzie trzeci set - przekonuje działacz PZT. - Z jednej strony szkoda, że go nie było, z drugiej może dobrze się stało, bo Janowicz wyraźnie miał problem z ręką. Nie byłoby dobrze, gdyby tę rękę urwał sobie tuż przed Rolandem Garrosem - kończy Andrzejewski.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS i na Androida