Aleksander Wierietielny po dyskwalifikacji Kowalczyk: Czujemy się oszukani

- Tej dyskwalifikacji nie powinno być, ale Justyna stoi Skandynawom ością w gardle - mówi rozgoryczony trener polskiej biegaczki po niedzielnej dyskwalifikacji Justyny Kowalczyk, która w biegu zajęła trzecie miejsce

Smutna Kowalczyk zapowiada protest ?

Justyna Kowalczyk oszukana? Dyskwalifikacja w finale sprintu

Robert Błoński: Justyna Kowalczyk po raz drugi w sezonie została zdyskwalifikowana. Słusznie?

Aleksander Wierietielny: W Kuusamo, dyskwalifikacja należała się połowie startujących. Wielu biegało łyżwą, co jest zakazane. Sędziowie widzieli tylko Justynę i Norweżkę, a " łyżwowało" więcej zawodników. Tym razem jury się pomyliło, Justyna nie popełniła wykroczenia. W biegach jest tak, że przed metą są ustawione specjalne tory w których finiszują zawodniczki. Kiedy już w nie wbiegną, nie mogą ich zmieniać. Przed wbiegnięciem mają pełne prawo hulać z jednej strony na drugą - jak im wygodnie. Justyna była przed korytarzem, kiedy wjechała przed Amerykankę. Nie ma oczu z tyłu głowy, nie musiała jej widzieć. Ma prawo wybrać korytarz. Jury zarzuciło, że wjechała w jeden korytarz i kiedy zobaczyła, że z boku idzie Randall to wskoczyła w jej korytarz. Tego nie wolno robić, ale Justyna zmieniła go nie będąc jeszcze w torach. Była z przodu i mogła wybrać, który chciała. Jury stwierdziło, że skoczyła z jednego korytarza w drugi i dlatego ją zdyskwalifikowali. Ale nie mogli nam tego udowodnić. Nie mieli zapisu telewizyjnego z kamery ustawionej od frontu. Pokazali tylko zapis z bocznych kamer, ale na nich nic nie było widać. Po prostu zdyskwalifikowali zawodniczkę i koniec. Bez udowodnienia winy.

Złożyliście odwołanie?

- Natychmiast. I jeszcze szybciej jury nasz protest odrzuciło. W ciągu 72 godzin Polski Związek Narciarski złoży oficjalny protest. Tylko to my musimy znaleźć film na którym będzie widać, że Justyna zmienia tor w dozwolonym miejscu. Szukamy zapisu z kamery ustawionej przodem do zawodniczek. I ją znajdziemy. Będziemy walczyć o swoje. Zapytaliśmy jury, czy mamy dalej trenować i startować, czy po prostu nas zdyskwalifikują i nie pojedziemy na mistrzostwa świata. Na to się zanosi, śmieją się z nas inni trenerzy i mówią: " Justyna nie wychodź, bo i tak cię zdyskwalifikują". To jakiś obłęd. Jury to Skandynawia - Norwegia, Szwecja i Finlandia. Dyskwalifikacje to jedyny sposób, by z Justyną walczyć, tak im stoi w poprzek gardła.

Pan mówił, że Justyna musi uważać i się pilnować.

- I się pilnuje, jest pewna, że wjechała przed Randall przed torami. W poniedziałek Związek złoży protest. Amerykanka trzy razy zajechała drogę w czasie finału, ale widocznie to jest dozwolone.

Jak pan oceni starty? W sprincie pobiegła naprawdę dobrze.

- Mnie też zaskoczyła pozytywnie. Nie jest dobrą " łyżwiarką", ani sprinterką techniką dowolną. W sprintach klasykiem radzi sobie dobrze, zdobyła wicemistrzostwo olimpijskie. Łyżwą walczyła dzielnie i mocno, bo jest mocna. Dlatego Skandynawowie nie mogą tego przeżyć, że jakaś Kowalczyk sprawia im takie nieprzyjemności.

A sobotni bieg na 10 km klasykiem?

- To, co zrobiła było wyczynem heroicznym. Serwismenom nie udało się przygotować nart. Testowali je do ostatniej chwili, padał śnieg. I nagle, dziesięć minut przed startem, przestało sypać. W torach zrobiła się szklanka. Na taką trasę trzeba przygotować inne narty. Justyna pobiegła na takich, co się ślizgały i do przodu i do tyłu. Wytrzymała to i zrobiła dobry wynik. Jesteśmy zadowoleni i rozgoryczni, że jury w ten sposób próbuje z Justyną walczyć. Jak dadzą jej dwie żółte kartki, to zostanie zdyskwalifikowana z do końca sezonu.

Ma już jakąś żółtą kartkę?

- Nie, ale jak dostanie, to trzeba obawiać się następnej. W poprzednim sezonie dostała kartkę za to, że na olimpiadzie w biegu na 30 km klasykiem wjechała w tor jednej z rywalek. Decyzja była słuszna. Ale rok temu w Drammenn na PŚ Bjoergen wjechała na nartę Justyny, spowodowała upadek Polki, ale kary nie dostała. Jury stwierdziło, że nie było cielesnego kontaktu... Znaczy, że można wjechać na nartę, połamać kijki i nic się nie dzieje? Bjoergen tłumaczyła, że to Justyna wjechała swoją nartą pod jej. Ciekawe, w jaki sposób. Ale we władzach nie ma Słowian - są Skandynawowie, Niemcy i Włosi. Słabszych biją.

Marit Bjoergen wygrywa bieg za biegiem, ale Justyna jest jedyną, która próbuje jej dotrzymać kroku.

- Skutecznie depcze jej po piętach... A będzie jeszcze mocniejsza.

Czytaj też relację ze startu ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.