Lewandowski: Od sufitu się nie odbijam

Ferguson oglądał nasz mecz? Może chciał zobaczyć kawałek dobrej piłki. Czy moja przyszłość w Borussii jest przesądzona? Jeszcze nie wiadomo, co będzie. Nie podbijam ceny, teraz myślę tylko o Euro - mówi 24-letni napastnik Borussii Dortmund i reprezentacji Polski

W sobotnim finale Pucharu Niemiec Robert Lewandowski strzelił trzy gole, a jego zespół pokonał Bayern Monachium aż 5:2. Wśród 80 tys. kibiców był m.in. menedżer Manchesteru United Alex Ferguson. Nazajutrz niemieckie gazety napisały, że zachwycił się polskim napastnikiem.

Przemysław Iwańczyk: Czy po takim meczu jak finał Pucharu Niemiec uważasz, że możesz być w jeszcze lepszej formie?

Robert Lewandowski: Spokojnie, jeszcze wiele przede mną - zarówno pracy, jak i celów do osiągnięcia. Nie zamierzam cieszyć się z jednego dobrego występu, od zawsze moją motywacją była chęć nieustannego poprawiania się. Sukcesy? No OK, było ich trochę ostatnio, przede wszystkim z klubem, ale ile jeszcze jest do zrobienia. Nie ma w tej kwestii sufitu, od którego można by się odbijać.

Chodziło mi o to, czy w jednym występie można sięgnąć więcej, niż ograć Bayern, finalistę Ligi Mistrzów, po raz piąty z rzędu, ustrzelić hat tricka, zostać bohaterem i zgarnąć dublet po raz pierwszy w historii klubu z Dortmundu.

- Jest mi miło, ale statystyki są fajne, dla tych, którzy je przygotowują lub śledzą. Mówię serio: mnie interesuje tylko mecz, na który wychodzę, a później gra, jak potrafię najlepiej. Wysoki wynik 5:2 wziął się stąd, że wykorzystaliśmy każdy błąd Bayernu i już chyba na dobre potwierdziliśmy swoją wyższość w Bundeslidze.

Nie odczułeś satysfakcji, wodząc za nos bezradnych obrońców Bayernu, którym jedyne, co przychodziło do głowy, to sfaulować cię?

- Od dłuższego czasu każdy rywal spina się na nas, wykorzystuje wszelkie sposoby, aby zatrzymać mnie i kolegów. Wiem, że trudno to zrozumieć, ale w Bundeslidze nie zwraca się uwagi na to, przeciwko komu się gra - z każdym trzeba tak samo, nie można pozwolić sobie na moment słabości. Ja sam zastanawiam się, jak zagrać, podejść do przeciwnika, co zrobić, aby razem z drużyną wygrać mecz.

Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie ma znaczenia, czy grasz przeciwko Bayernowi, czy np. Kaiserslautern?

- Dla mnie nigdy nie stanowiło różnicy, z kim gram, jak i to, czy na stadionie jest garstka kibiców, czy 80 tys. To przecież ta sama liga.

To, kto siedzi na trybunach, też jest dla ciebie bez znaczenia?

- Bundesligę śledzi naprawdę wiele osób, na trybunach siadają przedstawiciele nie tylko futbolu. A ja, chcąc być profesjonalistą, i nie mogę zaprzątać sobie tym głowy.

Nawet jeśli jednym z gości jest sir Alex Ferguson, który pofatygował się do Berlina w przededniu walki Manchesteru United o mistrzostwo Anglii?

- Może chciał zobaczyć kawałek dobrej piłki? No to zobaczył. Takie wydarzenia jak Puchar Niemiec ściągają całą Europę, menedżerów, skautów, pod nieustanną obserwacją są naprawdę wszyscy.

Jednak to ty według niemieckiej prasy wpadłeś Fergusonowi w oko, więc MU stał się kolejnym klubem, który rozważa twój transfer.

- Podchodzę do tego z rezerwą. Na razie to skończyłem sezon, chcę tydzień odpocząć, a później przygotować się solidnie do Euro. Tylko to mam teraz w głowie.

Czyli twoja przyszłość jest przesądzona - zostajesz w Borussii?

- Nie. Jeszcze nie wiadomo, co będzie. Na razie zbliża się Euro, to na razie dla mnie cel nr 1.

Wciąż grasz w pokera, o którym mówił generalny menedżer Borussii Hans Joachim Wacke. On jest jednak pewien, że każde rozdanie zakończy się tym, że zostaniesz w Dortmundzie.

- Jeśli spojrzeć na to, że mam jeszcze przez dwa lata ważny kontrakt z Borussią, to tak. Powtórzę: teraz Euro, a o kontraktach, transferach nie myślę.

O przedłużeniu umowy z mistrzem Niemiec jeszcze przed Euro też nie?

- Dla mnie sprawa jest jasna, niebawem wybieram się na zgrupowanie kadry.

Czyli wciąż podbijasz swoją cenę.

- Nie. Ja po prostu jestem piłkarzem. A jego rolą jest wyjść na mecz, zagrać jak najlepiej, a wcześniej dobrze się przygotować.

Porozmawiajmy więc o Euro. Na ile polskie trio z Borussii jest w stanie przenieść schematy gry z klubu na reprezentację?

- Żeby tak grać, potrzeba do tego jedenastu, a nie trzech ludzi, sztabu szkoleniowego i rezerwowych. W jakimś stopniu można przenieść niektóre warianty, ale klub i kadra to dwie różne sprawy, różni trenerzy i różne założenia. Mimo to jestem przekonany, że zagramy na Euro przyjemną dla oka piłkę.

Nie obawiasz się, że taktyka rywala sprowadzi się do tego, by skutecznie wyeliminować cię z gry?

- Dzięki temu nadarzy się okazja dla innych. Ja zrobię miejsce, a koledzy wbiegną i strzelą gole.

A serio, nie obawiasz się, że będą polować na twoje nogi?

- Nie pierwszy i nie ostatni raz. Naprawdę nie mam z tym problemów, takie jest przecież życie napastnika, zwłaszcza w Bundeslidze.

Nie czujesz się zmęczony?

- Nie. Dobrze przygotowaliśmy się do tak wyczerpującego sezonu. Mnie przyda się przede wszystkim odpoczynek psychiczny od tego wszystkiego. W poniedziałek mieliśmy ostatni trening w klubie i wyjeżdżam na parę dni, żeby złapać oddech. A o kadrę się nie martwię - nastroje w naszej trójce są bojowe, potencjał w drużynie narodowej jest naprawdę wielki.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.