Tour de Ski. Kowalczyk: Nie jestem dziewczyną z żelaza

To nie był mój dzień, we wtorek odpocznę i w środę wracam na trasę, by walczyć - powiedziała Justyna Kowalczyk po tym, jak zajęła piąte miejsce w poniedziałkowym biegu łączonym 5 km klasykiem + 5 km techniką dowolną. Polka wciąż jest zdecydowaną liderką TdS

- Może zejdzie trochę powietrza z tego napompowanego do granic możliwości balonu z oczekiwaniami, co do moich biegów. Ja też mam swoje słabości - wzdychała polska biegaczka wyraźnie zmęczona czterema startami w TdS.

Bieg zaczęła mocno, bo stylem klasycznym jest najlepsza na świecie, a trener Aleksander Wierietielny mówi, że w odpychaniu się kijkami nie ma sobie równych. Zdobyła bonusowe punkty na trasie i na półmetku była pierwsza. - Taka była taktyka - mówi Kowalczyk, mistrzyni świata w biegu łączonym. Tyle, że w 2009 roku w Libercu, kiedy wygrywała złoto dystans był o pięć kilometrów dłuższy - 7,5 km + 7,5 km. - Było, gdzie zgubić "łyżwiarki" - uśmiecha się Justyna, która w poniedziałek osłabła na ostatnich metrach. - Nogi miałam jak z betonu - powiedziała. Ale i tak, w klasyfikacji generalnej, powiększyła swoją przewagę nad konkurentkami. Na starcie miała 45 sekund, na mecie - prawie 80 sek.

Zwyciężyła Szwedka Anna Haag. Drugie miejsce zajęła jej rodaczk Charlotte Kalla, a trzecie Norweżka Marthe Kristoffersen. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Kowalczyk ma już tylko 38 punktów straty do Marit Bjoergen. Jeśli w kolejnym starcie, środowym sprincie w Toblach, stanie na podium zostanie nową liderką PŚ.

Rywalki uciekły Polce - Kowalczyk dopiero piąta ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.