Dwukrotna medalistka igrzysk w Vancouver Justyna Kowalczyk w ostatnich wypowiedziach ostro krytykowała biegaczki z
Norwegii, zwłaszcza dwukrotną złotą medalistkę w biegach Marit Bjoergen.
Kpiła z astmy rywalek, twierdząc, że wykorzystują one leki na astmę jako środki dopingujące.
Większość lekarzy związanych ze sportem - powołując się na najnowsze badania - twierdzi, że wpływ leków na astmę na
wyniki osiągane przez sportowców jest
żaden lub minimalny, a astma to niejako "choroba zawodowa" sportowców w dyscyplinach wytrzymałościowych.
Wśród najwybitniejszych polskich sportowców na astmę cierpią m.in. czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie Robert Korzeniowski oraz najwybitniejsza polska pływaczka Otylia Jędrzejczak.
Radosław Leniarski: Jak pan ocenia wypowiedzi Justyny Kowalczyk sugerujące nieuczciwość rywalek, które według polskiej biegaczki wykorzystują swoją chorobę -astmę - do stosowania niedozwolonych środków?
Robert Korzeniowski, mniej więcej od 1997 roku cierpiący na astmę wysiłkową: - To wyraz niedojrzałości młodej osoby w złożonym świecie olimpijskim. Nie masz dowodów, nie wygłaszaj takich krzywdzących sądów. Czy Justyna ma dowody, że Norweżki tak naprawde są zdrowe i cierpią z powodu astmy?
Ja długo startowałem w elicie olimpijskiej. Ciężko trenowałem po asfalcie, przy drogach. Z czasem astma się nasilała właśnie z powodu treningów. Otarłem się o stosowanie środków, które teraz tak bardzo denerwują Justynę. Wiem, że wielu moich rywali stosowało je. Ja nigdy nie wystąpiłem o tzw. wyłączenie terapeutyczne, ale zapewne bym to zrobił, gdyby choroba zaczęła się wcześniej i przybrała na sile. Jednak nie wyobrażam sobie, aby mi lub im ktoś postawił zarzut nieuczciwej rywalizacji w związku z moją lub ich chorobą!
Justyna jest jeszcze młodą zawodniczką, choroba taka jak astma rozwija się wraz z długoletnim treningiem w ekstremalnych warunkach. Jaki efekt dadzą te treningi w jej organizmie? Nie
życzę jej tego oczywiście, ale może się zdarzyć że zachoruje na astmę wysiłkową. I co powie wtedy?
Padł pomysł, aby może organizować oddzielne zawody dla astmatyków. Ma sens?
- Aha, może również dla mających katar, chorych na cukrzycę, takich, co mają jasną i ciemna skórę, bo przecież genetyka też im ponoć daje przewagę w bieganiu?
Istnieją takie opinie, że sportowiec powinien jeść tylko to, co na talerzu, a jak zachoruje, to albo niech się choroba rozwija, albo wypad ze sportu. Można to tylko skomentować: zdrowy chorego nie zrozumie. Musi sam trochę pocierpieć. My się uczymy na razie podejścia do tej choroby, która dotyka do 40 procent biegaczy narciarskich i od 15 do 40 procent wszystkich sportowców.
Czy astma w pana przypadku dawała jakieś korzyści?
- Jakie korzyści?! Jak przyjeżdżałem do Spały na zgrupowanie, to się dusiłem z powodu lasu. Leki mnie usypiały, ale też w trudnych chwilach doprowadzały do normalnego stanu. To była stała konfrontacja z warunkami, jakie zastawałem w miejscu startu, a to w Europie, a to w Ameryce, w Australii. To było przekleństwo. Kilka razy leki uratowały mnie, bo czułem, że się uduszę. Nie musze mówić, że dla sportowca, dla którego układ oddechowy i krążenia jest motorem, to wszystko jest jak wyrok. Najlepiej czułem się wysoko, w Font Romeu w Pirenejach.
W tym temacie:
Marit Bjoergen: Kowalczyk nie umie przegrywać »
Propozycja Majdić dla astmatyczek: jeden test dla wszystkich »
Rafał Stec o Kowalczyk: zdaję sobie sprawę, że bluźnię...