PŚ w biegach narciarskich. Kowalczyk jak Ronaldo

- Gdybym miała dłuższą przerwę, mogłabym tego psychicznie nie wytrzymać - mówi Justyna Kowalczyk. W niedzielę Polka po raz czwarty z rzędu wygrała Tour de Ski i choć tym samym zbliżyła się do czwartej w karierze Kryształowej Kuli, postanowiła jeszcze mocniej potrenować i pojechać do Liberca na kolejne zawody Pucharu Świata. - To wyjątkowa zawodniczka nie tylko pod względem psychologicznym, ale też fizjologicznym. Jest jak Cristiano Ronaldo - mówi fizjolog sportu, Krzysztof Mizera. Sprint stylem klasycznym w sobotę. Transmisja o godz. 14.15 w TVP 2 i w Eurosporcie, relacja na żywo w Sport.pl

Relacja z biegu Kowalczyk także w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

Po Tour de Ski Kowalczyk prowadzi w klasyfikacji generalnej PŚ, wyprzedzając drugą Therese Johaug aż o 370 punktów. Trudno wyobrazić sobie, by Polka roztrwoniła taką przewagę, za to łatwo byłoby zrozumieć, gdyby postanowiła odpocząć. Zwłaszcza że na najbliższy weekend zaplanowano tylko jeden indywidualny start (w niedzielę w Libercu odbędzie się sprint drużynowy), w dodatku w konkurencji, za którą podopieczna Aleksandra Wierietielnego nie przepada.

Ale Kowalczyk o zasłużonym, krótkim urlopie nie myślała nawet przez chwilę. Po Tour de Ski została we włoskich Alpach, by dalej szlifować już i tak imponującą formę.

- Gdybym miała dłuższą przerwę, mogłabym tego psychicznie nie wytrzymać. Teraz muszę być cały czas zmobilizowana, dzięki temu mam większe szanse, by uniknąć przeziębienia czy jakiejś innej infekcji. Zdarzało mi się już startować kilka dni po Tour de Ski i to były dobre posunięcia - tłumaczy zawodniczka.

Genetyczny geniusz

Pod wrażeniem postawy Kowalczyk jest dr Krzysztof Mizera. - Ona przypomina mi Cristiano Ronaldo, bo też zawsze chce sobie i innym, ale przede wszystkim jednak sobie, pokazywać, jak jest mocna, udowadniać, że zniesie więcej niż wszystkie rywalki. To ewidentnie typ wojownika, a przy tym też postać wyjątkowa nie tylko pod względem psychologicznym, ale i fizjologicznym - ocenia.

Naukowiec podkreśla, że nie zna wyników badań wydolnościowych naszej mistrzyni olimpijskiej, bo te objęte są tajemnicą, ale tłumaczy, że pewne wnioski można wyciągnąć nawet bez wglądu w szczegółowe dane.

- Wystarczy zauważyć, jak szybko nasza zawodniczka się regeneruje, żeby stwierdzić, że ma genetyczną przewagę nad swoimi rywalkami. Ona potrafi wykrzesać z siebie to, co dla innych jest nieosiągalne, bo ogromne zasoby siły i zdolność do niesamowitej regeneracji po prostu dostała od Boga - wyjaśnia. - To rodzaj talentu, dodatkowo wzmocniony rzadko spotykaną ambicją - dodaje.

Sama Kowalczyk właśnie przy ambicji zatrzymuje się najchętniej. Pytana o przyczyny olbrzymiej różnicy w wynikach osiąganych przez nią i przez jej koleżanki z kadry mówi wprost, że one nie pracują tak ciężko.

- Przyjmuję to, na pewno tak jest, zgadzam się, że talent musi być poparty ciężką pracą, znów mogę przywołać Ronaldo, bo powszechnie wiadomo, że zawsze przychodził na treningi pierwszy, a wychodził ostatni. Kowalczyk też wyróżnia się taką pracowitością, ale trzeba podkreślić, że oboje mają na czym bazować. Prawda jest taka, że jeżeli zawodnik ma genetykę, która nie sprzyja wielkim wysiłkom, to niewiele zdziała, nawet jeśli będzie bardzo tego chciał. Słabszy z natury organizm zwyczajnie się zbuntuje, sportowca w końcu zaczną niszczyć kontuzje i choroby. Kowalczyk prawie nie choruje, to najlepszy dowód, że genetycznie jest wyjątkowa, że ma wspaniałe predyspozycje do bycia mistrzynią w sportach wytrzymałościowych i je wykorzystuje - tłumaczy fizjolog.

Żeby zobrazować możliwości naszej narciarki Mizera przywołuje kolejnego piłkarza. - Przykład Brazylijczyka Pato pokazuje, że jeśli sportowiec jest kontuzjogenny, to nawet sztab najlepszych fizjologów, fizjoterapeutów, dietetyków i innych fachowców nie zrobi z niego największego mistrza. Przecież w Milanie, gdzie piłkarze otoczeni są najlepszą opieką, cały czas coś mu dolegało. Widać było, że choć jest świetny technicznie, to nie jest w stanie trenować codziennie na najwyższych obrotach. Kowalczyk na pewno ma specyficzny organizm i choć nie znamy wyników jej badań, to możemy być pewni, że są wybitne - przekonuje fizjolog.

Królowa odpoczynku

Specjalista od przygotowania motorycznego jest przekonany, że takiej jednostce nie grozi przetrenowanie, bo w dyscyplinach wytrzymałościowych kluczem do sukcesu jest to, czym Kowalczyk niezmiennie imponuje, a więc zdolność do regeneracji.

- Ona mocno trenuje po kilka godzin dziennie i doskonale wie, jakie znaczenie przy takich obciążeniach ma odpoczynek. Widać, że nie lekceważy tego aspektu, a proszę mi wierzyć, że wielu sportowców nie podchodzi do tego z należytą powagą. Inna sprawa, że Kowalczyk na pewno nie musi dużo odpoczywać, żeby odzyskać siły, co widać szczególnie w takich imprezach jak Tour de Ski - analizuje Mizera.

Dla "wytrzymałościowców" równie ważny jest pułap tlenowy. By wytłumaczyć, jakie ma znaczenie, ekspert opowiada o gąbkach.

- Proszę sobie wyobrazić, że trzy gąbki chłoną wodę, a każda z nich pobiera jej inną ilość. Nasze mięśnie na tej zasadzie pobierają tlen, a im więcej organizm potrafi go wchłonąć, tym lepiej jest przystosowany do wysiłków wydolnościowych. Organizm, który pobierze więcej tlenu, wygeneruje więcej energii, a więc będzie gotowy na większy wysiłek - tłumaczy Mizera. - Pułap tlenowy to inaczej VO2max. Często badam kolarzy i zdradzę, że w naszej męskiej kadrze są zawodnicy, którzy mają VO2max na znakomitym poziomie 80 ml na kilogram masy ciała na minutę. Dla porównania - w najlepszych latach swojej kariery Lance Armstrong miał 83-84 ml, co jest wynikiem rewelacyjnym. Kobiety mają ten wskaźnik niższy, Maja Włoszczowska ma ok. 65 ml. Wyniku Kowalczyk nie znam, bo nikt go nigdy nie ujawnił, ale typuję, że jest to ok. 70 ml - kończy fizjolog.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.