Tour de Ski. Justyna Kowalczyk: Najtrudniejsze za mną

Justyna Kowalczyk wygrała 15-kilometrowy bieg stylem dowolnym w Toblach, ale jej przewaga nad najgroźniejszymi rywalkami przed kolejnymi etapami jest mniejsza. - Cieszę się, że mam tę przewagę, bo miałam myśli, że może całkiem stopnieć - mówi Kowalczyk.

Kowalczyk 15-kilometrową trasę pokonała w 37:15.1, druga na mecie była Kalla ze stratą 18,3 sekundy, trzecia była Therese Johaug (18,7), a czwarta Kristin Steira (19,2). W piątek w Toblach bieg na 3 km klasykiem (godz. 11.15), a w sobotę w Val di Fiemme - 10 km, także stylem klasycznym, czyli ulubioną techniką Polki. Na 10 km Justyna jest niepokonana od dziewięciu startów, od grudnia 2011 roku. Na tych dwóch etapach Kowalczyk powinna powiększyć przewagę nad Johaug.

Klasyfikacja generalna Tour de Ski:

 

1. Justyna Kowalczyk (Polska) 37.15,1

 

2. Charlotte Kalla (Szwecja) strata 23,3

 

3. Therese Johaug (Norwegia) 28,7

 

4. Kristin Stoermer Steira (Norwegia) 34,2

 

5. Anne Kylloenen (Finlandia) 58,1

 

6. Denise Herrmann (Niemcy) 58,3

Robert Błoński: To miał być najtrudniejszy dzień TdS. Był?

Justyna Kowalczyk: Tak, jestem tego pewna, że to był najcięższy start w tym Tourze. Utrzymałam przewagę, te prawie pół minuty więcej od Therese Johaug to dobra zaliczka. Tym bardziej że teraz dwa etapy klasykiem, a później jeden łyżwą. Ale wtedy będzie tylko pod górę.

 

Podbieg na Alpe Cermis będzie łatwiejszy?

- Tam wszystkim zawodniczkom będzie tak samo ciężko.

Czwartkowy etap był najtrudniejszy, dlatego że przez prawie 40 minut biegła pani sama i to swoją mniej lubianą techniką?

- Nie chodzi nawet o technikę. Biec samemu od początku z wielką presją faworytki to nie jest nic miłego. Za mną Therese próbowała odbiegać, ale grupa pościgowa ją dogoniła na ostatniej pętli. Cieszę się, że mam tę przewagę, bo miałam myśli, że może całkiem stopnieć.

Niesamowicie pobiegła Charlotte Kalla.

- To trasa jakby dla niej stworzona.

Jak długo dochodzi się do siebie po takim biegu? W piątek czeka panią kolejny start.

- W piątek, sobotę i niedzielę czekają mnie starty, więc do siebie wszystkie dojdziemy dopiero za tydzień. Teraz zobaczymy, która z nas najszybciej się regeneruje. Trzeba do wszystkiego podchodzić z uśmiechem, a ja postaram się jak najwięcej czasu spędzić w łóżku na odpoczynku.

Teraz dwa etapy klasykiem, rywalki mówią to samo: to będą dwa dni Justyny.

- Mam nadzieję, że się nie mylą. A skoro byłyby dwa, to znaczy, że trzeci też.

Jak pani podchodzi do tych kolejnych startów?

- Dziewczyny nie zostawiają mi większego wyboru. Muszę walczyć i zawsze biec na całego. Żeby być pierwsza na Alpe Cermis, w klasyku nie mogę się oszczędzić. Ale też nie mogę być zbyt pewna siebie, bo to nic dobrego podczas takiej imprezy jak Tour. Rok temu w tym prologu na 3 km popełniłam poważny błąd. Pamiętam go dokładnie, bo kosztował mnie wiele sił. Teraz nie chcę tego powtórzyć. Zobaczymy też, co ze smarowaniem nart, bo ktoś może trafić na coś superdobrego. Mam nadzieję, że to będziemy my. Po biegu na 15 kilometrów będę spała dobrze, a w piątek rano zastanowię się, co robić dalej.

Ten ubiegłoroczny błąd to zbyt mocny początek?

- Tak. Na tej krótkiej trasie są dwa długie i mocne podbiegi. Od samego początku, zaraz po starcie, można iść mocno, bo pracuje się na samych rękach. Ale pamiętam, że rok temu mogłam troszeczkę odpuścić ten pierwszy podbieg, żeby na drugim było lepiej. A ja zakwasiłam mięśnie i nic dobrego z tego nie wyniknęło. To był piękny bieg, ale nie taki, jak chciałam. Fajnie, że mam takie doświadczenie, które mnie bardzo bolało, i liczę, że wyciągnę wnioski.

O jakim biegu powiedziałaby pani "był taki, jak chciałam"?

- Taki, żeby był dobry wynik i żebym na metę nie przybiegła martwa. Nie rozmawiajmy o różnicach sekundowych, bo te zawsze są niewiadomą. Oczywiście, chciałabym wygrać, bo to taki bieg, który powinnam wygrać.

23 sekundy nad Kallą i 28 nad Johaug to dobra przewaga?

- Wystarczająca.

Konkurentki się zmieniają, a mimo tego co roku potrafi pani być najlepsza w Tourze.

- Nie ma żadnej tajemnicy, do wszystkiego doszłam ciężką pracą. Każdego roku spędzam na treningach ponad tysiąc godzin. Poza tym Tour to specyficzna impreza, a ja mam ogromne doświadczenie. Ukończyłam wszystkie sześć poprzednich edycji, oprócz mnie dokonało tego jeszcze tylko pięć osób. Wiem, jak się do niego przygotować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.