Tour de Ski. Łuszczek: Marmol jest młody, wytrzymuje te nerwy, które daje nam Justyna

- Mam nosa? Po sobotnim prologu mówiłem, jak będzie wyglądał niedzielny bieg na dochodzenie, i wszystko się sprawdziło - mówi Józef Łuszczek. - Wiedziałem, że Justyna spokojnie wygra i że nerwy będą tak wielkie, że nawet Tosiek Marmol, mój pierwszy trener, który ma teraz 84 lata, będzie to sobie mógł razem ze mną poprzeżywać - śmieje się były mistrz świata.

Wreszcie jest! Aplikacja Sport.pl LIVE w wersji na Androidy. Pobierz już teraz

W biegu na dochodzenie na 9 km stylem klasycznym Justyna Kowalczyk zaprezentowała kapitalną formę i - wyprzedzając drugą na mecie Therese Johaug o 41,4 s - została liderką Tour de Ski. - Norwegia cały czas ma szansę na pierwsze zwycięstwo w tym cyklu. Ale już tylko dzięki Petterowi Northugowi - twierdzi Łuszczek.

Po trzecim miejscu w sobotnim prologu Kowalczyk na trasę niedzielnej rywalizacji wyruszyła 14,7 sekundy za Kikkan Randall i 5,3 s po Charlotte Kalli.

- 14,7 s straty do Randall? Dla Justyny to jest nic. Myślę, że Amerykanka nawet nie będzie uciekać, bo wie, że nie ma szans samotnie dobiec do mety. Ona zdaje sobie sprawę z tego, że nie opłaca jej się tracić wszystkich sił zaraz na początku, dlatego Justyna i Kalla bardzo szybko ją dogonią - taki scenariusz na niedzielę przewidywał Łuszczek. Mistrz świata z Lahti z 1978 roku dodawał, że czołową trójkę gonić będzie atakująca z 13. miejsca Johaug. - Ciekaw jestem taktyki, jaką przyjmie Justyna, ale spodziewam się, że powie Kalli i Randall "cześć" i dosyć szybko pójdzie mocno swoim tempem - dodawał.

Łuszczek się nie mylił, choć sama Kowalczyk w sobotę przewidywała inny rozwój wypadków. - Nauczona doświadczeniem, uważam, że na metę przybiegnie razem przynajmniej dziesięć zawodniczek. Tak bywa zwykle. Tylko raz udało mi się tutaj odjechać rywalkom, ale teraz - ze względu na warunki pogodowe [mokry śnieg] - nie sądzę, by sytuacja się powtórzyła - tłumaczyła zaraz po prologu. Oko do swych kibiców puszczała tylko wtedy, gdy twierdziła, że pobawi się, jeśli znajdzie na to siłę.

Zabawa Justyny zaczęła się zaraz po starcie. Już po pokonaniu pierwszego kilometra podopieczna Aleksandra Wierietielnego biegła razem z Randall i Kallą, a w 1/3 dystansu miała 5 sekund przewagi nad Amerykanką i 9 s nad Szwedką. Wtedy część strat do Polki odrobiła Johaug, która do liderki traciła 14,4 s, a na trasę wyruszyła 17,5 s za naszą zawodniczką. Norweżce, która wkrótce uciekła zarówno Randall, jak i Kalli, sił na utrzymanie tempa, w jakim biegła Kowalczyk, wystarczyło jeszcze tylko przez chwilę. Po pokonaniu 3700 m Johaug była wolniejsza o 17,1, a po trzech kolejnych kilometrach - już o 34,5 s. W końcówce dystansu zmęczona Norweżka koncentrowała się już tylko na odparciu ataku doganiającej ją grupy z Finką Anne Kylloenen na czele, a Justyna - utrzymując niezwykle mocne, równe tempo - jeszcze powiększała swoją przewagę.

- Wiedziałem, że ona spokojnie pobiegnie swoje i wygra, ale przyznam, że takiej przewagi nad Johaug to nawet ja się nie spodziewałem. Liczyłem, że po tym etapie Justyna będzie w Tour de Ski lepsza o 25 sekund, może o pół minuty, a wyszło tego sporo więcej - mówi Łuszczek.

W klasyfikacji generalnej TdS Kowalczyk drugą Johaug wyprzedza o 46,4 s.

- Mam nosa? No chyba mam. Można mnie słuchać - cieszy się Łuszczek. - Jak będzie dalej? Będą straszne nerwy. Takie, że kolejne etapy znów będę sobie mógł oglądać z Tośkiem [Antonim] Marmolem, czyli moim pierwszym trenerem. To jest młody człowiek, ma dopiero 84 lata, takie nerwy, jakie przeżywamy, oglądając Justynę, daje radę znieść - śmieje się nasz były mistrz.

Łuszczek zachowuje powagę, kiedy chwali liderkę prestiżowego cyklu. - Już w listopadzie mówiłem, że Justyna powoli dochodzi do formy, że na Tour de Ski będzie mocna. W niedzielę pięknie biegła technicznie, swój mocny rytm utrzymywała jak na dobrym treningu, a reszta nie miała szans, żeby wytrzymać takie tempo. W lutym, na mistrzostwach świata w Val di Fiemme, Kowalczyk będzie jeszcze mocniejsza - zachwyca się Łuszczek.

- Jedno wiem na pewno. Norwegia cały czas może po raz pierwszy wygrać Tour de Ski. Ale już tylko dzięki Petterowi Northugowi - kończy były mistrz świata.

Wszystko o Tour de Ski. Gdzie, kiedy i na jakich zasadach rozgrywane są zawody

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.